Rafał Janicki będzie w najbliższej ligowej kolejce pauzowal. Fot. Artur Kraszewski/Pressfocus.pl


Pieniądze są blisko

Na dniach piłkarze Górnika mają otrzymać płacowe zaległości.


GÓRNIK ZABRZE

Już trwają przygotowania do sobotniego meczu z Jagiellonią. Mecz „górników” z liderem ekstraklasy jest jednym z najważniejszych wydarzeń 23. kolejki. Wiosenna pogoda sprawia, że może być spora widownia i takież... wpływy.


Czekanie na przelewy

Przypomnijmy, że z powodu zaległości płacowych w piątek zawodnicy nie wyszli na trening. To bezprecedensowa sytuacja w ekstraklasie, przypominająca to, co było lata temu. Kapitana zabrzan Erika Janżę, który w niedzielnym meczu z Widzewem po kłopotach zdrowotnych pokazał się już na ligowych boiskach, pytamy, czy w trakcie swojej długiej kariery spotkał się z podobną sytuacją. - Tak, ale gdy miałem... 18 lat i mieszkałem u mamy i taty. Wtedy było łatwiej. Wiemy jak jest w Górniku, że w szatni jest duża grupa zagranicznych piłkarzy. Nie jest łatwo, kiedy wszystko trzeba popłacić, a nie ma przelewu co miesiąc. W innych klubach też takie rzeczy są, ale czemu tak ma być w Zabrzu? Z zewnątrz może wszystko dobrze wygląda, ale nie jest tak fajnie, jak wygląda to na boisku - tłumaczy „Sportowi” reprezentant Słowenii.

Dopytywany jakie deklaracje padły ze strony działaczy klubu, w tym wypadku członków zarządu Tomasza Masonia i Małgorzaty Miller-Gogolińskiej, Janża mówi: - Nie powiem dokładnie co było, jakie były ustalenia, bo to jest decyzja szatni. Zadeklarowano nam pewne rzeczy i tego się trzymamy...

Od piątku sporo się wydarzyło, bo na konto Górnika wpłynęła pierwsza z dwóch rat za transfer Daisuke Yokoty do belgijskiego Gentu. Sprzedany został za ponad 2 mln euro. Taki zastrzyk gotówki powoduje, że wszystkie zaległości w stosunku do piłkarzy i trenerów zostaną wyrównane do końca tego tygodnia - tak przynajmniej słyszymy w klubie. W niektórych wypadkach były to dwumiesięczne zaległości, w niektórych nawet dłuższe. Być może do meczu z „Jagą” zawodnicy przystąpią więc z czystymi głowami, bez zaległości…    


Bez Janickiego

Co na boisku? Pechowcem w przegranym 1:3 meczu z Widzewem okazał się Rafał Janicki. Strzelił wprawdzie bramkę, ale zobaczył też dwie żółte, czyli czerwoną kartkę od Daniela Stefańskiego. Szczególnie pierwsza żółta była dyskusyjna. Zwrócił uwagę sędziemu, że to Górnik powinien wrzucać piłkę z autu. Sędzia zmienił decyzję, bo piłkarz Widzewa (był nim bramkarz Rafał Gikiewicz) pokazał wymownie, że to on odbił piłkę jako ostatni, ale kartki nie anulował. Zabrzanie mogliby wystąpić o anulowanie tego kartonika, ale po namyśle stwierdzili, że nie będą tego robić. Tym samym doświadczonego obrońcy nie zobaczymy na boisku w sobotę, bo w bieżących rozgrywkach ma cztery „żółtka”. Kto „wskoczy” w jego miejsce? Będzie to albo Kryspin Szcześniak, który wiosną stracił miejsce na środku defensywy na rzecz 17-letniego Dominika Szali, albo doświadczony grecki obrońca Kostas Traiantafyllopoulos. Grek w lidze ostatni raz grał jednak dawno, bo w meczu ze Śląskiem na początku października.

A co do anulowanych kartek, to w meczu 6. kolejki z Jagiellonią w Białymstoku czerwoną zobaczył Kamil Lukoszek. Musiał opuścić boisko, a osłabieni „górnicy” mecz z „Dumą Podlasia” przegrali aż 1:4. Po odwołaniu kartka została cofnięta. Stwierdzono, że prowadzący mecz Tomasz Kwiatkowski popełnił błąd, usuwając młodzieżowca z murawy pod koniec I połowy. Punktów jednak nikt nie zwrócił… Michał Zichlarz             

 


2

CZERWONE

kartki w 343 ligowych meczach zobaczył Rafał Janicki. Oprócz wyklucznia w Łodzi w niedzielę, wcześniej czerwoną kartkę oglądał w grudniu 2017 roku, kiedy występował w Lechu Poznań. Boisko opuścił też za dwie żółte kartki w bezbramkowo zremisowanym meczu z Zagłębiem w Lubinie.