Plan na mistrzostwo
TRZY PYTANIA DO… DANIELA BEWLEYA, zawodnika Betard Sparty Wrocław
Daniel Bewley wraz ze Spartą Wrocław chce przeszkodzić Motorowi Lublin w zdobyciu czwartego mistrzostwa. Fot. Marcin Karczewski/PressFocus
- Moim celem jest posiadanie szybkich motocykli i ściganie się na nich, żeby wygrywać wyścigi. Nie skupiam się na konkretnych osiągnięciach. Czuję się dobrze i widzę, że to może być mój rok. Nie myślę o tym, żeby sięgać szczytów i wygrać Grand Prix. Chcę po prostu być najszybszy. Jeśli będę w pełni wykorzystywał potencjał mojego sprzętu, w teorii powinienem spisywać się świetnie.
2. Czy Sparta Wrocław w tym roku będzie w stanie przeszkodzić Motorowi Lublin? W poprzednich dwóch latach docieraliście do finałów, ale musieliście pocieszyć się jedynie srebrnym medalem.
- Taki jest nasz plan. W ostatnich latach zmagaliśmy się z wieloma kontuzjami i nie byliśmy w pełni sił, gdy nadchodziły mecze finałowe. Mimo tego byliśmy w stanie walczyć z Motorem Lublin. Czuję, że kibice z Wrocławia oczekują od nas sukcesów. I to jest jeden z powodów, dla których świetnie czuję się w tym klubie. Panuje tam świetna atmosfera, bo skoro od nas wymaga się fantastycznych wyników, fani też dają z siebie wszystko. W zamian za to naprawdę chcę pokazać się z najlepszej strony, zdobywać mnóstwo punktów.
3. W przedsezonowym sparingu w Krośnie poważnemu wypadkowi uległ Tai Woffinden, pana rodak i były partner z wrocławskiego zespołu. Trzykrotny mistrz świata doznał wielu złamań, przeszedł pierwsze operacje i nadal pozostaje w szpitalu. Czy w takich chwilach zastanawia się pan nad tym, jak bardzo niebezpieczny jest żużel?
- To straszna sytuacja. Dla mnie żużel jest najlepszą dyscypliną sportową na świecie. Nie ma nic piękniejszego. Za tym jednak idzie ogromne ryzyko. Wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, ale żaden z nas, żużlowców, nie chce doświadczać strasznych wypadków. Szczególnie przykro mi z powodu Taia Woffindena. Pamiętam doskonale mój pierwszy rok w barwach Sparty Wrocław. Spędzałem z nim mnóstwo czasu, obserwowałem go, był dla mnie wsparciem. Pracował niezwykle ciężko, był bardzo szybki. Niestety, od 2019 roku notorycznie towarzyszy mu pech. Co chwile doznawał kontuzji. W poprzednim roku złamał łokieć, a winą za to obciążyłbym sposób, w jaki został przygotowany tor (do wypadku doszło w sierpniu, podczas Grand Prix w Gorzowie Wielkopolskim – red.). Tym razem w Krośnie nie było niczyjej winy, Tai po prostu chciał się ścigać. Życzę mu przede wszystkim szybkiego powrotu do zdrowia. Nie wiem jeszcze, co „powrót do zdrowia” oznacza, nie wiem, czy wróci do żużla, ale życzę mu wszystkiego, co najlepsze.
Rozmawiał Kacper Janoszka