Piłka ich cieszy, bawi
Rozmowa z Bartłomiejem Jaszką, byłym rozgrywającym m.in. Fuechse Berlin i reprezentacji Polski
Polsko-niemiecka konfrontacja w stolicy Niemiec godna jest polecenia?
- Oczywiście. Spotkają się bardzo silne zespoły, ale Fuechse to top 3 w Niemczech. Kilka razy zdobywali klubowe mistrzostwo świata, Puchar Niemiec, Puchar Europy. W Lidze Mistrzów też grali. Marka klubu z Berlina jest znana i ceniona w Europie.
Po tym co pan mówi błyskawicznie topnieją nadzieje mistrzów Polski....
- Zawsze są szanse i wszystko może się zdarzyć. To jest tylko sport. Ale Berlin faktycznie jest bardzo mocnym zespołem. Gra szybko, dynamicznie, kombinacyjnie, blisko strefy obronnej rywali. Ma bardzo dobrych zawodników. Ławka graczy na wysokim poziomie jest co prawda dość krótka, ale są tacy, którzy na boisku przebywają po 60 minut i nie sprawia im to żadnego problemu. Jest kilku Duńczyków, a czołowi to prawy rozgrywający Mathias Gidsel i lewy rozgrywający Lasse Andersson, którzy świetnie operują piłką. Ich piłka cieszy i tak naprawdę bawi. Płock gra strefą ofensywną, wychodzi wysoko, więc może mieć z tego powodu trochę problemów. Na pewno będzie miał trudne zadanie wywieźć stamtąd punkty, ale zobaczymy.
Podobnie jest z organizacją klubu?
- Menedżer Bob Hanning bardzo dobrze nim zarządza. Marketing, promocja itd. są na najwyższym poziomie. W klubie wszystko musi być zaplanowane co do minuty. To przekłada się na boisko - nie ma odpuszczania. „Lisy” zawsze grają do końca i mają tę przewagę nad Wisłą, że mecze pokroju Ligi Mistrzów rozgrywają na co dzień, w Bundeslidze, bo każdy w najsilniejszej lidze świata jest bardzo ciężki. „Zderzają się” z silnymi zespołami, światowymi gwiazdami, więc do każdego meczu trzeba podejść na 100 procent koncentracji, zaangażowania i dobrej formy, jeśli chce się zwyciężać.
Ma pan kolegów w obecnej ekipie z Berlina?
- Niedawno przedwcześnie zakończył karierę czołowy reprezentant Niemiec i Fuechse, Paul Drux. To była szokująca wiadomość, bo Paul ma dopiero 29 lat. Ale kontuzje często mu dokuczały, więc musiał podjąć taką decyzję. Jest Fabian Wiede i są młodzi zawodnicy, którzy wchodzą do pierwszego zespołu, a gdy ja grałem, to byli juniorami. Widziałem ich na treningach, mijaliśmy się w klubie.
W najlepszych czasach reprezentacji wyjeżdżaliście do Bundesligi, do dobrych klubów. Dużo graliście, mieliście pewne miejsce w składach, byliście wręcz wiodącymi postaciami. Ile dziś jesteśmy lat za Bundesligą?
- Superliga i Bundesliga to przepaść! Dowodem na to jest fakt, iż dziś zawodnicy nie wyjeżdżają do Niemiec. Nie pamiętam, kto ostatnio z naszych trafił do Bundesligi. To świadczy o naszym poziomie, poziomie naszych zawodników. A nas, by nie skłamać, było w Bundeslidze 12 czy 13. Stanowiliśmy też o sile naszej reprezentacji i jednocześnie na naszych barkach opierała się gra niemieckich drużyn. Mieliśmy cel i do niego dążyliśmy.
Teraz widać u naszych zawodników mniej charakteru?
- Oczywiście. Brakuje chęci i skupienia się na sobie, świadomości, że pracuję tylko dla siebie, więc więcej od siebie wymagam i chcę iść do przodu. Oczywiście nie będzie postępu z dnia na dzień, ale efekty przyjdą. Naturalnie nie można wszystkich wrzucać do jednego worka, bo to by było niesprawiedliwe, ale jest za mało zawodników z takimi ambicjami, aspiracjami, charakterami, jakie my mieliśmy. By wyjechać za granicę i tam grać, a nie wyjechać i za chwilę wrócić. A dziś młodzież i starsi zawodnicy również nie mają takich celów. Zarabiają po 8-10 tysięcy i jest super. Na tym - niestety - ich chęci się kończą.
Rozmawiał Zbigniew Cieńciała