Pięści do lamusa
Zanosi się na upadek pięściarstwa olimpijskiego. Uparcie trzymam się tej nazwy pięknej dyscypliny zwanej kiedyś szermierką na pięści. Dziś, po zepsuciu jej walkami opasłych celebrytów w klatce, to „mordobicie”.
Tuż po hitlerowskiej napaści na Polskę w 1939 roku duże grupy młodzieży znalazły schronienie w Balatonboglar i wielu innych miejscowościach między Dunajem i Cisą. Co prawda Węgry formalnie były sprzymierzone z Hitlerem, ale Madziarzy okazywali Polakom dużo serca i sympatii, wielu zapłaciło za to pobytem w obozach koncentracyjnych. Hasło „Polak - Węgier dwa bratanki” wybrzmiało wtedy równie dobitnie jak później w 1956 roku, gdy Polacy masowo oddawali krew dla rannych węgierskich powstańców przeciwstawiających się moskiewskiej zarazie. Wśród tysięcy „Boglarczyków” byli późniejsi mistrzowie sportu, luminarze kultury, politycy. Choćby kierownik reprezentacji Kazimierza Górskiego Edward Dębicki czy legendarny tłumacz i dziennikarz Tadeusz Olszański. Ci ludzie chyba przewracają się w grobach gdy dziś na Węgrzech kryją się polscy politycy, o których upomniał się wymiar sprawiedliwości. Co prawda jestem hungarofilem, ale coś mi tu brzydko pachnie.
Po sejmowych kuluarach krąży dokument ustalający parytety płci we władzach polskich związków sportowych. Podobno ma coraz mniej zwolenników. Faktycznie pomysł jest „od czapy”, nie w płci, a w wiedzy, doświadczeniu i pasji tajemnica. Kiedyś żaden facet nie dorównywał w sportowej działalności Irenie Szewińskiej, Marii Kwaśniewskiej-Maleszewskiej, Erwinie Ryś-Ferens czy Marii Zuchowicz, dziś świetnie sobie radzą Otylia Jędrzejczak, Dorota Idzi, Renata Mauer-Różańska. Nie miałbym problemu z zarządem zdominowanym przez kobiety, podobnie z takim, gdzie dominują faceci. W sporcie nigdy nie będzie zupełnej równości z przyczyn biologicznych. Dla pań siatka musi być zawieszona niżej, kula lżejsza, piłka do szczypiorniaka mniejsza itd.
Oczywiście nijak się to ma do funkcji kierowniczych. Zresztą piękna i wybitna Maria Kwaśniewska-Maleszewska, będąc już po siedemdziesiątce, śmigała po stromych schodach w starej siedzibie PKOL szybciej od dużo młodszych panów. Ta dzielna kobieta uratowała z łap gestapo wiele osób, gdy interweniowała pokazując hitlerowcom fotkę z ich szefem, krwawym Adolfem, zrobioną w trakcie berlińskich igrzysk olimpijskich. Polskim sportem rządziły już kobiety, niestety bez powodzenia. Elżbieta Jakubiak zupełnie nie orientowała się w tej materii, podobnie jak reprezentująca przeciwną opcję polityczną Joanna Mucha. Z kolei Danutę Dmowską-Andrzejuk, wybitną szpadzistkę, zalała polityczna fala. Z ministrą Jakubiak kojarzy mi się zabawna sytuacja: w samolocie do Szwajcarii leciały wspólne delegacje Ministerstwa Sportu i PZPN, chodziło o przekonanie UEFA do EURO w Polsce. Pani ministra, lekko nadąsana, rzuciła pod moim adresem uwagę „nigdy nie sądziłam, że będę zmuszona podróżować z tymi pezetpeenowcami”. Na co dowcipny jak zawsze sekretarz generalny Zdzisław Kręcina celnie zripostował „pani ministro, w każdej chwili można przecież wysiąść”. Samolot osiągnął w tym czasie wysokość 8 kilometrów.
Wybrałem się na mecz koszykarskich mistrzów Polski ze słynnym Juventudem Badalona. Na parkiecie wyglądało to nieźle, ale na trybunach było pustawo. Przypomniał mi się rok 1967 gdy jako nastolatek stałem od rana po bilet na mecz tego samego hiszpańskiego klubu ze słynnymi „Czarodziejami z Bielan”, czyli AZS AWF Warszawa. To była inna, dla mnie piękniejsza koszykówka, pełna technicznych, błyskotliwych zagrań, taktycznych niuansów. Polak potrafił, dziś wszystko w rękach Amerykanów, często rodem ze streetbasketu. W Polsce koszykówka zwana była wtedy zimową królową sportu, nazwiska Łopatka, Wichowski, Pstrokoński, Likszo, a później Jurkiewicz, Młynarski, Zelig były tak znane, jak dziś Lewandowski. A trenerzy Zagórski, Olesiewicz, Miętta- Mikołajewicz, Żyliński, Kuchar byli mistrzami w swoim fachu. Podobnie Zbigniew Koźmiński, ojciec Marka, który koszykówkę porzucił dla futbolu.
Dziś polska koszykówka cienko przędzie, wszystko opiera się na imporcie zza oceanu, ale gwiazdy jakoś nas omijają. Siatkówka wyprzedziła niegdysiejszą królową hal o kilka długości. Jako fan basketu wolę obejrzeć mecze w niższych ligach, właśnie wstąpiłem do fanclubu Rysi Sochaczew, trzeci poziom rozgrywkowy. Podobnie w futbolu wolę pójść na B-klasową Słupię Sulęczyno niż na mecz Ekstraklasy. Dlaczego? Bo jest fajnie i grają swojacy.
W Bytomiu była kiedyś świetna drużyna Stal Bobrek, stworzył ją niesamowity Jan Stankowski, dla którego nie istniały rzeczy niemożliwe. Ten wszechmocny działacz przyjeżdżał do Warszawy służbowym rolniczym Tarpanem, pod gmachem PZKosz. przebierał się z kombinezonu w garnitur i negocjował kontrakty najlepszych koszykarzy.
Zanosi się na upadek pięściarstwa olimpijskiego. Uparcie trzymam się tej nazwy pięknej dyscypliny zwanej kiedyś szermierką na pięści. Dziś, po zepsuciu jej walkami opasłych celebrytów w klatce, to „mordobicie”. Zmarły przedwcześnie wielki mistrz ringu Grzegorz Skrzecz powtarzał mi, że bokser to rasa psa, a zawodnicy w rękawicach to pięściarze. Wkurzony polityką marionetki Putina Umara - nomen omen - Kremlowa Międzynarodowy Komitet Olimpijski całkiem poważnie rozważa wycofanie jednej z najstarszych w olimpijskim programie dyscyplin. Ech, łza się w oku kręci... Polacy zdobyli w ringu 43 medale olimpijskie, a Jerzy Kulej to idol mojego pokolenia. Polecam świetny film o nim, właśnie wszedł na ekrany kin. Przy okazji ruszymy z fotela cztery litery, film w kinie to magia, coś zupełnie innego niż seriale oglądane z kanapy. Tylko bez chipsów i frytek proszę. Otyłość polskiego społeczeństwa przeraża.
Jerzy Kulej to idol mojego pokolenia. Polecam świetny film o nim, właśnie wszedł na ekrany kin. Przy okazji ruszymy z fotela cztery litery… Fot. Grzegorz Press_Watchout Studio
Co to się porobiło! Softball, breakdance, futbol flagowy, lacrosse pod olimpijską flagę, a pięściarstwo precz. Czekam na mój ukochany teqball, w którym Polacy są bardzo mocni, a gra propagowana przez Ronaldinho piękna. Jako jedyna dyscyplina przyciągnęła tłumy w trakcie ubiegłorocznych igrzysk europejskich w Krakowie. Adrian Duszak i Marek Pokwap - radzę zapamiętać te nazwiska - to polskie gwiazdy teqballa.
O meczu Polska - Portugalia za tydzień, dzisiejsza potyczka z Chorwacją rozjaśni obraz.