Sport

Pięć żabich skoków

Oto niecodzienne wyzwanie: mistrz Polski staje przed bardzo trudną przeprawą logistyczną.

Czy trener Adrian Siemieniec i jego Jagiellonia dadzą sobie radę w najbliższych dniach? Fot. Michal Kosc/PressFocus

JAGIELLONIA BIAŁYSTOK

Drużyna Adriana Siemieńca w dwa tygodnie ma zagrać pięć meczów poza Białymstokiem! Trzeba więc wszystko dokładnie zaplanować: transport, treningi, odpoczynek, regenerację. Zadanie nie wydaje się łatwe, ale szczerze mówiąc – czy może być dla piłkarzy i ich kibiców coś przyjemniejszego niż takie problemy? To działacze muszą się tym razem napocić…

Raz, dwa, trzy, cztery, pięć

Pięć żabich skoków prezentuje się następująco:

– pierwszy do Słowenii; w  środę drużyna leci na mecz Ligi Konferencji z NK Celje (czwartek, 28 listopada, 18.45), mecz zapowiada się ekscytująco,

– drugi do Szczecina; bezpośrednio po meczu zespół przenosi się na Pomorze Zachodnie i tam zagra w lidze z rozpędzoną Pogonią (niedziela, 1 grudnia, 14.45),

– trzeci do Grudziądza; ze Szczecina piłkarze wrócą do siebie, ale czasu starczy ledwie na odetchnięcie, bo czas na trzecie rozgrywki, czyli mecz z Olimpią w 1/8 finału Pucharu Polski (czwartek, 5 grudnia, 14.45),

– czwarty do Krakowa; szybkie przepakowanie i znów trzeba powalczyć o ligowe punkty, tym razem z Puszczą Niepołomice (niedziela, 8 grudnia, 14.45),

– i wreszcie piąty skok do miejscowości Mlada Boleslav; na zakończenie maratonu białostoczanie zagrają w Lidze Konferencji z Czechami (czwartek, 12 grudnia, 21.00).

A to nie koniec

Jeśli komuś wydaje się, że to takie hop-siup, przytoczmy słowa Adriana Siemieńca. – Jako przykład podam nasz wyjazd do Chojnic na mecz w poprzedniej rundzie Pucharu Polski. Znamy drogę, analizujemy czy lepszy będzie autokar czy pociąg. W tym drugim przypadku musielibyśmy jednak dołożyć przesiadki. Dlatego wychodzi nam, że lepszym rozwiązaniem jest autokar i wtedy pojawia się kolejny problem. Okazuje się, że na miejscu nie ma boiska z oświetleniem, chcieliśmy, żeby zawodnicy trenowali po podróży. Ostatecznie dzień przed spotkaniem z Chojniczanką nie trenowaliśmy w ogóle, poza… lekkim rozruchem w hotelu – opowiadał trener.

Żeby było jasne: po piątym skoku zakończą się wprawdzie podróże, ale... jeszcze nie mecze! 19 grudnia Jagiellonia zamknie fazę zasadniczą Ligi Konferencji domowym spotkaniem z Olimpiją Lublana. Nie jest przesądzone, że wówczas będzie ze Słoweńcami walczyła o miejsce w czołowej ósemce, co oznaczałoby bezpośredni awans do 1/8 finału rozgrywek (miejsca 9.- 24. zagrają w 1/16 finału). Wniosek z tego taki, że nieważnych meczów po prostu nie ma.

Będzie ciężko

Trzeba koniecznie zaznaczyć, że najbliższy wyjazdowy mecz – przypomnijmy, że w Słowenii – zapowiada się frapująco. Celje, z którym „Jadze” przyjdzie zmierzyć się w czwartek, do tej pory zdobyło w Lidze Konferencji trzy punkty (pokonując u siebie 5:1 turecki Basaksehir z Krzysztofem Piątkiem w składzie oraz przegrywając na wyjazdach z Vitorią Guimaraes 1:3 i z Betisem Sevilla 1:2). Uwagę zwraca jednak bardzo dobra postawa podopiecznych Alberta Riery przed własną publicznością. Ten trener chce z Celje powtórzyć to, czego dokonał w sezonie 2022/23, prowadząc Olimpiję Lublana: zdobyć zarówno mistrzostwo, jak i krajowy puchar.

Sprawdziło się!

Na zakończenie, żeby nie czuć zmęczenia samą lekturą o trudach – opowieść Janusza Kowalskiego, szkoleniowca Gwarka Zabrze, którego trener Siemieniec był słuchaczem podczas studiów na katowickiej AWF. – Adrian Siemieniec to mój wychowanek – opowiada Kowalski. – Mam z nim ciągły kontakt, piszemy do siebie. Kiedy był studentem, widziałem, że ma potencjał. Zapytałem go, co chce robić w dorosłym życiu. „Być ekstraklasowym trenerem” – odparł bez wahania. Przygotowywałem go, że nie będzie łatwo, bo nie ma za sobą doświadczenia jako piłkarz, więc szanse na taki angaż są małe. „Trenerze, ale ja bardzo chcę, bardzo!” – odpowiedział mi wtedy. Sprawdziło się!

(pacz)