Sport

Pasja to za mało

Raków po remisie z Lechem może czuć spory niedosyt.

Częstochowianie mają problemy w meczach domowych. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus

RAKÓW CZĘSTOCHOWA

Patrząc na przebieg piątkowego spotkania przy Limanowskiego częstochowianie mogą pluć sobie w brodę. Tak Ante Crnac, jak i Władysław Koczergin mogli dać gospodarzom komplet punktów. Gdyby w końcówce spotkania ofensywni gracze Rakowa mieli lepsze wyczucie sytuacji, to nawet doskonale dysponowany Bartosz Mrozek nie miałby szans na odbicie piłki. Jednak gospodarze skończyli na jednym „oczku”, co patrząc na przebieg gry może być rozczarowaniem.

Zabrakło niewiele

Oddać trzeba gospodarzom, że wybili w zasadzie wszystkie argumenty ofensywne zespołowi z Poznania. Lech nie potrafił nawet oddać celnego strzału! „Kolejorz” bił w częstochowski mur, choć ten był mocno osłabiony. Raków w najbardziej optymistycznym scenariuszu przez osiem miesięcy nie będzie mógł skorzystać z Bogdana Racovitana. „Zesłany” do defensywy niezbyt rosły Fran Tudor stanął jednak na wysokości zadania. W ofensywie z kolei zabrakło szczęścia. Szkoleniowiec Rakowa był niepocieszony tym, że gospodarze nie zdobyli chociaż jednej bramki.

- Widziałem pasję, energię w zespole i dążenie do zwycięstwa. Brakowało niewiele. W drugiej połowie zdominowaliśmy przeciwnika, ale nie udało nam się strzelić gola, mimo stworzonych sytuacji. Jestem zadowolony z postawy zespołu, choć oczywiście wynik rozczarowuje. Myślę, że zasłużyliśmy na to, by zdobyć bramkę, jednak nasza gra, szczególnie po przerwie, to dobry prognostyk na przyszłość - powiedział Marek Papszun.

Trener Rakowa trochę jednak ubarwiał rzeczywistość. Częstochowianie zagrali dobry mecz, jednak nie postawili „kropki nad i”. Raków nie wygrał kolejnego domowego spotkania. Patrząc na to, że kolejnym rywalem częstochowian u siebie będzie Piast (30 sierpnia), szanse na poprawę sytuacji nie są wielkie.

Automatyzmów brak

W Rakowie widoczna jest głęboka przebudowa zespołu. Nowe twarze dopiero uczą się zachowań i automatyzmów. Nie ma przypadku w tym, że wymienieni wyżej zostali Crnac i Koczergin, a nie dla przykładu Adriano Amorim, Patryk Makuch czy Jonatan Braut Brunes. Do tej pory to ten duet otrzymuje najwięcej szans spośród rezerwowych, choć w przypadku Norwega można przypomnieć mecz z GKS-em i „wędkę” po 10 minutach. Niemniej nauka gry jest widoczna.

Nie dają oni na ten moment tak wiele zespołowi, a grać wręcz muszą, gdyż alternatywy dla nich nie ma. Czasu na powolne wprowadzanie nowych zawodników ewidentnie brakuje. Cierpi na tym przede wszystkim ofensywa, gdzie korekt było najwięcej. W dodatku zapowiadają się kolejne, gdyż w trzecim kolejnym spotkaniu problemy zdrowotne ma Koczergin. Mimo że Ukrainiec zgłasza chęć dalszej gry z meczu na mecz, to tak doświadczony trener Papszun nie będzie raczej ryzykował wystawienia go na murawie po raz kolejny od początku. Znając historię spotkań z Górnikiem, częstochowianie będą musieli w Zabrzu wejść na wyżyny umiejętności, by wygrać.

(ptom)


3 MECZE

czeka Raków na domowe zwycięstwo. Poza remisem z Lechem zaliczył dwie porażki - z Cracovią w obecnych rozgrywkach i ze Śląskiem na koniec ubiegłego sezonu. Podobna seria miała miejsce między marcem a kwietniem 2024 r., gdy Raków przegrał z Górnikiem i remisował z Legią i Ruchem.