Zabrzanie nie mieli problemów z pokonanie przy pustych trybunach GKS Tychy. Fot. gornikzabrze.pl


Piątka z dwoma minusami

Rezerwowi piłkarze Górnika Zabrze w sparingu z GKS-em Tychy potwierdzili, że są w wysokiej formie.

 

Mecze kontrolne, rozgrywane w przerwie na potrzeby reprezentacji, są okazją do sprawdzenia zawodników, którzy w rozgrywkach ligowych rozpoczynają spotkania na ławce rezerwowych.


Bramka z przewrotki

Z tego założenia wyszedł Jan Urban. Trener Górnika Zabrze w sobotnim sparingu z GKS-em Tychy w wyjściowej jedenastce wystawił do gry tylko jednego piłkarza, który tydzień temu wybiegł w podstawowym składzie na murawę Stadionu Śląskiego w derbowym starciu z Ruchem. Obok Kryspina Szcześniaka na płycie Areny Zabrze pojawili się jeszcze tylko dwaj dublerzy z Wielkich Derbów Śląska, czyli Soichiro Kozuki, który swój 45-minutowy chorzowski występ w drugiej połowie okrasił golem na 2:0, oraz Szymon Czyż, mający za sobą grę z Ruchem od 88 minuty.

Pozostali piłkarze potraktowali więc nieobecność pierwszoplanowych postaci – zarówno tych, którzy grają w reprezentacjach, jak i tych, którzy dostali wolne – jako okazję do pokazania się szkoleniowcowi z jak najlepszej strony. Od początku gospodarze ruszyli do ataków, których motorem był 19-letni Iwo Świerkot, razem z 17-letnim Bartoszem Kosibą „powołany” z zespołu rezerw.

Tyszanie, grający dla odmiany w pierwszej połowie w nominalnie najmocniejszym składzie, okazali się jednak skuteczniejsi. W 12 minucie po rzucie rożnym, ponowione dośrodkowanie Juliusa Ertlthalera w efektowny sposób - mimo próby interwencji Szcześniaka - trafił Daniel Rumin. Po przewrotce z 7 metra piłka wylądowała w siatce w okolicach „okienka”.

W odpowiedzi Paweł Olkowski udowodnił, że jest już w pełni sił i po przejęciu futbolówki na środku boiska popędził w kierunku pola karnego gości. Ograł jeszcze Marco Dijakovicia, a następnie płaskim strzałem z kilkunastu metrów ustalił wynik pierwszej połowy. Przez następne pół godziny bowiem przewaga zabrzan nie została udokumentowana, choć Norbert Bartczak ostemplował słupek, a Olkowski trafił w poprzeczkę. Natomiast nastawieni na kontrę tyszanie szansę sfinalizowali pudłem Rumina.

Po przerwie druga dziesiątka desygnowana do gry przez Dariusza Banasika, choć zaczęła grę ofensywnie, szybko przekonała się, że ekstraklasa to jednak wyższy poziom. Po wrzutce w 52 minucie Kozuki wyprzedził Wiktora Żytkę i główkując z 5 metra, zapewnił Górnikowi prowadzenie. Jego rozmiary szybko podwyższył Piotr Krawczyk, strzelając do pustej bramki po sprytnym zagraniu piętą Damiana Rasaka, który także w 67 minucie zaliczył asystę, przy samobójczej bramce Jakuba Tecława.

Wprawdzie po starciu Daniego Pacheco z Przemysławem Mystkowskim sędzia wskazał na „wapno” i Wiktor Żytek pewnym strzałem w końcówce pokonał Michała Szromnika, ale ostatnie słowo należało do Górnika. Pacheco idealnym podaniem wyprowadził kontrę, a Lawrence Ennali po samotnym biegu wpadł w pole karne i z zimną krwią pokonał Adriana Kostrzewskiego, stawiając pieczęć na zwycięstwie zabrzan i pokazując, w jak wysokiej jest formie.

Jerzy Dusik


Górnik Zabrze – GKS Tychy 5:2 (1:1)

0:1 – Rumin, 12 min, 1:1 – Olkowski, 16 min, 2:1 – Kozuki, 52 min (głową), 3:1 – Krawczyk, 54 min, 4:1 – Tecław, 67 min (samobójcza), 4:2 – Żytek, 83 min (karny), [5:2] – Ennali, 85 min

GÓRNIK: Szromnik – Bartczak (64. Sekulić), Szcześniak, Triantafyllopoulos (46. Janicki), Siplak – Kozuki (83. Olkowski), Świerkot (46. Rasak), Kosiba (46. Pacheco), Czyż, Olkowski (64. Ennali) – Krawczyk. Trener Jan URBAN.

TYCHY: Kostrzewski – Budnicki (46. Tecław), Nedić (46. Bieroński), Dijakovic (Żytek) – Machowski (46. Połap), Kurtaran (46. Szpakowski), Wojtuszek (46. Radecki), Błachewicz (46. Mikita) – Rumin (46. Skibicki), Śpiączka (46. Stangert), Ertlthaler (46. Mystkowski). II połowa: Kostrzewski – Tecław, Bieroński, Żytek – Połap, Szpakowski, Radecki, Mikita – Skibicki, Stangert, Mystkowski. Trener Dariusz BANASIK.

Sędziował Mateusz Konieczny (Kobiór). Bez udziału publiczności. Żółte kartki: Kozuki – Skibicki, Żytek.