Sport

Patrzę, oglądam, obserwuję

Rozmowa z Marcinem Lijewskim, selekcjonerem reprezentacji Polski mężczyzn

Za miesiąc znów emocjonować będziemy się meczami o stawkę... Fot. Piotr Matusiewicz/PressFocus

Wakacje pionu męskiej reprezentacji były w tym roku bardzo długie...

- To prawda. Poza rozgrywkami juniorskimi czy mistrzostwami roczników 2004 i 2006 faktycznie niewiele się działo. Teraz liga ruszyła już na dobre, śledzę jej każdą kolejkę. Patrzę, oglądam, obserwuję zawodników, którzy są w kadrze, od kiedy jestem jej trenerem, ale jest też paru fajnych, młodych chłopaków, których będę chciał sprawdzić.

Kiedy się spotkacie?

- Na początku listopada mamy zgrupowanie w Olsztynie. Będzie ono podzielone na dwie części. Najpierw spotkamy się z szerszą kadrą. Zaprosimy młodych chłopaków, którzy w ostatnim czasie się pokazali i z nimi będziemy pracować od 1 do 3 listopada. Potem przyjadą etatowi kadrowicze i to już będą stricte przygotowania pod Izrael, z którym zagramy 7 listopada o 18.00 w hali „Urania” w Olsztynie, w eliminacjach mistrzostw Europy 2026, a 10 listopada zagramy na wyjeździe z Rumunią.

Można już podać nazwiska tych młodych chłopaków?

- Jeszcze nie chciałbym ich zdradzać. Mamy na uwadze dwóch skrzydłowych. Jest też fajny środkowy rozgrywający. To są przede wszystkim chłopcy, którzy opuścili kielecki SMS, ale jest też chłopak, który odszedł z SMS-u kwidzyńskiego. To są talenty, które w dalszej perspektywie będą zasilać pierwszą reprezentację. Z nimi chcielibyśmy przez kilka dni potrenować, bo co innego jest grać w spotkaniach ligowych w klubach, a co innego być w pierwszej reprezentacji i konfrontować się z ciut starszymi, lepszymi i bardziej doświadczonymi zawodnikami. Cieszę się na te dodatkowe dni, które mi zafundował związek. One będą z pożytkiem dla reprezentacji.

Wśród „dorosłych” ktoś „nowy” też wpadł panu w oko?

- Jeśli chodzi o trzon reprezentacji, to niespodzianek raczej nie będzie To są mecze kwalifikacyjne, nie mamy czasu na eksperymenty. Spotkamy się w trudnym momencie, bo początek listopada to zwykle okres pierwszego kryzysu ligowego. Na razie nic się nie dzieje, ale mamy jeszcze miesiąc, więc odpukuję w niemalowane, żeby broń Boże nikt nie doznał kontuzji, bo w tej materii ostatni sezon dość mocno nas doświadczył. Wiem na przykład, że na Szymona Sićkę jeszcze długo nie będę mógł liczyć.

Po kontuzji wrócił jednak Piotr Jędraszczyk, w dobrej dyspozycji - w Lidze Mistrzów i Orlen Superlidze - jest Dawid Dawydzik...

- Jędraszczyk to chłopak o nieprzeciętnym intelekcie, który zawsze będzie mocnym punktem reprezentacji na środku rozegrania. Dawid pokazuje się z dobrej strony, wykorzystuje kontuzję Abela Serdio, ale w kadrze ma naprawdę mocną konkurencję, bo jest „Sypa” (Kamil Syprzak - przyp. red.), który na pozycji kołowego jest bezkonkurencyjny, jest Maciek Gębala, są Bartek Bis i Antek Doniecki, który nieźle sobie radzi w Feniksie Tuluza.

Brakuje za to leworęcznych zawodników na prawe rozegranie.

- Pokazało się kilku młodych chłopaków. Jest Oliwier Kamiński z Gwardii Opole, który zagrał ostatnio niezłe spotkanie z Wybrzeżem Gdańsk. W Opolu jest też Andrzej Widomski, a w Piotrkowianinie coraz więcej gra Krzysiek Żyszkiewicz. Być może nie jest to jeszcze poziom na reprezentacyjne granie, jednak tych chłopaków już teraz trzeba przygotowywać, pracować z nimi, by przynajmniej za rok, półtora stali się pełnoprawnymi kadrowiczami.

To są pozytywne wieści, bo wyniki jakie osiągnęły młodzieżówka Rafała Bernackiego w mistrzostwach Europy do lat 20, czy juniorzy do lat 18 Mariusza Jurasika, były mało optymistyczne.

- Po roczniku 2004/05 spodziewaliśmy się czegoś więcej. Niestety, Europa brutalnie nas zweryfikowała, ale to była cenna lekcja w kontekście przyszłorocznych mistrzostw świata do lat 21, które w czerwcu przyszłego roku rozegrane zostaną m.in. w Katowicach. Wszystkie mecze Euro w Słowenii przeglądnęliśmy w szerszym gronie, przeanalizowaliśmy, wyciągnęliśmy wnioski i teraz trzeba tak pracować, by nie powtórzyły się błędy.

Na szczęście mamy trochę czasu, by młodzieżówkę dobrze przygotować.

- Należy się cieszyć, że nasza drużyna młodzieżowa znowu wzięła udział w mistrzostwach. To duży sukces. 14. miejsce już tak może nie cieszyło, ale od czegoś trzeba zacząć. Nadal trzeba dążyć do tego, by regularnie grać w mistrzowskich imprezach i zdobywać w nich doświadczenie. Nie ukrywajmy - trochę czasu zmarnowaliśmy.

Coś pana zaskakuje w Lidze Mistrzów?

- To sezon poolimpijski, a te zwykle są inne. Zawodnicy, na których spoczywał ciężar reprezentacji podczas igrzysk, są „zarżnięci”. To widać chociażby po Kielcach, które na razie nie grają najlepiej. Brakuje zdrowia. Nie jest jednak ważne kto i jak zaczyna rozgrywki, tylko jak je kończy. Jestem przekonany, że drużynom z Bukaresztu czy Lizbony, które wystartowały z wysokiego „C” i liderują w grupach, wkrótce zostanie pokazane miejsce w szeregu. Uczynią to potęgi wracające powoli do pełni sił. Poważne obserwowanie Ligi Mistrzów radziłbym zacząć po styczniowych mistrzostwach świata. Wtedy dopiero zacznie się prawdziwe granie.

Podobnie dzieje się w rodzimej Orlen Superlidze?

- Nasze ligowe rozgrywki już zaskakują. Jest sporo zaciętych meczów, wiele kończy się rzutami karnymi, co jest bardzo dobre, zwłaszcza dla kibiców. Mnie bardzo cieszy, że coraz więcej młodych chłopaków gra i pokazuje się z dobrej strony.

Poziom poszedł w górę czy raczej się obniżył?

- Gramy inaczej. Zespoły ligowe przestały grać schematyczną piłkę ręczną, taką jak kiedyś. Mam na myśli zagrywki w poprzek, z których niewiele wychodziło. Widać, że poszliśmy po rozum do głowy. Coraz więcej akcji opiera się na prostych rozwiązaniach, szybkim, mocnym ataku i to jest bardzo ważne.

Rozmawiał Zbigniew Cieńciała

Czy wiesz, że...




142 DNI minęły od ostatniego meczu Biało-czerwonych. Pokonali w nim Słowaków 33:25, awansując na styczniowe mistrzostwa świata w Chorwacji, Danii i Norwegii. Grupowymi rywalami Polaków będą: Niemcy, Czesi oraz Szwajcarzy.