Erik Exposito miał sporo powodów do uśmiechu. Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus


Pierwszy dobry sezon

Erik Exposito po raz pierwszy odkąd trafił do Polski, zademonstrował pełnię swoich możliwości.


Snajperzy wystąp!

W minionym sezonie pod względem zdobyczy bramkowej Erik Exposito nie miał sobie równych. Napastnik Śląska przeżywał w zakończonych w ubiegły weekend rozgrywkach najlepszy sezon, odkąd trafił do Polski. 19 strzelonych przez niego bramek jest oczywiście tylko liczbą, jednak pokazuje ona, jak bardzo zmienił się Hiszpan w ciągu kilku miesięcy. Od 2019 roku, gdy po raz pierwszy zagrał w barwach Śląska, był regularnie krytykowany. Nie miał w Polsce opinii snajpera, który jest w stanie odmienić losy rywalizacji. Tymczasem 27-latek, z pomocą trenera Jacka Magiery, został liderem zespołu, a przy okazji królem strzelców. Mało kto mógł się tego spodziewać, bo w sezonie 2022/23 strzelił 7 goli. We wcześniejszych rozgrywkach na polskich boiskach tylko raz zdobył dwucyfrową liczbę bramek (11). Właśnie dlatego forma Exposito jest tak szokująca. Choć był to dopiero pierwszy tak dobry sezon w wykonaniu piłkarza urodzonego na Teneryfie, najprawdopodobniej już w trakcie letniego okna transferowego będzie szukał nowego miejsca do grania w piłkę.

Exposito osiągnął spory sukces i nie chodzi tylko o indywidualne zdobycze. Przede wszystkim poprowadził zespół do 2. miejsca. Oczywiście kibice z Wrocławia mogą czuć niedosyt, bo Śląskowi nie udało się zdobyć złotego medalu, ale przecież to drużyna, która w sezonie 2022/23 walczyła o utrzymanie... Exposito wziął odpowiedzialność za wynik na swoje barki. Dzięki trenerowi Magierze został kapitanem i udowodnił, że ten się nie pomylił.

Warto zauważyć, że Hiszpan jest jednym z najmniej bramkostrzelnych królów strzelców w ostatnich latach. Wciąż daleko mu do słabego wyniku Marca Guala, który z 15 golami został najlepszym strzelcem w lidze (2022/23), ale porównując go do innych królów w ostatnich 10 sezonach, osiągnął trzeci najgorszy wynik. Swoim dorobkiem wyprzedza właśnie Guala oraz Marco Paixao i Marcina Robaka (obaj zostali koronowani w sezonie 2016/17, a zdobyli wówczas po 18 bramek). Reszta najlepszych strzelców w ostatniej dekadzie przebiła barierę 20 goli.

Ciekawą postacią w czołówce klasyfikacji strzelców jest Ilja Szkurin. Białorusin powrócił do polskiej ligi po roku gry w Maccabi Petach Tikwa. Wcześniej został ściągnięty przez Raków, w którym Marek Papszun nie dał mu szansy na rozwinięcie skrzydeł. Gdy 24-latek trafił do Stali, mógł pokazać swoje umiejętności, wyróżniając się na tle partnerów z zespołu. Jego siła fizyczna, a przede wszystkim zmysł strzelecki, doprowadziły go do 16 goli w sezonie. Jeszcze zimą dyskutowano na temat jego ewentualnych przenosin z Mielca. Szkurin pozostał w zespole Kamila Kieresia, dzięki czemu mógł podszlifować dorobek bramkowy. Kibice Stali z pewnością na długo zapamiętają jego październikowy występ przeciwko Legii, w którym strzelił bramkę i zaliczył 2 świetne asysty, praktycznie samodzielnie zdobywając 3 punkty.

Docenić trzeba także ofensywnych piłkarzy Jagiellonii. Co prawda zabrakło w zespole z Białegostoku jednego piłkarza, który liczbą trafień zdominowałby resztę, ale aż trzech graczy „Dumy Podlasia” osiągnęło pułap dwucyfrowy. Po 12 bramek mają Jesus Imaz i Afimico Pululu. Ponadto 10 razy na listę strzelców wpisywał się wahadłowy Bartłomiej Wdowik. Tylko gola mniej od niego strzelili Nene i Kristoffer Hansen. Dlatego właśnie Jagiellonia była najskuteczniejszą drużyną w lidze, pomimo braku jednego, wybijającego się od reszty snajpera.

Kacper Janoszka