Sport

Paryż wciąż wart mszy

Nicola Zalewski jeszcze poczeka na championsleague'owy debiut w barwach Atalanty. Klęskę kolegów z obrońcą trofeum oglądał z ławki.

Bradley Barcola nie zdołał pokonać Marco Carnesecchiego ani w tej sytuacji, ani z karnego. Robotę zrobili za niego koledzy. Fot. PAP/EPA/TERESA SUAREZ

„Atalanta – niezależnie od rywala - gra odważnie. Nie będzie wyłącznie blokować dostępu do swojej bramki. Trener Jurić – jestem pewien – nie zawaha się nastawić swych piłkarzy ofensywnie” - zapowiadał na naszych łamach Piotr Czachowski, zakochany w Serie A. Okazja ku temu, by spróbować wpędzić w kłopoty obrońców trofeum, wydawała się wyjątkowa: kontuzjowany jest Desire Doue, a Ousmane Dembele mecz oglądał z wysokości trybuny VIP-owskiej, schowany za ciemnymi okularami. Co ciekawe: podobną (trybunową) perspektywę wybrał... Luis Enrique, który dopiero po przerwie pojawił się przy ławce swej drużyny!

Jeżeli ekipa z północnych Włoch w ogóle myślała o podjęciu walki, mistrzowie – a zarazem i nauczyciele futbolowego fachu, jak pokazało całe spotkanie – szybko jej z głowy te rojenia wybili. Właściwie już pierwsza akcja gospodarzy zakończyła się golem. Marquinhos „wydzióbał” piłkę spod nóg Daniela Maldiniego na 20. metrze, a potem pognał w pole bramkowe gości – jakby wiedząc, że za kilka sekund znajdzie go tam precyzyjnym podaniem Fabian Ruiz. To nie był zimny nokdaun; to był cios, po którym uchodzi z człowieka wszelka ochota na podniesienie się z kolan. Dość powiedzieć, że do 20. minuty paryżanie jeszcze czterokrotnie zdążyli sprawdzić Marco Carnesecchiego! Tenże dwoił się i troił, nawet rzut karny Bradleya Barcoli zdołał obronić (!) tuż przed przerwą, ale satysfakcję z tego miał mizerną: nieco wcześniej odpalił petardę w okienko jego bramki Kwicza Kwaracchelija.

Liczyliśmy po cichu, że Ivan Jurić poszuka w przerwie próby odpowiedzi na paryskie szarże i pchnie do boju Nicolę Zalewskiego. Najwyraźniej jednak uznał, że jest „posprzątane”, skoro zdjął z murawy MVP ostatniego meczu ligowego Atalanty, Charlesa De Ketelaere (a z powodu urazu kolana w ogóle poza kadrą pozostał Gianluca Scamacca). Nic dziwnego, że włoski zespół i w 2. połowie pozostał jedynie tłem dla paryżan. Nuno Mendes wkrótce po wznowieniu gry wpakował Carnesecchiego piłkę w krótki róg, a już w doliczonym czasie Goncalo Ramos wykorzystał koszmarny błąd jednego z rywali, podcinając piłkę nad ramieniem golkipera.

(DaL)

◼ Paris Saint-Germain – Atalanta Bergamo 4:0 (2:0)

1:0 – Marquinhos, 3 min, 2:0 – Kwaracchelija, 39 min, 3:0 – Mendes, 51 min, 4:0 Ramos, 90+1 min

PSG: Chevalier – Hakimi, Marquinhos, Pacho, Nuno Mendes (75. Zabarnyi) – Joao Neves, Vitinha, Fabian Ruiz (54. Lee) – Kwaracchelija (75. Mbaye), Mayulu (55. Zaire Emery), Barcola. Trener Luis ENRIQUE.

ATALANTA: Carnesecchi – Kossounou, Hien, Djimsiti (75. Scalvini, 85. Ahanor) – Bellanova, Musah (75. Brescianini), De Roon, Bernasconi – Pasalić – De Ketelaere (46. Krstović), Maldini (46. Samardżić). Trener Ivan JURIĆ.

Sędziował Sandro Schaerer (Szwajcaria). Żółta kartka - Musah