Vitor Roque (w środku) zastąpił w ataku zawieszonego za kartki Roberta Lewandowskiego. Fot. IPA/SIPA USA/PressFocus


Pierwsza wygrana Jóźwiaka

Barcelona chciała zwycięstwem dogonić w tabeli Real, a ten, po meczu na trudnym terenie, znów uciekł.


HISZPANIA

Nie zobaczyliśmy w minionej kolejce ligi hiszpańskiej Roberta Lewandowskiego. Jego absencja nie była jednak spowodowana decyzją Xaviego Hernandeza, a zawieszeniem za nadmiar żółtych kartek. Polak nie mógł więc pomóc Barcelonie podczas wyjazdowej potyczki przeciwko Cadizowi. Zespół z południowo-zachodniej części kraju udowodnił mistrzom z Katalonii, że potrafi postawić się największym. Wielokrotnie „Blaugranę” musiał ratować Marc-Andre ter Stegen, który bronił wyśmienicie. Ostatecznie zespół z Kadyksu nie był w stanie pokonać niemieckiego golkipera, a Barcelona zdołała zdobyć jedną bramkę. Na listę strzelców nie wpisał się zastępujący Lewandowskiego Vitor Roque, a Joao Felix, który popisał się strzałem przewrotką z bliskiej odległości.


Myślami w Lidze Mistrzów

- Wiedzieliśmy, że będziemy cierpieć w tym spotkaniu. Cadiz to zespół uporządkowany i agresywny, który zdecydowanie poprawił swoją grę w pressingu. Zagraliśmy jednak profesjonalnie. Przecież musieliśmy wygrać, żeby wywrzeć presję na Realu Madryt – stwierdził po spotkaniu Xavi. Szkoleniowiec był zadowolony z trzech punktów, ale nie ma czasu na świętowanie. Barca już we wtorek weźmie udział w ćwierćfinałowym rewanżu Ligi Mistrzów, walcząc o utrzymanie zwycięstwa z pierwszego meczu przeciwko PSG. – Nie zdecydowałem się jeszcze, na jaki skład postawie. Zostały nam dwie sesje treningowe. Przez chwilę delektujemy się zwycięstwem, a od niedzieli się przygotowujemy – zaznaczył hiszpański trener.


Przewaga topnieje

Innym zespołem, który we wtorek rozegra swój mecz w LM, jest Atletico. „Los Colchoneros” mierzyli się w sobotę w hicie kolejki z Gironą. Mając w pamięci, że na początku stycznia Katalończycy byli w stanie zwyciężyć z nimi 4:3, kibice oczekiwali równie ciekawego starcia. Podopieczni Michela błyskawicznie ruszyli do ataku i od 4 minuty byli na prowadzeniu. Girona nie była jednak w stanie zakończyć meczu zwycięstwem. Atletico jeszcze w I połowie wygrywało 2:1, a mecz zakończył się wynikiem 3:1.

Jak to zwykle bywa w La Lidze, nie zabrakło także kontrowersji. Przy stanie 1:1, w 45 minucie, defensor madryckiego zespołu Reinaldo „potrącił” w polu karnym Savio. Sądzono, że sędzia musi podyktować rzut karny, lecz nawet nie sięgnął po gwizdek. – Myślę, że VAR powinien powiedzieć sędziemu, żeby spojrzał na tę sytuację przy monitorze – stwierdził szkoleniowiec Girony, który jednak nie zwalił całej winy za porażkę na zespół arbitrów. – Popełnialiśmy błędy i nie broniliśmy dobrze. Gol dał nam kontrolę, ale byliśmy bardziej cofnięci w obronie niż zwykle – zauważył 48-latek. Zwycięstwo Atletico pozwoliło przybliżyć się drużynie Diego Simeone do Girony. Ekipa z Katalonii wciąż znajduje się na 3. miejscu, ale nad piłkarzami ze stolicy ma tylko 4-punktową przewagę.


Pomógł rykoszet

Za to na szczycie tabeli wciąż znajduje się Real Madryt, który w sobotę zaliczył zwycięstwo na trudnym terenie. Na Majorce wiele zespołów w tym sezonie ma spore problemy ze zdobywaniem punktów, jednak ekipa Carlo Ancelottiego dodała do swojego bilansu 3 punkty. Bohaterem spotkania został Aurelien Tchouameni, który zdobył jedyną bramkę. Francuz zdecydował się na strzał z dystansu, piłka po drodze do bramki zahaczyła o nogę zawodnika Mallorki – co zmyliło golkipera – i trafiła do siatki. – W taki czy inny sposób Real i tak zdobyłby bramkę – powiedział po spotkaniu Javier Aguirre, opiekun drużyny z Balearów, który był świadomy tego, że „Królewscy” byli po prostu lepsi. Strzał Tchouameniego, choć przypadkowo zapewnił Realowi zwycięstwo, był tylko dowodem na to, że madrytczycy przez 90 minut trzymali rękę na pulsie.


Na pocieszenie

Niespodziewanie zwycięstwo osiągnęli piłkarze z Grenady. Przedostatnia drużyna w lidze w tym sezonie jest skazana na spadek, ale w niedzielę udało jej się pokonać Deportivo Alaves. Dzięki temu przerwała fatalną serię meczów bez porażki, która trwała od 3 stycznia, gdy drużynie prowadzonej wtedy przez Alexandra Medinę udało się pokonać Cadiz. Mediny w zespole z południa Hiszpanii już nie ma, miesiąc temu zastąpił go Jose Ramon Sandoval i już osiągnął mały sukces. Dzięki niedzielnemu starciu o smaku zwycięstwa przypomniał sobie Kamil Jóźwiak, który w Hiszpanii do tej pory jeszcze nie zdobył 3 punktów. Skrzydłowy grał od pierwszego gwizdka. Inny z Polaków w Granadzie, Kamil Piątkowski, nie jest ulubieńcem nowego szkoleniowca, bo pod jego wodzą nie dodał do swojego bilansu choćby minuty spędzonej na boisku.


Kacper Janoszka

 

Betis – Celta 2:1 (0:0)

1:0 – Miranda (53), 2:0 – Fekir (83), 2:1 – Larsen (90+1)


Atletico – Girona 3:1 (2:1)

0:1 – Dowbyk (4), 1:1 – Griezmann (34, karny), 2:1 – Correa (45+6), 3:1 – Griezmann (50)


Rayo – Getafe 0:0


Mallorca – Real Madryt 0:1 (0:0)

0:1 – Tchouameni (48)


Cadiz – Barcelona 0:1 (0:1)

0:1 – J. Felix (37)


Las Palmas – Sevilla 0:2 (0:1)

0:1 – En-Nesyri (43), 0:2 – Lukebakio (90+3)


Granada – Alaves 2:0 (2:0)

1:0 – Uzuni (9, karny), 2:0 – Boyre (38)


Athletic – Villarreal 1:1 (0:0)

1:0 – Sancet (66), 1:1 – Parejo (90+5, karny)

Mecz Sociedad – Almeria zakończył się po zamknięciu numeru.

 

1-4 - LM, 5 - LE, 6 - LKE, 18-20 - spadek


Strzelcy

17 – Dowbyk (Girona),

16 – Bellingham (Real M.), Budimir (Osasuna),

15 – Mayoral (Getafe),

14 – Morata (Atletico), Sorloth (Villarreal).