Przed meczem barażowym gdynianie musieli popracować nad skutecznością. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus


Piłkarze są załamani

Czy Arka Gdynia będzie się w stanie podnieść po porażce z GKS-em Katowice i wywalczyć awans w barażach?


ARKA GDYNIA

Przed czwartkowym (20.30) barażem o udział w ekstraklasie w trudnym momencie znalazła się Arka Gdynia. Wszystko przez to, że na ostatniej prostej dała sobie wytargać z rąk bezpośredni awans do elity. W niedzielne popołudnie piłkarze Wojciecha Łobodzińskiego zagrali słabo i nie byli w stanie chociażby zremisować z GKS-em Katowice na swoim terenie. Porażka 0:1 oznaczała, że Arka, która była jednym z głównych kandydatów do gry w ekstraklasie, wciąż musi o nią walczyć. Obciążenie psychiczne dla zawodników musi być spore. W końcu presja awansu z 2. miejsca była ogromna - potwierdziła to wizyta kibiców na treningu przed meczem z GieKSą - a celu nie udało się zrealizować. Czy piłkarzom z Pomorza uda się jeszcze znaleźć motywację i siłę do tego, żeby odnieść sukces w barażach?


Prośba o szansę

- Po wejściu do szatni, powiedziałem, że taki jest sport. Można być słabszym i przegrać, jednak cechą najlepszych jest wyciąganie wniosków i walka dopóki jest szansa. Pamiętajmy, że zagramy dwa mecze u siebie. Proszę o szansę dla tej drużyny, bo zdobyliśmy 62 punkty. Cały czas jesteśmy w grze. Oczywiście mamy problem, ale to jest moje zadanie, żeby w kilka dni pozbierać zespół - zapewniał po porażce na finiszu sezonu zasadniczego opiekun Arki. Wojciech Łobodziński podczas konferencji prasowej wyglądał na osobę, która mocno ucierpiała na utracie punktów w starciu z katowiczanami. Nie można się oczywiście dziwić, ponieważ prawda jest taka, że gdyński zespół awans powinien zagwarantować sobie wcześniej.


Zmiennicy w gotowości

Jednak nie tylko trener wyglądał na załamanego. 41-latek zdradził kulisy, jak wyglądała świeżo po spotkaniu z GieKSą atmosfera w gronie gospodarzy. - Piłkarze siedzą w szatni i są załamani. Na razie nie próbuję ich podnosić na duchu, bo wiem, że to nic nie da. Muszą sami to przetrawić. W barażach będziemy faworytem i po prostu chcemy awansować - stwierdził szkoleniowiec. Przed nim sporo pracy. Oczywiście mentalne podniesienie zespołu będzie jednym z głównych zadań trenera, ale musi się on także poważnie zastanowić, w jakim składzie zagra przeciwko opolanom. W barażach żółte kartki nie podlegają resetowi, dlatego z Odrą nie będzie mógł zagrać Sebastian Milewski. Trener stracił ponadto swojego podstawowego obrońcę. Martin Dobrotka po meczu z GKS-em narzekał na uraz kolana, który wydaje się na tyle poważny, że wykluczy go z gry w barażach. Dobrą informacją jest natomiast powrót Przemysława Stolca, który w meczu z katowiczanami pauzował za kartki. - Wszystkie ręce na pokład. Nie mamy kadry na tyle szerokiej, żeby móc pozwolić sobie na wiele zmian. Mimo tego będzie kim grać. Szykujemy kolejnych piłkarzy, a oni czekają na to, żeby dostać szansę i nie zawiodą - przekazał Wojciech Łobodziński.


Presja i zmęczenie

Są też pytania, na które nie ma dobrej odpowiedzi. W końcu Arka na ostatniej prostej zaprzepaściła najlepszą szansę na awans. Nie chodzi tylko o mecz z GieKSą, ale przede wszystkim o rywalizację derbową z Lechią. Gdynianie przez ponad połowę meczu grali w przewadze. Musieli tylko utrzymać remis, żeby zagwarantować sobie grę w ekstraklasie. Finalnie nie potrafili wypełnić tego celu, przegrali z ekipą Szymona Grabowskiego, a tydzień później stracili punkty z GKS-em. Czy piłkarzy, którzy grali przez większą część sezonu bardzo dobrze, na finiszu „zjadł” stres? - Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Nasz skład „kręcił się” wokół tych samych piłkarzy. Nie mogliśmy pozwolić sobie na rotację, więc zapewne wpływ miała presja i być może zmęczenie. W to drugie jedna trudno mi uwierzyć, bo gdy jako piłkarz grałem co 3 dni, czułem się najlepiej -stwierdził szkoleniowiec Arki. Mimo wszystko to właśnie jego zespół wciąż jest faworytem rywalizacji z Odrą.

Kacper Janoszka