Patrzeć w przyszłość...
Czy Robert Kalaber będzie nadal selekcjonerem reprezentacji? Zdania są podzielone, ale naszym zdaniem powinien pozostać na stanowisku.
Czy trener Robert Kalaber (w środku) poprowadzi reprezentacji w kolejnym sezonie, przekonamy się pewnie we wrześniu. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus
Aspiracje, jak zawsze w naszym narodzie, są wysokie, zaś rzeczywistość w rodzimym hokeju skrzeczy. 5. miejsce w mistrzostwach świata Dywizji 1A w Sfantu Gheorghe potwierdza jedynie, naszym zdaniem, brak fundamentów w tej dyscyplinie. Zaplecze młodzieżowe jest dość rachityczne. Grono naszych potencjalnych reprezentantów jest mocno ograniczone i wystarczy kilka absencji, by trenerzy znaleźli się w poważnym kłopocie personalnym. I tak też było na zakończenie sezonu międzynarodowego. Biało-czerwoni są członkami bezpośredniego zaplecza, ale nie na tyle silnymi, by mogli liczyli na awans.
To była konieczność
Odmłodzenie reprezentacji to była potrzeba chwili, bo w ubiegłorocznych MŚ elity występowali defensorzy, którzy mieli na karku lub też zbliżali się do „40”. Trener Robert Kalaber od początku pracy narzekał aż do znudzenia, że nie mamy zbyt dużo obrońców na poziomie reprezentacyjnym. Teraz dał szansę szansę czterem debiutantom i nie da się ukryć, że wszyscy nie ustrzegli się błędów. Najlepiej z nich, naszym zdaniem, wypadł Olaf Bizacki, choć często grał na pograniczu ryzyka, co groziło utratą gola. W niego oraz w pozostałych muszą inwestować trenerzy klubowi, by nadal rozwijali swoje umiejętności. By oddać sprawiedliwość - czterej rutyniarze też nie uniknęli potknięć, bo nie byli w szczytowej formie (np. Bartosz Ciura). Najgorsze jest to, że wybór jest mocno ograniczony, bo tak na dobrą sprawę pozostają jedynie Bartosz Florczak (złapał w ostatniej chwili kontuzję) oraz Oskar Jaśkiewicz (odpadł po meczach towarzyskich z Włochami).
Bez usprawiedliwień
Zabrakło czterech kontuzjowanych napastników. Graliśmy tym, co na tę chwilę było najlepsze. Z ręką na sercu, gdyby wszyscy byli w optymalnej formie, wówczas skuteczność na pewno byłaby lepsza. Ze swojego zadania na pewno wywiązało się trio: Krzysztof Maciaś – Mikołaj Syty – Mateusz Gościński. Ten tercet był, naszym zdaniem, niedoceniany przez liczne grono wysłanników mediów, głównie portali internetowych. Patryk Krężołek miał swoje pięć minut, ale potem doznał kontuzji i grał na środkach przeciwbólowych. Zdecydowanie więcej oczekiwaliśmy od tyskich napastników: Dominik Paś i Alan Łyszczarczyk mieli, podobnie jak Kamil Sadłocha, tylko przebłyski formy, a to stanowczo za mało. Filip Komorski i Bartłomiej Jeziorski starali się ambicją nadrabiać brak formy. Przy normalnej dyspozycji obaj na pewno dołożyliby kilka bramek do naszego skromnego dorobku. Blado wypadł kapitan reprezentacji, Krystian Dziubiński, ale trener nie wyobraża sobie zespołu bez napastnika rodem z Nowego Targu. Czy „Dziubek” odnajdzie się w przyszłym sezonie, gdy jego trenerem klubowym będzie Kalaber? Nie ma żadnych gwarancji. Obaj bramkarze grali na swoim poziomie, choć akcja Johna Murraya, naszym zdaniem, stoją wyżej niż Tomaša Fučika.
Jaka przyszłość?
Trzeba prawdzie spojrzeć w oczy: nie dojechaliśmy na trzy ostatnie mecze - stwierdził mocno rozgoryczony młody napastnik, Krzysztof Maciaś, który wiele sobie obiecywał po tym turnieju, a tymczasem została mu przypisana rola w formacji defensywnej i chyba nie mógł pokazać swojego talentu. Ze swoich zadań wywiązywał się dobrze, bo przecież został wyróżniony przez sztab szkoleniowy wspólnie z Gościńskim i Murrayem w trójce najlepszych zawodników drużyny.
W rozlicznych pomeczowych rozmowach z zawodnikami wielu z nich zasygnalizowało, w dość zakamuflowany sposób, że nie po drodze im z trenerem Kalaberem. W trudnych momentach dla drużyny trzymamy się sztywno tych samych schematów, które nie przynoszą określonych korzyści – takie powiedzmy jest uzasadnienie
Czy hasło: Kalaber, znany wszystkim z twardej ręki i nieznoszący sprzeciwu, musi odejść - znajduje pokrycie w rzeczywistości? Z rozmów wynika, że zdania są podzielone, bo gorącymi orędownikami jego odejścia jest wielu hokeistów. Natomiast działacze czy trenerzy spotkani podczas turnieju ostrożnie się wypowiadali i raczej trzymają stronę słowackiego szkoleniowca. Pięć lat pracy z Biało-czerwonymi to kawał czasu i Kalaber wraz z współpracownikami zrobił wiele dobrego, bo po 22 latach wystąpiliśmy w elicie. Natomiast jest zasadne pytanie czy jest jeszcze w stanie coś „wycisnąć” z tej wąskiej grupy kadrowiczów? Istnieje, naszym zdaniem, taka możliwość. Tomasz Valtonen, podobno, mocno zabiega o tę posadę. Jaka przyszłość czeka Kalabera - nad tym i innym problemami będzie musiał się zastanowić nowy zarząd, ale już nie pod kierownictwem Mirosława Minikiny, który – ze względu na przepisy – nie może kandydować. Zjazd sprawozdawczo-wyborczy odbędzie się we wrześniu. Termin jest absurdalny, wszak będzie już początek nowego sezonu, więc powinien się odbyć w czerwcu. Natomiast wiemy, że polska delegacja podczas majowego kongresu międzynarodowej federacji podczas MŚ w Sztokholmie zgłosi Sosnowiec jako przyszłorocznego gospodarza mistrzostw świata Dywizji 1A.
Włodzimierz Sowiński