Sport

Pełnia szczęścia!

Mistrz Polski wprawdzie zaczął tragicznie mecz w Kopenhadze, ale w doliczonym czasie gry zadał rywalom nokautujący cios.

Kevin Diks (z prawej) po zakończeniu meczu z Kopenhadze musiał przełknąć gorzką pigułkę. Co innego walczący z nim o piłkę Jesus Imaz (nr 11). Fot. Liselotte Sabroe/PAP/EPA

Przed występem w Kopenhadze trener „Jagi” Adrian Siemieniec nie miał złudzeń, jak trudne zadanie czeka jego zespół. – Zmierzymy się z zupełnie inną skalą trudności niż ostatnio w lidze, ale patrzymy na to pozytywnie – powiedział 32-letni szkoleniowiec mistrza Polski. – Będziemy chcieli pokazać dobrą piłkę i powalczyć o korzystny wynik. Na konferencji prasowej można wiele powiedzieć o rywalu, a i tak wszystko zweryfikuje boisko i nasz przeciwnik. Oczywiście jesteśmy bogatsi o doświadczenie gry z dużymi klubami w rundach eliminacyjnych. Ajax Amsterdam był zespołem, który miał spore doświadczenie na poziomie europejskim. Teraz zmierzymy się z przeciwnikiem, który też tego doświadczenia ma sporo, a wystarczy wspomnieć, że w poprzednim sezonie grał w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

Starcie w stolicy Danii było pojedynkiem młodych trenerów, bo opiekun gospodarzy Jacob Neestrup jest tylko cztery lata starszy od Siemieńca. Znacznie lepsze wejście w mecz mieli gospodarze, którzy już w 12 minucie zdobyli gola. Po dośrodkowaniu Peruwiańczyka Marcosa Lopeza Grek Pantelis Hatzidiakos strzałem głową z okolic piątego metra zmusił do kapitulacji Sławomira Abramowicza. Niewiele brakowało, by dwie minuty później mistrzowie Polski zostali skarceni po raz drugi, lecz na ich szczęście Norweg Mohamed Elyounoussi w dogodnej sytuacji nie trafił czysto w futbolówkę i chybił celu. Po pierwszym kwadransie posiadanie piłki było aż 73 do 27 procent na korzyść gospodarzy, więc nie wyglądało to optymistycznie. Drużyna z Danii nadal nacierała z impetem, ale w 18 minucie zmarnowała „setkę”, gdy Kevin Diks w sytuacji sam na sam z Abramowiczem przeniósł futbolówkę nad poprzeczką.

Drugą połowę gospodarze znowu rozpoczęli bardzo ofensywnie. W 47. minucie groźnie strzelał Giorgi Goczoleiszwili, ale Abramowicz sparował futbolówkę po jego soczystym strzale. Trzy minuty później piłka znalazła się w bramce „Jagi”, ale arbiter słusznie nie uznał trafienia podopiecznym trenera Neestrupa, ponieważ Elias Achouri w momencie podania piłki był na wyraźnym ofsajdzie. I chwilę później na głowy zespołu ze stolicy Danii spadł lodowaty prysznic, bo Jagiellonia doprowadziła do wyrównania! Marcin Listkowski zagrał na obieg z Joao Moutinho, ten zagrał piłkę wzdłuż pola karnego rywala, a Afimico Pululu strzałem piętą zaskoczył Nathana Trotta. Kwadrans później Angolczyk mógł się pokusić o zdobycie drugiego gola, ale w dogodnej sytuacji trafił w bramkarza gospodarzy.

Gdy wydawało się, że obie drużyny podzielą się punktami, podopieczni trenera Siemieńca zadali rywalom nokautujący cios. W siódmej minucie doliczonego czasu Pululu trochę przypadkowo dostał piłkę, potem z przeciwnikiem na plecach podał do Darko Czurlinova, a 24-letni Macedończyk nie zmarnował sytuacji sam na sam z Trottem i zapewnił Jagiellonii sensacyjne – nie bójmy się tego słowa – zwycięstwo!

Bogdan Nather

FC Kopenhaga - Jagiellonia Białystok 1:2 (1:0)

1:0 - Hatzidiakos, 12 min (głową), 1:1 - Pululu, 51 min, 1:2 - Czurlinov, 90+7 min.

KOPENHAGA: Trott - Goczoleiszwili, Hatzidiakos, Diks, Lopez - Lerager, Delaney (37. Froholdt) - Mattsson (68. Cornelius) - Elyounoussi, Claesson (86. Onugcha), Achouri (86. Hoejer). Trener Jacob NEESTRUP.

JAGIELLONIA: S. Abramowicz - Saczek, Stojinović, Dieguez, Moutinho – Villar (62. Kovaczik), Listkowski (55. Silva), Nguiamba (84. Kubicki), K. Hansen (55. Czurlinov) - Pululu, Imaz (46. Romanczuk). Trener Adrian SIEMIENIEC.

Sędziował Robert Harvey (Irlandia). Widzów 22 393.

Żółte kartki: Lopez, Cornelius - K. Hansen, Nguiamba, Saczek, Silva, Abramowicz.