Pierwsze koty za płoty?

Trener Arki Wojciech Łobodziński musiał przełknąć gorzką pigułkę, jaką była porażka ze Stalą Rzeszów. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus

Pierwsze koty za płoty?

Trener Arki Wojciech Łobodziński uważa, że przegrany mecz ze Stalą Rzeszów był typowym pojedynkiem na remis.

ARKA GDYNIA

Nie takiej inauguracji sezonu 2024/25 spodziewali się kibice Arki Gdynia, a zwłaszcza piłkarze i trenerzy tej drużyny. Po porażce w Rzeszowie ze Stalą żółto-niebiescy znaleźli się w strefie spadkowej, za ich plecami są tylko Odra Opole i Warta Poznań. Nadszarpniętą w 1. kolejce reputację mogą podreperować w nadchodzący poniedziałek (29 lipca, godz. 20.30), gdy do Gdyni przyjedzie spadkowicz z ekstraklasy, ŁKS Łódź.


Zabrakło im intensywności


Mimo porażki z zespołem trenera Marka Zuba szkoleniowiec zespołu z Trójmiasta, Wojciech Łobodziński, nie rozdzierał szat. - To była smutna inauguracja w naszym wykonaniu - przyznał „Łobo”. - Gospodarze zagrali bardzo ambitnie. W pierwszej połowie bardzo szybko i łatwo kreowaliśmy sobie sytuacje do zdobycia gola. Mieliśmy niezłą intensywność i naprawdę graliśmy dobrze przez 30 minut, ale później coś się zacięło. Na pewno można było inaczej ten mecz poprowadzić. Potem zabrakło nam intensywności, dlatego dokonałem zmian, chociaż - trzeba sobie szczerze powiedzieć - niewiele one nam przyniosły. Stal mocno zagęszczała środek pola i grała z kontry, co, nawiasem mówiąc, robiła bardzo dobrze. W decydującej o losach meczu sytuacji nie ustrzegliśmy się błędów. Moim zdaniem był to typowy mecz na remis. Daleko idących wniosków po pierwszym meczu nie można wyciągać, ponieważ jeszcze nikt nie awansował, ani nikt nie spadł. Jakiś zalążek jednak jest, można o czymś myśleć na przyszłość. Mimo tej porażki patrzymy optymistycznie do przodu. Czy ostrzegałem swoich zawodników przed Jesusem Diazem? Oczywiście, ale nie tylko przed nim. Kolumbijczyk jest zawodnikiem grającym bardzo agresywnie, dobrze utrzymującym piłkę, ma bardzo dużo atutów ofensywnych. Na pewno był wyróżniającą się postacią w swoim zespole.


Żadne tłumaczenie


Faktem jest, że w letnim okienku transferowym Arka straciła kilku wyróżniających się piłkarzy. 23-letni pomocnik Olaf Kobacki przeniósł się na Wyspy Brytyjskie, zasilając angielski Sheffield Wednesday, O trzy lata starszy Sebastian Milewski zdecydował się na przeprowadzkę do beniaminka ekstraklasy, GKS-u Katowice. Z zespołem trenera Łobodzińskiego pożegnali się także między innymi bramkarz Martin Chudy, pomocnik Marcel Predenkiewicz (Polonia Warszawa), pomocnik z Wybrzeża Kości Słoniowej Alassane Sidibe (Atalanta Bergamo), obrońca Bartosz Rymaniak czy napastnik Hubert Turski (Górnik Łęczna).

Ich strata nie jest jednak żadnym tłumaczeniem, ponieważ gdynianie zakontraktowali kilku nowych zawodników. Do Arki trafili bramkarz Damian Węglarz z Chrobrego Głogów, defensywę wzmocnił Kike Hermoso z CF Rayo Majadahonda, a do drugiej linii pozyskano między innymi Joao Oliveirę z Debreceni VSC, Michała Rzuchowskiego ze Śląska Wrocław czy Hide Vitalucciego z Chojniczanki. W ataku najlepszego snajpera Arki Karola Czubaka będzie wspierał pozyskany z krakowskiej Wisły Szymon Sobczak.


Falstart do przełknięcia


W poniedziałek komplet punktów pozostał na Podkarpaciu. Porażka na inaugurację niewątpliwie jest rozczarowaniem dla sympatyków żółto-niebieskich, bo wszyscy liczyli na udane wejście w nowy sezon. W praktyce okazało się, że transfuzja krwi nie pozostała bez wpływu na jakość gry. Do tego potrzeba czasu, ale Wojciech Łobodziński nie ma go za wiele. Czy w najbliższy poniedziałek po godzinie 22 będzie w lepszym nastroju niż po pierwszym meczu?

Bogdan Nather