Sport

Pierwszy raz na „Stalówce”

Ruch jeszcze nigdy nie wygrał w Stalowej Woli. Teraz każdy inny wynik niż zwycięstwo będzie ogromnym rozczarowaniem.

W Chorzowie mocno liczą na umiejętności strzeleckie Somy Novothny'ego (z lewej). Fot. Norbert Barczyk/Press Focus.pl

RUCH CHORZÓW

W Legnicy chorzowianie otrzymali zimny prysznic, chłodzący nastroje po dwóch jakże udanych spotkaniach pod wodzą Dawida Szulczka. Potem przyszła szybka rehabilitacja z trzecioligowym Podhalem Nowy Targ w Pucharze Polski, a teraz nadszedł czas na wyjazd do Stalowej Woli. Beniaminek z Kotliny Sandomierskiej to najsłabsza drużyna I ligi, zamykająca tabelę z 2 punktami w 10 spotkaniach.

Nie mają innych planów

Stalowa Wola to miasto powstałe w 1938 roku jako część Centralnego Okręgu Przemysłowego. Ówczesny polski minister Tadeusz Kasprzycki nazwał ten projekt „stalową wolą narodu polskiego wybicia się na nowoczesność” i stąd wzięła się nazwa miasta. Ruch zbyt wielu okazji, by mierzyć się ze „Stalówką” nie miał, bo tylko 11, w których zaliczył 3 wygrane i 3 porażki. Ostatnio mierzył się z nią w drugoligowym sezonie 2018/19, dwukrotnie remisując i... spadając do III ligi. Co ciekawe, „Niebiescy” nigdy w Stalowej Woli nie wygrali. Wszystkie swoje zwycięstwa zaliczyli przy Cichej, nie tracąc w nich ani jednego gola. Teraz będzie idealna okazja do przełamania, bo nikt nie ma wątpliwości, kto będzie w niedzielę faworytem. – Musimy zdobyć 3 punkty. Widzimy tabelę i że Stal jest na ostatnim miejscu, ale takie spotkania są najtrudniejsze. Nie mamy jednak żadnych innych planów niż pojechać tam i zabrać 3 punkty do domu. Nieważne jak, po prostu musimy to zrobić – powiedział napastnik Ruchu Soma Novothny.

Potrzeba stalowych nerwów

Węgier ma sporo racji, bo Stal w Pucharze Polski mocno postawiła się faworyzowanej Arce Gdynia, odpadając z nią dopiero po karnych. Oczywiście zespół z Pomorza wystawił dość rezerwowy skład, podczas gdy „Stalówka” aż tak bardzo nie rotowała, ale to może tylko wpłynąć na dodatkowe zmęczenie ekipy beniaminka w niedzielę. Pod względem personalnym kadra Stali nie rzuca na kolana, w dodatku miesiąc temu jej piłkarze wystosowali publiczny list, informując o braku płynności klubu w wypłacaniu pieniędzy. „Co miesiąc są problemy (…), raz mniejsze, raz większe” – pisali wówczas. Nie zapłacono im także premii za awans. W sprawę wplątał się nawet prezydent Stalowej Woli Lucjusz Nadbereżny. "Klasyka gatunku. Jak piłkarze przegrywają kolejny mecz to wina moja i miasta" – pisał na portalu X. W Stalowej Woli nie jest więc kolorowo, a potrzebne są... stalowe nerwy.

Ostatnio miał problemy

W niedzielnym meczu z punktu widzenia Ruchu kluczowa może być postawa napastników. W Chorzowie bardzo liczą na wspomnianego Novothny'ego, który z Podhalem zdobył swoją drugą bramkę w sezonie, przełamując się po dwumiesięcznej stagnacji. – Jestem bardzo szczęśliwy z tego gola – mówił Węgier. – W ostatnich meczach miałem problemy. Walczyłem, dawałem z siebie wszystko, ale niestety zawsze marnowałem okazje. Teraz nareszcie trafiłem i chociaż to „tylko” puchar, to mam nadzieję, że będzie to dla mnie nowy początek w zdobywaniu bramek. Miałem jeszcze drugą okazję, ale "przeciągnąłem" ją. Bramkarz dobrze wyszedł, a ja popełniłem błąd. Najważniejsze, że wygraliśmy 2:0, choć mogliśmy zamknąć to spotkanie już w pierwszej połowie. Mieliśmy karnego czy uderzenie do pustej bramki. Ważne, że się udało, bo widzieliśmy, że w innych pucharowych spotkaniach mocne zespoły miały problemy. To bardzo istotne, że nasz awans nie był zagrożony i kontrolowaliśmy mecz – powiedział snajper.

Teraz pójdzie z górki

Również trener Dawid Szulczek przyznał, że bardzo liczył na przełamanie Novothny'ego, tak jakby szykując go właśnie na Stalową Wolę.Chcieliśmy, żeby Soma strzelił gola, bo miał w tym sezonie kilka sytuacji i zawsze coś stawało na drodze. Zależało nam na tym, żeby się przełamał. Wiedzieliśmy, że jeśli nie zrobi tego w Nowym Targu, to zrobi to przed przerwą na kadrę. Cieszymy się, że zdobył tę bramkę i teraz pójdzie już z górki – przyznał szkoleniowiec. W piątek „Niebiescy” mieli wolne, by odpowiednio zregenerować się po środowym spotkaniu na sztucznej murawie. Teraz na radarze mają już tylko „Stalówkę”.

Piotr Tubacki