Sport

Piąty remis z rzędu

Tyszanie - bez nowego napastnika, który trzy dni po podpisaniu kontraktu doznał bardzo poważnej kontuzji kolana - znowu nie strzelili gola

Trener Dariusz Banasik ma coraz większy problem z bramkostrzelnym napastnikiem. Fot. Press Focus

Podpisany 13 sierpnia kontrakt okazał się pechowy. Pozyskany przez GKS Tychy napastnik Yannick Woudstra zaledwie trzy dni później podczas treningu doznał poważnej kontuzji kolana i na długo wypadł go z gry. Drużyna Dariusza Banasika, choć w mocno przemeblowanym składzie, zagrała „po staremu”. Najpełniej świadczy o tym wynik: już piąty raz z rzędu w tym sezonie trójkolorowi zanotowali remis, a trzeci raz nie strzelili gola!

Wprawdzie zespół gospodarzy z czterema zmianami w wyjściowej jedenastce, w porównaniu do poprzedniego bezbramkowego występu w Głogowie wyszedł na mecz z Odrą nastawiony na grę ofensywną, ale pomysłu wystarczyło tylko na 10 minut. W tym czasie bowiem Maksymilian Dziuba niebezpiecznie uderzył z rzutu wolnego, jednak Artur Haluch wybił piłkę zmierzającą pod poprzeczkę na rzut rożny. Bramkarz opolan popisał się także udaną interwencją chwilę później gdy Jakub Budnicki strzałem z 7. metra sfinalizował płynną akcję Rafała Makowskiego z Marcinem Szpakowskim. Jeszcze w 7. minucie Wiktor Żytek celnie główkował, ale zbyt lekko, żeby zaskoczyć golkipera przyjezdnych i na tym się skończyło.

W 10. minucie bowiem Jakub Bartosz, wbiegając w pole karne, ośmieszył próbującego wślizgiem interweniować Marcela Błachewicza i przymierzył zza narożnika pola bramkowego, jednak Marcel Łubik był dobrze ustawiony. Bramkarz tyszan zasłużył też na brawa w następnej minucie, bo gdy Budnicki stracił piłkę na połowie rywali, a Maksymilian Banaszewski po 50-metrowym rajdzie odegrał idealnie do Edvina Muratovicia, to 20-latek wypożyczony z FC Augsburg obronił strzał reprezentanta Luksemburga z 7 metrów. Popisał się także znakomitą paradą, gdy w 17. minucie po szarży Bartosza z 10. metra, z pierwszej piłki huknął Banaszewski.

Po tym kwadransie z haczykiem dobrej gry przez resztę meczu na murawie niewiele ciekawego się już działo. Wyjątkiem był płaski strzał Dziuby w 26. minucie z 20. metra, przy którym Haluch musiał się rzucić na piłkę. Dopiero w 75. minucie bramkarz Odry znowu był w opałach, bo wprowadzony w trakcie drugiej polowy duet ofensywny Mamin Samyang i Bartosz Śpiączka wypracowali sytuację strzelecką Marcinowi Szpakowskiemu. Ten ograł Piotra Żemłę i mocno strzelił z dziesiątego metra, ale wychowanek Legii Warszawa odbił piłkę, a Makowski nie zdążył z dobitką.

Wprawdzie w 80. minucie Mateusz Hołownia po faulu w polu karnym rywala został ukarany drugą w tym meczu żółtą kartką i musiał zejść z boiska, ale grający w przewadze opolanie nie przebili się przez defensywę przeciwnika. Ba, to osłabieni liczebnie tyszanie mieli w ostatnich sekundach większą ochotę na zdobycie zwycięskiego gola. Najbliżej szczęścia był Julius Ertlthaler, który w 2. minucie doliczonego czasu uderzył celnie z 14. metra, ale Haluch jeszcze raz popisał się efektowną obroną i w korespondencyjnym pojedynku o miano bohatera meczu ze swoim vis a vis przechylił szalę na własną korzyść.

Jerzy Dusik