Sport

PiłkarzeLegii nie znaleźli sposobu na bramkarza Śląska, RafałaLeszczyńskiego (z prawej). Fot.Adam Starszyński/PressFocus

Piłkarze Legii nie znaleźli sposobu na bramkarza Śląska, Rafała Leszczyńskiego (z prawej). Fot. Adam Starszyński/PressFocus


Niezawodny strażnik

Legia w dwóch meczach ze Śląskiem Wrocław ani razu nie potrafiła zmusić do kapitulacji jego bramkarza Rafała Leszczyńskiego.


32-letni bramkarz Śląska Wrocław Rafał Leszczyński jest jedynym w ekstraklasie, który w 11. potyczkach ligowych zachował czyste konto. Dwukrotnie dokonał tej sztuki w potyczkach z Legią Warszawa - jesienią we Wrocławiu (4:0) i wczoraj na Łazienkowskiej. Dzięki jego bezbłędnej grze i ofiarnej postawie pozostałych zawodników wrocławianie wywieźli ze stolicy bezcenny punkt i zachowali fotel wicelidera tabeli. Natomiast legioniści zanotowali trzeci remis z rzędu.


Mizeria do przerwy

W Legii obecny szkoleniowiec Śląska Jacek Magiera odwalił kawał dobrej roboty, nic zatem dziwnego, że kibice stołecznego klubu przed rozpoczęciem spotkania pozdrowili go z trybun. Popularny „Magic” za to powitanie podziękował brawami.

Pierwsza połowa meczu na Łazienkowskiej przypominała partię szachów, żaden z zespołów nie chciał się z bardzo „wychylić”. Na pewno ten spektakl nie miał znamion hitu kolejki, a wręcz kitu. Jedyną godną uwagi akcję zobaczyliśmy dopiero w 35 minucie – Marc Gual wycofał futbolówkę na 17. metr do Juergena Elitima, ale ten nieznacznie chybił. Sędzia Szymon Marciniak, widząc „popisy” zawodników, zlitował się nad kibicami i zakończył pierwszą połowę po upływie 45 minut.


Bez fajerwerków

Po przerwie spektakl był ciekawszy, ale obyło się bez fajerwerków. W 48 minucie legioniści byli bliscy zdobycia gola, gdy Elitim z linii końcowej boiska podał do Guala, który z 10. metra trafił piłką w poprzeczkę. Jakkolwiek patrzeć, uderzenie w poprzeczkę jest strzałem niecelnym... Potem goście umiejętnie i trochę szczęśliwie bronili się, całkowicie oddając inicjatywę przeciwnikowi. Ale ten cały czas bił głową w mur, oddając niecelne strzały. W razie potrzeby wszelkie niebezpieczeństwo likwidował Leszczyński bądź jego koledzy z obrony. W 75 minucie jedyny raz zagroził bramce Legii Erik Exposito, ale jego strzał z 16. metrów odbił Dominik Hładun. W 95 minucie szczęścia próbował Mateusz Żukowski, ale golkiper Legii przeniósł futbolówkę nad poprzeczką.


Powrót Brazylijczyka?

I jeszcze ciekawostka z transferowej „łączki”. Otóż brazylijskie media informują, że Luquinhas wraca do Legii! 27-letni pomocnik jest obecnie zawodnikiem Fortaleza Esporte Clube, ale nie znalazł uznania w oczach 48-letniego trenera Vojvody. Luquinhas ma ważną umowę aż do 2027 roku z opcją przedłużenia na kolejny rok. Na najbliższy sezon zostać wypożyczony do Legii. Klub z Łazienkowskiej zapewnił sobie opcję pierwokupu za 8 mln reali brazylijskich, czyli ok. 1,5 mln euro.


Bogdan Nather



GŁOS TRENERÓW

Jacek MAGIERA: - Mieliśmy plan na ten mecz. Wiedzieliśmy, że nie będzie z nami Matiasa Nahuela, który pauzował za kartki. Przede wszystkim chcieliśmy rozbroić ataki gospodarzy i szukać możliwości skontrowania. Ostatecznie w dwumeczu z Legią osiągnęliśmy 4 punkty przy bilansie bramek 4:0, co należy uznać za bardzo wynik w tych rozgrywkach. Kusiło mnie, żeby wcześniej zrobić zmiany, jednak zespół dobrze funkcjonował nie dopuszczając Legii do sytuacji bramkowych. Zmiana Patryka Janasika wynikała z drobnego urazu. To samo Piotr Samiec-Talar, który poprosił o zmianę. Natomiast Matusz Żukowski oddał znakomity strzał, który mógł zaskoczyć Dominika Hładuna. Patrick Olsen nie grał z powodów taktycznych. Tu nie było drugiego dna.

Goncalo FEIO: - Legia była drużyną, która miała pełną kontrolę nad meczem. Nie chodzi o posiadanie piłki, czy liczbę podań, tylko o to, że - w pierwszej kolejności - Śląsk nie mógł nic nam zrobić. Wrocławianie nie mogli praktycznie wejść w pole karne czy przeprowadza kontry, a my zbieraliśmy większość tzw. długich piłek. Z punktu widzenia ostatniej tercji, możemy wciąż rozwijać dynamikę, która pozwoli nam na częstsze przebywanie w „16” rywali i kreowanie większej liczby sytuacji. W pełni rozumiem rozczarowanie kibiców, ja i drużyna też mamy takie odczucie, ale Legia - jeśli chodzi o kontrolę nad meczem i stworzenie wystarczającej liczby okazji, by wygrać - spełniła plan, oczywiście oprócz zdobytej bramki i zwycięstwa.