Patrzą w górę tabeli
Chorzowianie pod wodzą Dawida Szulczka rozpoczęli pogoń za czołówką. Humory przy Cichej dopisują.
RUCH CHORZÓW
Jeszcze niedawno trudno było o zwycięstwo, a teraz możemy cieszyć się z drugiego zwycięstwa z rzędu – mówił zadowolony po derbowej wygranej w Tychach trener Dawid Szulczek, który – jak na razie – może poszczycić się średnią trzech punktów zdobywanych na spotkanie. Dzięki niemu gra „Niebieskich” uległa wyraźnej poprawie. Ruch wyglądał lepiej w spotkaniu z Górnikiem Łęczna i jeszcze lepiej w starciu z GKS-em, choć trzeba podkreślić, że tyszanie zaprezentowali się z zaskakująco słabej strony.
Podziękowania dla Niedźwiedzia
Zarówno trener Szulczek, jak i jego tyski vis-a-vis Artur Skowronek zostali zatrudnieni w śląskich klubach niemalże w tym samym momencie. Ciekawie zapowiadało się więc choćby to, który z nich lepiej przygotował swoją drużynę w trakcie przerwy reprezentacyjnej. Boisko pokazało, że Szulczek. – W trakcie przerwy na kadrę musieliśmy się skupić na wszystkich aspektach. Pracowaliśmy nad tym, żeby w drużynie była dobra energia, połączenie motoryki i czynników mentalnych. Myślę, że z meczu na mecz mamy więcej minut, kiedy kontrolujemy wydarzenia na boisku. Jesteśmy z tego zadowoleni. Zmieniliśmy też taktykę, bo częściej gramy czwórką obrońców – tak zaczynamy mecze, a kończymy trójką. Cieszy mnie to, co wykonał z drużyną wcześniejszy sztab z trenerem Januszem Niedźwiedziem. Zawodnicy wiedzą, co mają wtedy robić, jak mają się zachowywać w tych fazach, więc mogliśmy się koncentrować przez trzy tygodnie na innym systemie. Cieszymy się, że możemy patrzeć w górę tabeli – zaznaczył szkoleniowiec ze Świętochłowic.
Szkoda tego nie wykorzystać
To, co zmieniło się w Ruchu, a co widać gołym okiem, to wysoki poziom elastyczności taktycznej trenera Szulczka. Za wspomnianego poprzednika zmienności nie było w grze „Niebieskich” właściwie wcale, przez co ci nie potrafili zaskoczyć rywali. – Choć Andrej Lukić wrócił po zawieszeniu za kartki, postanowiłem pozostać przy ustawieniu czwórką, które dobrze wyglądało w meczu z Łęczną. Mamy dwóch bardzo dobrych napastników jak na warunki tej ligi, jest też młody Bartłomiej Barański, który wchodzi i daje dobre zmiany. Mamy też niezłych skrzydłowych, więc szkoda byłoby nie wykorzystać takiego potencjału. Jako że gramy czwórką, to rywalizacja w środku obrony też jest większa. System trójkowy był dobrze dopracowany w wielu fazach, więc jeśli w trakcie spotkania uznamy, że jest on korzystniejszy, to możemy na niego przejść. Bardzo mnie to cieszy, bo w moim poprzednim klubie nie było to tak płynne, jak byśmy chcieli, bo byliśmy zbytnio przyzwyczajeni do trójki z tyłu – wspomniał czas w Warcie Poznań Szulczek.
Nauczony przez Skowronka
Tak jak po przyjściu trenera Niedźwiedzia w górę poszła forma Szymona Szymańskiego czy Patryka Sikory, tak aktualnie największymi wygranymi po przyjściu kolejnego szkoleniowca zdają się Denis Ventura i Łukasz Moneta. Słowak z Górnikiem i GKS-em rozegrał dwa zdecydowanie najlepsze mecze w Ruchu. Znakomicie pracował w odbiorze, ale również kilkukrotnie pokazał umiejętne wprowadzenie piłki do trzeciej tercji – zapowiadane po jego transferze, ale początkowo prawie w ogóle niewidziane. „Monet” zaś miał w Tychach trzy bramkowe okazje, każdą kolejną lepszą od poprzedniej. W końcu trafił do siatki. – Kiedy przyszedłem, podobał mi się na pierwszych treningach – mówił o Monecie Dawid Szulczek. – Od początku pozostawiał dobre wrażenie, więc postanowiłem dać go na stałe do pierwszej jedenastki. Jest w niej do teraz i oby pozostawał w takiej dyspozycji jak najdłużej. W całym meczu był najgroźniejszym piłkarzem w polu karnym rywala – pochwalił zawodnika trener.
Szulczek pokonał Skowronka, u którego przez lata pracował jako asystent. – Jeśli chodzi o wygrywanie w Tychach, to kiedy byłem jego asystentem w Wigrach Suwałki, wygraliśmy przy Edukacji 3:0. Tak więc to trener Skowronek nauczył mnie, jak się tutaj wygrywa – uśmiechnął się szkoleniowiec Ruchu.
Piotr Tubacki