Sądząc po minie Weroniki Zielińskiej-Stubińskiej (w środku), to zdjęcie wykonano przed wczorajszym startem... Fot. Facebook/Paulina Szyszka


Paryż za gęstą mgłą

Gdyby igrzyska olimpijskie rozpoczynały się dziś, na liście uczestników nie byłoby żadnego przedstawiciela polskiej sztangi.

 

Po kompromitujących występach Piotra Kudłaszyka i Arsena Kasabijewa, mających tylko iluzoryczne szanse wywalczenia kwalifikacji olimpijskiej, w IWF World Cup 2024 w tajlandzkim Phuket pozostała nam jedynie Weronika Zielińska-Stubińska. Dla zawodniczki AZS-u AWF Biała Podlaska była to ostatnia okazja do poprawienia miejsca w rankingu i zwiększenia szans na udział w igrzyskach. Dzień przed zawodami tegoroczna mistrzyni Europy w kategorii 81 kg przeżywała rozterki.


„Ostatnie 12 miesięcy były dla mnie bardzo intensywne, ciężkie, bolesne, ale w niektórych momentach szczęśliwe. Był to okres ciągłej wspinaczki, sinusoidy emocjonalnej, niejednokrotnie walką z wiatrakami, z wieloma zmianami w życiu prywatnym i zawodowym. Niech w Phuket wydarzy się magia! Co ma być to będzie! Czy będzie łatwo? Na pewno nie, jednak tradycyjnie dam z siebie wszystko, a wy po prostu kibicujcie” - apelowała do swoich sympatyków, a tych ma w kraju wielu. Tuż przed startem wyraziła życzenie: „Niech mi sztanga lekką będzie”, ale już w pierwszym podejściu lekka nie była, bo 107 kg nie zostało zblokowane nad głową i spadło z przodu. Tym samym Polka dołączyła do grona kilku rywalek, które również spaliły inauguracyjne próby. Nie przejęła się tym jednak poprawka do tego ciężaru, a następnie 110 kg zostało zaliczone w sposób podręcznikowy. Warto dodać, że owe 110 to rekord Polski pobity o 2 kg. Radość z tego powodu była ogromna, a szeroki uśmiech mówił sam za siebie.


Na rwące znacznie większe ciężary rywalki i to, że w gronie 11 startujących była jedną Europejką, „Ziela” nie patrzyła. Zależało jej na jak najlepszym podrzucie. Walczyła, starała się, ale 135 i 136 kg nie zdołała wybić i pozostała na 131 kg z pierwszego podejścia. Łzy nie popłynęły, ale smutek pozostał, bo 241 kg w dwuboju dało 10. miejsce, a co najważniejsze nie poprawiło znacząco miejsca w rankingu olimpijskim. 27-latka jest obecnie na 14. pozycji i na ten moment do Paryża nie jedzie. Na igrzyskach wystąpi 10 najwyżej sklasyfikowanych sztangistek w 5 kategoriach wagowych oraz 2 dokooptowane na podstawie specjalnych regulaminów przygotowanych przez IWF (w przypadku mężczyzn będzie identycznie). Nie pozostaje zatem nic innego, jak czekać do 24 maja. Tego dnia ogłoszona zostanie ostateczna lista zakwalifikowanych, a do 31 maja poszczególne federacje mają potwierdzić, czy wykorzystają wywalczone miejsca. Awans aż o 4 lokaty jest raczej niemożliwy, ale może IWF się zlituje i weźmie pod uwagę, że w kategorii 81 kg nie ma żadnej przedstawicielki Starego Kontynentu... To jednak tylko pobożne życzenie, ale pani Weronika musi być cierpliwa, pozostać w treningu, bo - jak wiadomo - nadzieja umiera ostatnia.


Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, że tę kategorię wygrała prześliczna Ekwadorka Barbera Dajomes - 269 kg (123+146) przed Chinką Zhouyu Wang 267 (120+147) i Australijką Eillen Cikamataną 263 (114+149).


Marek Hajkowski