Peter Malnati ma swój niepowtarzalny styl. I w ubiorze, i w grze, i w doborze... koloru piłek.


Piłka w kolorze żółtym

Nie da się pomylić go z nikim innym. Peter Malnati gra w charakterystycznym kapelusiku, używając nie klasycznej białej, a żółtej piłki. W niedzielę zdobył drugie trofeum PGA Tour, prawie dziewięć lat po poprzednim triumfie.


Pytany po ukończeniu rundy, jaki jest powód grania piłką żółtego koloru, wyjaśniał: „No cóż, zacząłem go używać w Minnesocie, w 3M Open zeszłego lata. Powodem, dla którego się na niego przerzuciłem, było to, że spodobał się mojemu wówczas 3-latkowi, który teraz ma 4 lata. Jemu już przeszło, ale ja wciąż o nim myślę. To jest warte uśmiechu lub dwóch, to dużo dla mnie znaczy”. Valspar Championship uważany jest za jeden z najbardziej kolorowych turniejów ligi. Nic dziwnego, przecież sponsorem imprezy są specjaliści od farb, kolorów i barw. 


Po długiej przerwie

Po raz pierwszy wygrał na PGA Tour w 2015 roku, podczas Sanderson Farms Championship, pokonując w kończonym w poniedziałek turnieju jednym uderzeniem dwóch rywali. Finiszował wtedy z fantastyczną rundą 67, doganiając stawkę i zwyciężając zza pleców. Po tamtym sukcesie pikował z formą. Teraz, po 3058 dniach, wrócił do grona zwycięzców, inkasując solidny czek, na 1512000 dolarów, gwarantując sobie i rodzinie finansową stabilizację na kolejne lata oraz miejsce w rozpoczynającym się wkrótce Masters. Nie szczędził krzepiących słów dla najbliższych i caddiego: „To niesamowite uczucie przeżyć tę chwilę. Oczywiście moja rodzina we mnie wierzy. Mam najlepszego caddiego. Jest mi wierny od dawna. Również w tych gorszych chwilach”. Peter i Chad Antus współpracują od 2017 roku, poznając się podczas Rocket Mortgage Classic. Valspar było ich pierwszym wspólnym zwycięstwem na PGA Tour i pierwszą wygrana Chada w lidze. Oczywiście caddie chwalił z kolei swojego pracodawcę: „Jego uderzenia były dzisiaj niesamowite. Zachował spokój, utrzymywał swój rytm przez cały dzień, naprawdę dobrze uderzał. Zagrał niesamowicie na drugiej dziewiątce. To birdie na siedemnastym dołku było wspaniałe, biorąc pod uwagę naszą pozycję w turnieju. To dało nam mały zapas.”


Ulubiona liczba

Przed niedzielną potyczką tracił dwa uderzenia do Keitha Mitchella, dzieląc się drugą pozycją z Seamusem Powerem i Mackenziem Hughesem. Tym razem, tak jak przed laty, podczas pierwszego triumfu w lidze, również wygrywał rundą finałową 67. Po niemrawych pierwszych dziewięciu dołkach na podstępnym Copperhead Course - Innisbrook Resort, od dziesiątki zaatakował z kopyta, zaliczając trzy birdie z rzędu. Na siedemnastce, z niecałych dwóch metrów, trafił czwarte birdie dnia, z -12 wysuwając się na samodzielne prowadzenie, przed uciekającym Cameronem Youngiem, grającym w grupie przed nim. Na osiemnastym dołku Cameron zanotował bogeya, a Peter chwilę później zagrał tam wyważonego para, dającego dwupunktową wygraną. Trzecie miejsce zajęli: Chandler Phillips i Mackenzie Hughes, występujący w niedzielę z Malnatim.


Nie krył emocji

Zawsze uśmiechnięty, wiedząc już, że zwyciężył, nie mógł powstrzymać łez wzruszenia na osiemnastym greenie, kiedy czekał jeszcze na dobicie kilkucentymetrowego putta, kończącego turniej. Po wszystkim, z synem w ramionach, udzielił bardzo emocjonalnego wywiadu: „Jestem po prostu wdzięczny mojej żonie. Ona sprawia, że ​​to wszystko jest możliwe, bo życie jest trudne. W takich chwilach jest to oczywiście efektowne i wtedy to jest moja wymarzona i absolutnie niesamowita praca. Jednak życie bywa również naprawdę trudne, jeśli próbujesz prowadzić taki styl życia, mieć dwójkę dzieci i być, kim chcesz być. To naprawdę niełatwe. Przez ten cały czas moja żona była absolutną skałą…”


Znów drugi

Po raz siódmy w karierze PGA Tour Cameron Young ukończył turniej na drugim miejscu. To bardzo imponujące, chociaż on na pewno chciałby wreszcie mieć na koncie pierwsze zwycięstwo. Rozpoczynając dzień na dzielonym piątym miejscu, jedno uderzenie za Malnatim i trzy za liderem, ponownie otarł się o wygraną. Po dzikim zagraniu z tee na ostatnim dołku, wyczarował niemożliwe uderzenie na green, po czym potrzebował trzech puttów z piętnastu metrów, praktycznie przekreślających swoje szanse. Po wszystkim powiedział, że jest dumny z tego, jak poradził sobie z emocjami przez cały tydzień i tego, że był jedynym zawodnikiem, który zakończył wszystkie cztery rundy z szóstką z przodu. Pytany o emocje, związane z kolejnym drugim miejscem, odpowiedział: „Szczerze, zdałem sobie sprawę, że nie wygram całkiem szybko. Do domu mam cztery godziny jazdy samochodem, z rocznym i dwuletnim dzieckiem, więc teraz to wszystko jedno, jakie towarzyszą temu emocje”.

Kasia Nieciak