Otwarcie z problemami
W inauguracyjnym meczu z Wietnamem Polki w pierwszym secie zaliczyły katastrofę. Potem było zgodnie z planem.
Biało-czerwone natrafiły na nadspodziewany opór. Fot. volleyballworld.com
MISTRZOSTWA ŚWIATA
Biało-czerwone do Tajlandii pojechały z ogromnymi nadziejami. Po wywalczeniu trzeciego z rzędu brązu w Lidze Narodów notowane są na trzeciej pozycji w rankingu Międzynarodowej Federacji Siatkówki i liczą na kolejny medal, którym potwierdziłyby przynależność do światowej czołówki.
Mecz z Wietnamem miał być spacerkiem. Na papierze obie ekipy dzieli przepaść. Azjatki debiutują w mistrzostwach świata, są klasyfikowane na 22. miejscu rankingu, a w Tajlandii grają bez swojej liderki, Nguyen Thi Bich Tuyen, która tuż przed turniejem zrezygnowała z występu ze względu na „brak transparentności" w nowych zasadach związanych z testami płci.
Szok w pierwszym secie
Trener naszej drużyny, Stefano Lavarini, mimo „niskiej” renomy rywalek nie zamierzał ryzykować i w bój posłał najmocniejszą szóstkę, z Agnieszką Korneluk, Magdaleną Stysiak i Martyną Czyrniańską na czele. Nazwiska naszych siatkarek na Wietnamkach nie zrobiły wielkiego wrażenia. Już w pierwszych akcjach pokazały, że Polki nie są im straszne. Do każdej akcji podchodziły z ogromnym sercem i zaangażowaniem. Podbijały mnóstwo piłek. Grały bardzo szybko, stosowały mnóstwo kombinacji, czym kompletnie zaskoczyły nasze siatkarki. Wprawdzie po atakach Czyrniańskiej i Martyny Łukasik Polki objęły kilkupunktowe prowadzenie (11:8), ale Azjatki szybko odwróciły wynik. Od 11:14 zdobyły cztery punkty i wyszły na prowadzenie. Ich seria kompletnie wybiła Biało-czerwone z uderzenia. Zszokowane popełniały proste błędy, a gdy Wietnamki wywalczyły trzypunktowe prowadzenie (20:17), zapachniało sensacją. Lavarini musiał poprosić o przerwę. Po powrocie na parkiet ciężar gry wzięła na siebie Stysiak. Atakowała i blokowała. Przy jej ogromnym udziale Polki nie tylko odrobiły straty, ale wywalczyły dwa punkty przewagi (23:21). Wydawało się, że przejęły kontrolę nad meczem, wówczas jednak po raz kolejny kompletnie straciły koncentrację. Do końca seta nie zdobyły już punktu i niespodziewanie wygrały pierwszą odsłonę...
Moc atakującej
Przegrany set mocno zdenerwował Polki. Na kolejną odsłonę wyszły już odpowiednio zmotywowane. Od razu ruszyły na rywalki. Popisową partię rozgrywała Stysiak. Kończyła praktycznie każdy atak. Do jej poziomu dostosowały się Czyrniańska i Łukasik. Przede wszystkim jednak Polki rozczytały rozegranie Doan Thi Lam Oanh. Wietnamki już nie przebijały się bezkarnie przez nasz blok. Stysiak, Agnieszka Korneluk oraz Magdalena Jurczyk stanowiły dla nich mur, od którego odbijały się raz za razem. Prym w tym elemencie, tak jak w ataku wiodła Magdalena Stysiak, która miała sześć punktowych bloków. – Sama jestem w szoku, że miałam ich więcej niż Agnieszka (Korneluk, zwana królową bloków - przyp. red.) – nie kryła zaskoczenia liderka biało-czerwonej ekipy.
Przez dwa sety przewaga Polek była przygniatająca. Rywalki w żadnym z nich nie były w stanie nawiązać równorzędnej walki, z trudem przekraczając 10 punków.
Chwilowa niemoc
I gdy wydawało się, że mimo kłopotów w pierwszym secie, Polki łatwo wygrają, czwartą odsłonę rozpoczęły od … straty sześciu punktów! Fatalną passę przerwała dopiero Łukasik efektownym atakiem. Od tego momentu podopieczne Lavariniego zaczęły odrabiać straty, a po autowym ataku Wietnamek było 8:8. Przez kilka kolejnych akcji walka toczyła się punkt za punkt, dopiero w połowie seta Polki zbudowały przewagę dzięki zagraniom Stysiak i Korneluk (18:13). W końcówce zrobiło się znów nerwowo, bo rywalki zablokowały Malwinę Smarzek i Czyrniańskią, i zrobiło się 23:21. Niezawodna Stysiak zamknęła jednak mecz. Biało-czerwone odniosły planowe zwycięstwo, ale przekonały się, że bez odpowiedniej koncentracji nie mają co liczyć na sukces.
◼ Polska – Wietnam 3:1 (23:25, 25:10, 25:12, 25:22)
POLSKA: Wenerska (4), Łukasik (16), Korneluk (16), Stysiak (29), Czyrniańska (11), Jurczyk (5), Szczygłowska (libero) oraz Smarzek (2), Kowalewska, Łysiak. Trener Stefano LAVARINI.
WIETNAM: D.T.L. Oanh (2), T.T.T. Thuy (6), N.T. Thinh (3), H.T.K. Trinh (8), V.T.N. Ouynh (20), T.T.B Thuy (9), Dang (libero) oraaz L.T. Thuy (3), Thoa, Uyen (4). Trener Nguyen Tuan KIET.
Sędziowali: Ozan Cagi Sarikaya (Turcja) i Sasiprapa Pimpthongkhonburi (Tajlandia). Widzów 3080.
Przebieg meczu
I: 10:7, 14:15, 17:20, 23:25.
II: 10:4, 15:6, 20:8, 25:10.
III: 10:6, 15:9, 20:11, 25:12.
IV: 10:9, 15:12, 20:16, 25:22.
Bohaterka – Magdalena STYSIAK.
(mic)
POWIEDZIAŁY
Magdalena STYSIAK: - Pierwszy set najlepiej potwierdza, że nie jest łatwo wejść w turniej takiej rangi i od razu grać na dobrym poziomie. Cieszymy się, że potem nasza siatkówka wyglądała już znacznie lepiej i że wygrałyśmy. Wielki szacunek dla Wietnamu, że potrafił narzucić nam swój styl gry, natomiast wielki minus dla nas, że nie grałyśmy tego, co potrafimy.
Agnieszka KORNELUK: - Nie znałyśmy tego zespołu, nie wiem, kiedy ostatnio z nim grałyśmy. Coś można było wywnioskować z materiałów wideo, ale też wiemy, że Wietnamki grały w innym składzie przez dużą część sezonu, teraz nie przyjechały trzy zawodniczki, więc musiałyśmy znaleźć na nie inny sposób. Często jest tak, że pierwsze mecze bywają troszeczkę... nieobliczalne. Ci, którzy nie są stawiani w roli faworytów, mają dużo energii i radości z siatkówki. My wiedziałyśmy, że mecze takie, jak ten musimy wygrywać wysoko i to troszkę spowodowało, że nie pokazałyśmy takiej siatkówki, jaką potrafimy grać.
Katarzyna WENERSKA: - Trochę zjadła nas trema. To był pierwszy mecz, pierwszy set mistrzostw świata i nie spodziewałyśmy się trochę postawy Wietnamek. Rywalki bardzo dobrze zagrywały i z tym chyba miałyśmy największy problem, bo posłały nam bardzo dużo skrótów i to głównie sprawiło, że się pogubiłyśmy. W kolejnych odsłonach zszedł z nas stres i nasza gra wyglądała już znacznie lepiej.
Aleksandra SZCZYGŁOWSKA: - Było widać, iż potrzebowałyśmy sporo czasu, żeby się odnaleźć. Przyszło dużo ludzi, wspierali nas, ale sposób, w jaki grał Wietnam, był na tyle inny, że musiałyśmy nauczyć się tej siatkówki. Każda z nas zdaje sobie sprawę z rangi takiego spotkania, więc opanowanie emocji było najważniejsze. Musimy ufać sobie, grać odważnie i konsekwentnie. Wietnamki nas zaskoczyły - na taki styl trudno się przygotować, bo na nagraniach tego nie widać. To dla nas kolejna lekcja: z takimi zespołami musimy być skupione od pierwszej do ostatniej piłki.
ZDANIEM TRENERA
Stefano LAVARINI: - Trzy punkty są najważniejsze. To był pierwszy mecz, a on na takich imprezach, jak mistrzostwa świata, jest zawsze trudny. Zaczęliśmy spotkanie z nie najlepszymi wyborami, popełniliśmy zbyt dużo błędów w kluczowych momentach pierwszego seta i stąd porażka. Ostatnią partię też zaczęliśmy z problemami, na szczęście udało się z nich wyjść. Cały czas staramy się rozwijać, pracować nad koncentracją, by w trudnych chwilach coraz lepiej się kontrolować. Oczywiście, duże zmiany nie zdarzają się z dnia na dzień. Podczas drugiego seta pokazaliśmy najlepiej, że chcemy nad sobą pracować.
