Pamiętliwy Grek
W starciu potentatów na Wschodzie Bucks lepsi od Knicks.
Stephen Curry i Jimmy Butler napędzali atak Wojowników w meczu z Clippers. Fot. Arthur Dong/Xinhua/PressFocus
Trudną przeprawę z Kings miała broniąca tytułu Oklahoma City. Przed własną publicznością Thunder do końca nie byli pewni wygranej. Sacramento wygrało pierwszą kwartę (29:24) i niespodziewanie prowadziło w połowie (62:58). Goście utrzymywali prowadzenie nawet przez sporą część ostatniej ćwiartki. Dwie celne trójki w końcówce Alexa Caruso oraz Shai Gilgeousa-Aleksandra przesądziły o piątej kolejnej wygranej Grzmotów.
Ten ostatni zdobył 31 punktów, miał 9 zbiórek i 4 asysty. Sprowadzony w ostatniej chwili do Sacramento Russell Westbrook był najlepszy w ekipie Kings, zdobył16 punktów, 9 zbiórek i 4 asysty. Domantas Sabonis dołożył double double (10 punktów i 18 zbiórek). Thunder są jedynym zespołem, który ma na koncie 5 wygranych i ani jednej porażki.
Dużo emocji przyniosło starcie potentatów na Wschodzie - do Milwaukee przyjechali Knicks z Nowego Jorku. Gospodarze przegrywali do przerwy już 12 punktami, ale odrobili straty i wygrali mecz 10 oczkami. Świetny występ zanotował Giannis Antetokounmpo. Grek zdobył 37 punktów (16/22 z gry), miał 8 zbiórek i 7 asyst. Miał motywację w meczu z Knicks, bo w poprzednim sezonie to nowojorczycy łatwo ogrywali Bucks. - W zeszłym roku nas zmietli. Byli od nas o wiele lepsi. Nie utrudnialiśmy im zadania. Moim zdaniem było bardzo łatwo. Jako lider tej drużyny, pamiętam. Nie zapominam o niczym – już po spotkaniu mówił Antetokounmpo. - Staram się od samego początku nadawać ton drużynie i przypominać im, że w zeszłym roku nas poobijali, podobnie zresztą jak Cavs.
To trzecia wygrana Kozłów w sezonie. Knicks uważani za faworytów do sukcesu na Wschodzie po czterech spotkaniach mają na koncie dwie porażki.
Dobry start zaliczają także Golden State, którzy wygrali cztery z pięciu meczów. Wtorkowe derby Kalifornii z LA Clippers wbrew końcowemu wynikowi były zacięte. Do przerwy prowadził zespół z Los Angeles, znakomicie w tym okresie grał James Harden, który po pierwszej połowie miał na koncie 20 punktów. Po wyjściu z szatni gospodarze przyspieszyli tempo, duet Jimmy Butler i Stephen Curry był siłą napędową w ataku, mocne wsparcie dawali Draymond Green i Jonathan Kuminga. - Zatrzymać taki zespółl na 30 punktach w drugiej połowie to naprawdę spora sztuka - przyznał po spotkaniu Steve Kerr, trener Warriors. - W ostatnich dwóch meczach czuliśmy, że podejmujemy bardziej świadome decyzje – kontrolujemy przebieg gry, nie pozwalamy, by coś nam umknęło w czasie przejścia z obrony do ataku. Widzicie, jak dobra potrafi spisywać się nasza obrona.
Wyniki: Golden State- LA Clippers 98:79, Washington - Philadelphia 134:139 po dogrywce, Miami - Charlotte 144:117, Milwaukee - New York 121:111, Oklahoma City - Sacramento 107:101.
(p)
