Wypożyczony z Rakowa Jakub Rajczykowski jest coraz mocniejszym punktem Skry Częstochowa. Fot. Natanael Brewczyński/Skra Częstochowa


Patent na faworyta

Nawet jeśli Kotwica Kołobrzeg uzyska awans na zaplecze ekstraklasy, odetchnie z ulgą, bo nie będzie już musiała się ścierać ze Skrą Częstochowa.

 

Dwa mecze, 6 punktów, bramki 2:0 - tak przedstawia się bilans częstochowskiej Skry w konfrontacjach z Kotwicą Kołobrzeg w tym sezonie. Powiedzenie, że jeden czy drugi zespół komuś „nie leży” w tym wypadku pasuje idealnie.

 

Wysoki pressing

25 sierpnia częstochowianie podejmowali „Kotwę” i choć grali bez wsparcia widowni, wygrali 1:0, a gola w 82 minucie strzelił Jan Ciućka. W niedzielę doszło do rewanżu i na rozstrzygnięcie nie trzeba było tak długo czekać. Nastąpiło ono już w 35 minucie, kiedy Mateusz Winciersz przedarł się pod pole karne, dośrodkował w nie piłkę, a chcący ją wybić Cezary Polak, niechcący umieścił ją w bramce kompletnie zdezorientowanego Marka Kozioła. „Swojak” jak malowany... Co ciekawe, gol padł w okresie, w którym kreatywniejsi byli gospodarze, ale niewiele szczególnego pod bramką Skry zdołali wypracować. - Wynikało to z tego, że od początku broniliśmy dość wysoko - analizował trener gości, Konrad Gerega - Gdybyśmy zdecydowali się na obronę niską, to dysponujący sporą jakością w ofensywie przeciwnicy mieliby sporą swobodę na naszym przedpolu i którąś ze stworzonych szans zamieniliby na gola, a nas zmusiliby do odrabiania strat i tym samym odkrycia się.

 

Brawa dla bramkarza

Dzięki taktyce wspomnianej przez 34-letniego szkoleniowca, przyjezdni konsekwentnie realizowali założenia, nie dopuszczając podrażnionych rywali w okolicę „szesnastki” i nie dali się im zdominować. Podobnie było po zmianie stron. Inicjatywę posiadali kołobrzeżanie i kilka razy sprawdzili dyspozycję Jakuba Rajczykowskiego, ale bramkarz jest przecież od tego, żeby bronić. - Wielkie brawa dla Kuby, który ma 19 lat i dopiero zaczyna przygodę na szczeblu centralnym. W kilku momentach uratował nam skórę - podkreślił trener Gerega. Niewiele brakowało, a w końcówce jego podopieczni postawiliby kropkę nad „i”. Przemysław Sajdak tak długo biegł z piłką, że zabrakło mu już sił i precyzji, by zmieścić ją między bramkarzem a „krótkim” słupkiem. Za zmarnowanie wybornej sytuacji został jednak rozgrzeszony, a radość członków sztabu oraz kolegów po końcowym gwizdku była ogromna.

 

Trzeba uciekać

Skra wiosnę zaczęła od zaległego remisu (2:2) w Bytomiu, po którym przyszły dwie porażki - na elbląskich bagnach (1:2 - boisko MOSiR-u przy Skrzydlatej było tak zalane, że 9 na 10 sędziów odwołałoby mecz, ale Aleksander Borowiak z Poznania nie widział problemu i kazał grać) oraz u siebie z rezerwami Lecha Poznań (0:2). Po pełną pulę niedawny I-ligowiec sięgnął więc dopiero za czwartym podejściem i jego zawodnicy liczą, że jeśli w kolejnych meczach równie umiejętnie będą zarządzać grą, konto punktowe będzie się systematycznie powiększać. - Kotwica walczy o awans, a nasze cele są krótkoterminowe. Skupiamy się teraz na dwóch domowych meczach i chcielibyśmy po nich dopisać punkty. Tabela staje się coraz bardziej płaska. Trzeba uciekać przed zespołami, które są niżej od nas, ale żeby to zrobić, konieczna jest zwycięska seria - zauważył szkoleniowiec częstochowian, mając na myśli konfrontacje z Olimpią Grudziądz (15 marca) i Chojniczanką (22 marca).

Marek Hajkowski