Ożywianie martwych przepisów

Dobra panowie. Już starczy. Krok dalej i posypią się kartki! Fot. Tomasz Folta/PressFocus

Ożywianie martwych przepisów

Rozmowa z sędzią z Piekar Śląskich, Sebastianem Jarzębakiem

Czy w nowym sezonie będziecie panowie gwizdać inaczej?

- To co widzieliśmy w czasie Euro, będziemy mieli także w Polsce. PZPN zdecydował, że polskim sędziom należy się więcej spokoju w prowadzeniu zawodów. Krewcy zawodnicy muszą mieć się na baczności. Najistotniejsza zmiana jest ta, że tylko kapitan może rozmawiać z sędzią, w stosowny sposób i tylko w kluczowych sytuacjach. Gdy zastosowany jest VAR, kapitan ma prawo spytać sędziego o co chodzi. Nie mogą to być rozległe dyskusje, tylko krótkie informacje przekazane w kulturalny sposób. Jeśli pozostali zawodnicy zaczynają protestować, nie zachowują odpowiedniej formy swoich reakcji, to sędzia gestem wyciągniętej ręki zaznacza, że to już jest strefa, której absolutnie nie wolno im przekraczać. W takim przypadku obligatoryjnie zawodnik zachowujący się niesportowo otrzyma żółtą kartkę, ale tylko najbardziej buntujący się może zobaczyć żółty kartonik, bo jeżeli grono protestujących jest większe, to oni również będą ukarani.

A kto trenerom przekaże o co chodzi? Sędzia techniczny?

- Na ławce rezerwowych szefem jest trener i sędzia techniczny tylko trenerowi może udzielać informacji o kluczowych decyzjach głównego.

A w niższych ligach, gdzie zwykle emocje są trudniejsze do opanowania?

- Przepisy też muszą schodzić niżej, obowiązywać wszystkich bez wyjątku, a jak będzie, to życie pokaże. Najbliżej ławki jest sędzia asystent numer jeden i on przejmuje informowanie szkoleniowców.

Co dzieje się w przypadku, gdy kapitanem jest bramkarz?

- Trudno, żeby wybiegał z bramki i szukał sędziego po drugiej stronie boiska. Arbiter ustala na odprawie przedmeczowej nazwisko zawodnika, który będzie reprezentował kapitana-bramkarza. Zwykle kierownik informuje, że przykładowo zawodnik z numerem 10 będzie osobą, która będzie komunikować się z sędzią.

Zmiany nastąpią przy karnych...

- Chodzi o sytuację, gdy współpartner strzelającego wbiegł w pole karne przed wykonaniem „jedenastki" i dobił strzał wykonawcy, wtedy interweniujemy i nakazujemy wznowienie gry rzutem wolnym pośrednim w drugą stronę. Wcześniej obowiązywał „martwy” przepis, bo tak naprawdę nikt z sędziów tego nie egzekwował – dwóch zawodników wbiegło w pole karne i nie mieli większego wpływu na efekt strzału, bo oni tylko sobie wbiegli i nic się z tego tytułu nie wydarzyło, a przecież wtedy rzut karny należy powtórzyć. Teraz przepisy zostały ujednolicone, czy potraktowane bardziej życiowo, że sędzia ma obowiązek powtórzyć rzut karny lub podyktować rzut wolny pośredni, gdy jest wyraźny wpływ któregoś ze współpartnerów wykonawcy czy też bramkarza, który oderwie nogę od linii bramkowej przed strzałem..

O co chodzi z opaskami kapitańskimi?

- U nas to wejdzie dopiero w drugiej może trzeciej kolejce – najprawdopodobniej oficjalny organizator rozgrywek będzie wprowadzał swoją opaskę kapitana. W przypadku gdy organizator rozgrywek nie zapewni autoryzowanych opasek, to kapitanowie mogą posiadać opaski tylko w jednolitym kolorze. Może być na nich co najwyżej dodatkowy napis „kapitan”. Czyli przykładowo – czarna opaska i biały napis.

A żółte kartki w przypadku nieumyślnego zagrania ręką lub faulu?

- Jeżeli była korzystna akcja poza „szesnastką”, to karzemy żółtą kartką za tzw. faul taktyczny, natomiast w polu karnym schodzimy niżej i nie dajemy żółtej kartki, choć oczywiście dyktujemy „jedenastkę". Podobnie jest z ręką - jeśli zawodnik zagrał nieprzepisowo, wystawił rękę, poszerzył obrys tułowia nienaturalnie i ręka mu odstawała, ale nie zrobił tego rozmyślnie, choć przerwał stuprocentową akcję rywali, to jest to nieprzepisowe zagranie, lecz nie dostanie czerwonej kartki, tylko znów schodzimy poziom niżej i jest tylko żółty kartonik. Czerwoną kartkę dostanie wtedy, jeśli zrobi ewidentny ruch w stronę piłki, obroni strzał ręką, gdy widzimy rozmyślność tego zagrania ręką.

Spotykacie się z kapitanami przed meczem?

- Część rzeczy załatwia się na odprawach. Tam rozmawia się z kierownikami zespołów i tam się przekazuje główne informacje meczowe, a oni mają obowiązek przekazać je drużynom. Natomiast bardzo dobrym momentem na zarządzanie jest chwila w tunelu przed wyjściem na murawę, wtedy możemy pogadać z kapitanami, zawodnikami i przekazać dosłownie w dwóch-trzech zdaniach czego oczekujemy, na co będziemy zwracali uwagę, akcentujemy rzeczy, na które właśnie jest nacisk, by byli świadomi czego im nie wolno. Na pewno teraz sędziowie często będą przed pierwszym gwizdkiem ostrzegali przed niesportowymi zachowaniami wobec arbitrów. Po co mają dostawać głupie kartki, lepiej niech powstrzymają swoje emocje, wybuchy gniewu.

Czyli wykluczone jest, by działacz czy zawodnik „władował” się sędziom do ich szatni przed, w przerwie lub po meczu?

- Absolutnie. Są na to regulaminy. Szatnia sędziowska jest tylko dla sędziów, a zawodnicza dla zawodników. Jak coś chcemy sobie przekazać, pozdrowić się, to na to jest hol, miejsce bardzo transparentne, najlepsze na informacje. Zawodnicy są systematycznie szkoleni w tym zakresie. Wymagania licencyjne uczulają, by zawodnicy mieli wiedzę na takie tematy.

Na Euro coś rzuciło się w oczy w zachowaniu sędziów?

- Myślę, że najbardziej rzucające się w oczy było to wyciągnięcie ręki zaznaczające obszar dostępny tylko dla niego i kapitanów. To trzymało na dystans zawodników i torpedowało ich zapędy. Tego też oczekuje się od nas w kraju. „Dobra panowie. Już starczy. Krok dalej i posypią się kartki.” I to działało!

Na Euro mniej było przedłużania meczów o 10-12 minut, jak podczas mundialu w Katarze; w Niemczech wystarczało 4-5 minut dodatku do regulaminowego czasu...

- Też zauważyłem tę tendencję. Teraz w tych decyzjach było więcej zdrowego rozsądku.

Zbigniew Cieńciała


Rozmawiamy tylko z kapitanami... Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus