Sport

Pierwsza porażka

W trzech poprzednich meczach na własnym boisku Miedź zdobyła komplet punktów, w piątek poległa w potyczce z Arką Gdynia.

Gruzin Tornike Gaprindaszwili (z prawej) mógł „zaszachować” Miedź już na początku piątkowego meczu. Fot. twitter Miedzi

Kibice Miedzi Legnica bardzo liczyli na „odnowienie znajomości” z Wojciechem Łobodzińskim, byłym trenerem swojej drużyny, ale w tym tygodniu niespełna 42-letni szkoleniowiec rozwiązał kontrakt z Arką i w piątkowym meczu w Legnicy na ławce rezerwowych zastąpił go dotychczasowy asystent, Tomasz Grzegorczyk. Zmiana trenera nie wpłynęła deprymująco na gości, którzy od pierwszego gwizdka sędziego Marcina Kochanka ruszyli odważnie do ataku. Już w 5 minucie gdynianie zmarnowali wyborną okazję do zdobycia gola. Tornike Gaprindaszwili wpadł w pole karne rywali, „nawinął” dwóch obrońców Miedzi i z 6 metrów posłał futbolówkę obok bramki! Coś nieprawdopodobnego! Jeden z kibiców Arki widząc fuszerkę Gruzina pytał na platformie X: „Naprawdę nie mam pojęcia, kiedy on się wreszcie przełamie”.

W 10 minucie nie popisał się z kolei Szwajcar Joao Oliveira, który wdarł się w pole karne gospodarzy ze skrzydła, ale huknął nad poprzeczką. Niewykorzystane sytuacje zemściły się na przyjezdnych w 28 minucie, gdy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego w zamieszaniu podbramkowym najwięcej sprytu i zimnej krwi wykazał obrońca Mateusz Grudziński, który z kilku metrów umieścił futbolówkę w bramce strzeżonej przez Damiana Węglarza. Radość podopiecznych Ireneusza Mamrota nie trwała długo, bo już w 31 minucie do wyrównania doprowadził - strzałem po ziemi - najlepszy snajper żółto-niebieskich, Karol Czubak. Jakub Wrąbel był bezradny i musiał wyjąć piłkę z siatki.

W II połowie legniczanie zakasali rękawy i sprawiali dużo korzystniejsze wrażenie niż ich rywale. Bramkarz gdynian Damian Węglarz musiał zwijać się jak w ukropie, by obronić groźne strzały Bartosza Kwietnia (63 min), czy Bendika Miocza (72 min). Arbiter z Tarnowa Opolskiego do regulaminowego czasu gry doliczył aż 7 minut, z których potem wyszło 18 minut (!), a w 98 minucie podyktował rzut karny dla gdynian za zagranie ręką Floriana Hartherza. Piłkę na „wapnie” ustawił Szymon Sobczak i nie pomylił się, zapewniając swojej drużynie komplet punktów.

Bogdan Nather