Sport

Pięć centymetrów od podium

Po sześciu dniach rywalizacji biało-czerwoni poddani „królowej sportu" wciąż gonią za pierwszym medalem. Wczoraj o brąz otarła się Anita Włodarczyk.

Anita Włodarczyk była bardzo blisko czwartego krążka olimpijskiego… Fot. PAP / Adam Warżawa

W swoim debiucie na igrzyskach w Pekinie 16 lat temu Anita Włodarczyk była czwarta w konkursie rzutu młotem. I na czwartej pozycji 39-letnia multimedalistka zakończyła także rywalizację w swoim ostatnim - jak zapowiada - olimpijskim występie, w Paryżu. Pomiędzy – w Londynie, Rio de Janeiro i Tokio – była mistrzynią olimpijską.

Przed finałem na Stade de France Polka nie była stawiana w roli faworytki, bo w poprzednich sezonach zmagała się z kontuzjami. I choć w czerwcu w Rzymie dosyć nieoczekiwanie została wicemistrzynią Europy, to już eliminacje w Paryżu przeszła szczęśliwie, z ostatnim kwalifikującym wynikiem (71,06).

Nadzieje odżyły

Ale już wtedy Włodarczyk obiecywała, że finał to zupełnie inna rozgrywka i miała rację. Już w pierwszej próbie posłała młot na 73,17, najdalej w tym sezonie, i w stawce 12 zawodniczek była trzecia!

W kolejnych seriach Polka jednak spadła w klasyfikacji, bo do roboty wzięły się rywalki. Ale po trzech seriach odpadła jedna z kandydatek do medalu, Amerykanka DeAnna Price, która nie przekroczyła 71 m, a także mistrzyni Europy Sara Fantini.

W czwartej serii Włodarczyk znów się poprawiła – na 73,61, a w kolejnej rzuciła 74,23, zaledwie o 4 cm bliżej od trzeciej w konkursie Jie Zhao, ale o 5 cm o brązowego medalu, bo Chinka miała lepszy od Polki drugi najlepszy wynik. Odżyły nasze nadzieje na pierwszy medal lekkoatletów w Paryżu. Niestety, w próbie ostatniej szansy młot zahaczył o siatkę i Polka musiała zadowolić się najgorszym miejscem dla sportowca…

- Zabrakło szczęścia, naprawdę niewiele. Najistotniejsze, że na najważniejszej imprezie roku zaprezentowałam się najlepiej. Idąc na stadion powiedziałam sobie, że muszę dźwignąć ten polski młot, bo chłopakom nie wyszło. Szkoda że nie udało się zdobyć medalu, jestem trochę zawiedziona. Atmosfera na stadionie była wspaniała, tyle ludzi, ja to uwielbiam – powiedziała Anita na antenie Eurosportu.

Zaszachowana faworytka

Nową mistrzynią olimpijską została mistrzyni świata Camryn Rogers, ale Kanadyjce triumf nie przyszedł łatwo. Co prawda objęła prowadzenie po premierowej serii (74,11), ale w dalszej części konkursu musiała stoczyć heroiczny bój z Annette Nneką Echikunwoke.

Mająca nigeryjskie korzenie reprezentantka USA – miała reprezentować afrykański kraj na igrzyskach w Tokio, ale tamtejsza federacja nie dopełniła testów na obecność narkotyków - w trzeciej próbie wystrzeliła młot na 75,48 i zaszachowała faworytkę. Rogers w kolejnej próbie zbliżyła się na 4 cm do liderki, ale dopiero w piątej kolejce przypuściła decydujący atak – 76,97 i upragnione prowadzenie. Mistrzyni Stanów Zjednoczonych nie była już w stanie odpowiedzieć i złoto dla Kanady stało się faktem.

Za plecami tego duetu mocno na pozycji gwarantującej podium usadowiła się Jie Zhao, która w drugiej serii uzyskała 74,27. Chinka już się nie poprawiła, a w piątej serii „postraszyła” ją Włodarczyk, ale ostatecznie to niespełna 22-letnia mistrzyni Azji wróci z Paryża z brązem.

„Trzynastka” dla Alicji

Wtorkowego wieczoru w finale wystąpiła jeszcze jedna Polka - Alicja Konieczek czasem 9:21,31 uplasowała się na 13. pozycji na 3000 m z przeszkodami. W niedzielnych eliminacjach Konieczek ustanowiła rekord Polski 9:16,51.

Złoty medal zdobyła Winfred Mutile Yavi z Bahrajnu, która wygrała finisz z Peruth Chemutai z Ugandy i pobiła rekord olimpijski – 8:52,76. Tuż za podium uplasowała się Francuzka Alice Finot, która poprawiła rekord Europy na 8:58,67. Rekordzistka świata Beatrice Chepkoech z Kenii ukończyła bieg dopiero na szóstym miejscu.

Ingebrigtsen bez medalu!

Niezwykle emocjonujący był finał biegu na 1500 m mężczyzn, który zakończył się sensacyjnie – bez medalu pozostał bowiem mistrz olimpijski z Tokio i lider tegorocznych list Jakob Ingebrigtsen. Norweg prowadził niemal od początku do ostatniej prostej, ale na 50 m przed metą zaczęli go wyprzedzać konkurenci. Najszybszy był Amerykanin Cole Hocker, który czasem 3:27,65 ustanowił rekord igrzysk olimpijskich. Przed Ingebrigtsenem finiszowali jeszcze Josh Kerr z rekordem Wielkiej Brytanii 3:27,79 i Amerykanin Yared Nuguse z najlepszym wynikiem w karierze - 3.27,80. Norweg kończył czwarty (3:28,24) i długo nie mógł wyjść ze zdziwienia.

Tomasz Mucha