Sport

Pierwsza porażka Bruk-Betu

Ktoś w końcu pokonał niecieczan. W 1/32 finału Pucharu Polski zrobił to GKS Katowice.

Jakub Antczak (z prawej) zdobył pierwszego gola w barwach GieKSy. Fot. PAP/Łukasz Gągulski

W poprzednim sezonie przygoda GKS-u Katowice w Pucharze Polski zakończyła się błyskawicznie. Już w 1/32 finału podopieczni trenera Rafała Góraka ulegli Górnikowi Zabrze (0:4) i tym samym pożegnali się z rozgrywkami. Ta sytuacja miała się nie powtórzyć w bieżących rozgrywkach, choć losowanie nie było łaskawe dla katowiczan. W końcu w pierwszej rundzie trafili oni na lidera I ligi, który w tym sezonie jeszcze nie przegrał. Mimo tego szkoleniowiec GKS-u zdecydował się na wystawienie eksperymentalnego składu. Dał szansę piłkarzom, którzy w tym sezonie pełnili głównie funkcje rezerwowych. Z optymalnej pierwszej jedenastki w Niecieczy od pierwszej minuty zagrali tylko Lukas Klemenz i Mateusz Kowalczyk. Tym samym swój debiut w zespole zaliczył bramkarz Rafał Strączek.

Osłabieni od startu

Jak się okazało, golkiper odegrał bardzo ważną rolę. W 13 minucie posłał dalekie podanie pod pole karne przeciwnika. O piłkę powalczył Mateusz Mak i był na tyle szybki, że zmusił Arkadiusza Kasperkiewicza do faulu. Problem defensora z Niecieczy polegał na tym, że Mak wychodził już na czystą pozycję. Dlatego sędzia Piotr Urban nie miał wątpliwości i pokazał Kasperkiewiczowi czerwoną kartkę. Od tego momentu GieKSa poszukiwała możliwości do zdobycia gola. Co prawda brakowało jej klarownych sytuacji, ale mimo to była w stanie zdobyć pierwszego gola w spotkaniu. Wystarczyło jedno dalekie podanie z autu w wykonaniu Kowalczyka, żeby w polu karnym Bruk-Betu doszło do zamieszania. Obrońcy nie upilnowali wbiegającego w „16” Bartosza Jaroszka (pierwszy występ w sezonie), a ten umieścił piłkę w siatce.

Zmotywowani do ataku

Wydawało się, że grający w przewadze katowiczanie spokojnie „dowiozą” prowadzenie do ostatniego gwizdka. Tymczasem gospodarze jeszcze w pierwszej połowie potrafili odpowiedzieć. Kacper Karasek w 45 minucie dośrodkował piłkę z rzutu wolnego. Zrobił to w taki sposób, że futbolówka zmierzała w stronę bramki. Podania 22-latka nie przeciął żaden z zawodników, co zmyliło Strączka. Bramkarz nie zdążył skutecznie interweniować, a Karasek cieszył się z trafienia.

Gol do szatni był bodźcem motywacyjnym dla ekipy z Niecieczy, która po zmianie stron szukała kolejnych okazji na gola. Trener Brosz zdecydował się na wzmocnienie formacji ofensywnej i od razu po rozpoczęciu drugiej połowy na murawie pojawił się napastnik Andrzej Trubeha, który zastąpił pomocnika Macieja Ambrosiewicza. Roszada przyniosła odpowiedni skutek, bo katowiczanie zostali zepchnięci do defensywy. Napór gospodarzy trwał przez dziesięć minut, ale nie przyniósł gola. GKS w końcu się przebudził i obraz meczu znów stał się bardziej wyrównany.

Ostatni cios

Dzięki temu, że GieKSa znów zaczęła odwiedzać pole karne Adriana Chovana, mogła starać się o strzelenie gola. Zrobił to Jakub Antczak. Skrzydłowy w 66 minucie przyjął piłkę przed polem karnym, minął jednego zawodnika i oddał strzał. Piłka po drodze do bramki odbiła się jeszcze od jednego z defensorów, przez co zmyliła bramkarza Termaliki i GKS znów prowadził jedną bramką. Co ciekawe, gol padł po kilku minutach od wejścia na boisko bardziej ogranych w lidze Oskara Repki, Adriana Błąda, Sebastiana Bergiera i Grzegorza Rogali.

Ostatnie minuty należały do ekipy Bruk-Betu. Po raz kolejny, tak jak na początku drugiej połowy, gospodarze potrafili zagrozić Strączkowi i całej defensywie z Katowic. Starania pierwszoligowca poszły na marne – bramkarz GKS-u nie dopuścił do utraty kolejnego gola.

Kacper Janoszka

Bruk-Bet Termalica Nieciecza – GKS Katowice 1:2 (1:1)

0:1 – Jaroszek, 19 min, 1:1 – Karasek, 45 min, 1:2 – Antczak, 66 min

BRUK-BET: Chovan – Kasperkiewicz, Isik, Spendlhofer – Hilbrycht (74. Zawijski), Ambrosiewicz (46. Trubeha), Dombrowskij, Strzałek (18. Putiwcew), Wolski – Karasek (90+1. Mrozek), Fassbender (74. Zapolnik). Trener Marcin BROSZ.

GKS: Strączek – Jaroszek, Klemenz, Komor – Czerwiński, Milewski, Kowalczyk (61. Repka), Marzec (61. Rogala) – Antczak (90+1. Bród), Mak (61. Bergier), Galan (61. Błąd). Trener Rafał GÓRAK.

Sędziował Piotr Urban (Warszawa). Żółte kartki: Spendlhofer - Galan, Marzec. Czerwona kartka Kasperkiewicz (13. faul).


ZESTAW PAR I RUNDY (1/32 FINAŁU)PUCHARU POLSKI

Środa



Środa, 2 października