Sport

Pierwsze śliwki robaczywki

Po 17 latach do Gliwic wróciła piłka ręczna na najwyższym poziomie. Inauguracja sezonu nie zakończyła się sukcesem, ale są powody do optymizmu.

Edyta Byzdra (w wyskoku) sześciokrotnie znalazła drogę do elbląskiej siatki. Fot. Orlen Superliga

Prawie pełna hala kibiców (400 osób), w sporej części ubranej w koszulki i szaliki JKS-u Jarosław, wiele byłych znakomitych zawodniczek Sośnicy i reprezentacji Polski, prezydent Katarzyna Kuczyńska-Budka symbolicznie rozpoczynająca spotkanie - tak wyglądał powrót - po 17 latach - szczypiorniaka do najwyższej klasy rozgrywkowej w Gliwicach.

Sośnica, dzięki udanej aplikacji o „dziką kartę” Orlen Superligi i mocnemu, finansowemu wsparciu miasta, wróciła do elity, choć ze względu na przejęcie drużyny z Jarosławia i związane z tym ogromne wyzwanie organizacyjno-logistyczne, sezon zaczęła tydzień później od reszty stawki. To zamieszanie było widoczne w poczynaniach miejscowej drużyny, jednak jeszcze trochę czasu minie, nim podopieczne Michała Kubisztala przystosują się do nowych warunków.

Zaczęło się nerwowo z obu stron, sporo było niewymuszonych błędów i tak mecz toczył się do końca. Pierwszego gola rzuciła Aleksandra Zych, a historyczną bramkę dla Sośnicy zdobyła Edyta Byzdra w 6 minucie. Z kolei pierwsze i jedyne prowadzenie gliwiczanek było zasługą Natalii Dmytrenko (4:3 w 11 min), a potem inicjatywę przejęły zawodniczki z Elbląga, które prowadzenia już nie oddały. Trzeba jednak przyznać, że Sośnica twardo walczyła przez pełne 60 minut, mecz się dobrze oglądało. Spiker zachęcał do dopingu „Jadymy durś, ma być wieczny hałas” i hałas był, tyle że w momencie, gdy miejscowe zbliżały się do Startu na trafienie (6:7 w 19 min) lub doprowadzały do remisu (9:9 w 24 min), doświadczenie przyjezdnych brało górę, bo „odlatywały” na 3-4 trafienia (14:17 w 41 min, 17:21 w 50 min). Końcówka jednak była bardzo emocjonująca. Gdy doskonale spisująca się Weronika Kordowiecka - przy wyniku 20:21 w 58 minucie - obroniła karnego Klaudii Grabińskiej, odżyły nadzieje miejscowych na dobry wynik, ale dwie kolejne straty, dwa rzuty „Energetycznych” do pustej bramki i ich porażka stała się faktem. - Było dużo nerwów, ale kibicom mecz mógł się podobać - komentowała liderka gości i MVP spotkania, Aleksandra Zych. - Jesteśmy w trakcie budowy zespołu, w każdym meczu zdobywamy doświadczenie, ale walczymy o każdą piłkę i dlatego cieszymy się z wygranej.

Nosa na kwintę nie spuszczały miejscowe zawodniczki, bo mimo przegranej dało się zauważyć powody do optymizmu, że w kolejnych meczach wszystko powinno „zatrybić”. - Jestem bardzo zadowolona, że walczyłyśmy. Niestety samą walką nie wygrywa się meczów - bardzo rozsądnie analizowała Aleksandra Dorsz. - Oprócz nie najlepszej skuteczności decydujące były nasze niewymuszone błędy. Zabrakło też zimnej głowy. Weronika spisała się na medal (Kordowiecka - bramkarka Sośnicy została najlepszą zawodniczką Sośnicy - dop. red.). Była w kapitalnej formie, szkoda, że jej nie pomogłyśmy. No cóż - pierwsze śliwki robaczywki i nauczka na kolejne mecze. Teraz mamy tydzień na przygotowanie się do starcia z Gnieznem. W nim również obiecujemy walkę.

SPR Sośnica Gliwice - Energa Start Elbląg 21:24 (10:13)

SOŚNICA: Kordowiecka 1, Musakova, Kubisztal - Kostuch 3/2, Byzdra 6, Kozimur 3, Dorsz 3, Guziewicz, Dmytrenko 2, Dębiak 1, Leśniak 1, Szczotka 1, Novais Bancilon, Strózik, Tukaj. Kary: 6 min. Trener Michał KUBISZTAL.

START: Ciąćka - Tarczyluk 3, Kubiszova 2, Dworniczuk 2, Grabińska 5/3, Zych 6, Szczepanek 1, Peplińska 1, Pahrabicka 2, Kuźmińska 2, A. Wiśniewska. Kary: 4 min. Trener Magdalena STANULEWICZ.

Zbigniew Cieńciała