Ot, takie pogaduszki...
Siódmy mecz w play offie to wisienka na torcie i każdy z nas chciałby po nią sięgnąć – tak mówią w obu GKS-ach
John Murray zaliczył już czwarte czyste konto w tym play offie! Fot. PAP/Michał Meissner
TAURON HOKEJ LIGA
Grzegorz Pasiut już tak nie błyszczy jak w latach poprzednich i stracił na szybkości, zaś Patryk Wronka to już nie ten sam zawodnik, który decydował o końcowych wynikach – te słowa usłyszałem przed szóstym meczem finałowym w „Satelicie” od kolegów po piórze. Co za ironia losu – trafili kulą w płot! Te pogaduszki zupełnie się nie sprawdziły. Właśnie duet Pasiut - Wronka sprawił, że GieKSa wyrównała stan serii na 3:3. O mistrzostwie zadecyduje poniedziałkowy siódmy mecz w Tychach i spodziewamy się niesłychanych emocji!
Gdy w serii było 3-1 dla tyszan, przed piątym spotkaniem przypomnieliśmy w kuluarach wydarzenie z sezonu 2016/17. Wówczas GKS Tychy prowadził w finale z Comarch Cracovią 3-1, zaś Rafał Radziszewski, bramkarz „Pasów”, zapewniał, że wygrają w Tychach w siódmym meczu. Tamtą wypowiedź traktowaliśmy z przymrużeniem oka, ale znalazła potwierdzenie. Chyba teraz tyszanie nie chcieli dopuścić do takiej sytuacji...
Gdy odwiedziliśmy środowy trening GieKSy, byliśmy mocno zbudowani atmosferą podczas zajęć, ale również wypowiedziami zawodników. – A dlaczego nie może rozstrzygnąć ostatni mecz w Tychach? – pytał nieco retorycznie napastnik Mateusz Bepierszcz. I trafił w „dychę”, bo zespół w imponującym stylu wygrzebał się z kłopotów i w kolejnych meczach zaliczył wygrane. Przygotowanie mentalne hokeistów było wręcz perfekcyjne.
W sobotę obie drużyny doskonale zdawały sobie sprawę z ciężaru gatunkowego tej potyczki, ale od pierwszego gwizdka nie zamierzały kalkulować. I jedni, i drudzy mieli znakomite okazje bramkowe. Już w 2 minucie Marcus Kallinokieli trafił w słupek, zaś dobitka też nie przyniosła zmiany wyniku. W rewanżu Joona Monto również „ostemplował” słupek. Przez 40 minut trwała uporczywa walka, ale bez goli, choć pod obiema bramkami kotłowało się, ile wlezie. W tym momencie byliśmy przekonani, że zadecydować może jedno trafienie, jednak byliśmy w błędzie...
Roni Allen, rosły fiński defensor, na kilkadziesiąt minut przed zamknięciem okna transferowego (16 lutego) pojawił się w GKS-ie Tychy. Zewsząd do tej pory był komplementowany, ale w sobotę popełnił błąd i gospodarze zdobyli gola. Fin w 44 minucie wyjeżdżał z własnej tercji i tuż przy katowickim boksie krążek wyłuskał mu Pasiut. Błyskawicznie wjechał do strefy rywali i podał „na nos” Wronce, a ten takich okazji nie zwykł marnować. Tomasz Fucik nie miał szans na skuteczną interwencję. 2:14 min później w rolę podającego wcielił się Wronka, zaś egzekutorem okazał się Pasiut. Tym razem tyski bramkarz mógł się zachować lepiej i bramki można było uniknąć.
– Dostałem „gumę” od Patryka, zamknąłem oczy i uderzyłem w stronę bramki. Najważniejsze, że wpadło – ze sporą dozą autoironii wyjaśnił to zdarzenie kapitan GieKSy, Grzegorz Pasiut. A po chwili dodał: – Tak poważnie to nie chciałbym mówić o golach, ale ten pierwszy, Patryka, był najważniejszy. To był chyba najlepszy nasz mecz w tym finale. Jestem pod wrażeniem pracy zespołu, bo on sprawił, że mogliśmy się cieszyć ze zwycięstwa. Gdy zdobyliśmy gola, morale gości nieco spadło i oddali nam na chwilę inicjatywę. Teraz już nie mamy nic nikomu do udowodnienia. Presję mieliśmy, gdy przegrywaliśmy w serii 1-3, a teraz jedziemy do Tychów po wisienkę na torcie (śmiech). Pokazaliśmy charakter i przed nami ostatnie 60 minut klubowego sezonu. Zrobię wszystko, by sięgnąć po 10. złoty medal w mojej karierze. Teraz najważniejsza jest regeneracja, żeby wypocząć i z „czystą” głową przystąpić do decydującego spotkania.
W trzeciej tercji gospodarze oddali cztery strzały (!) i zdobyli dwa gole, zaś goście aż 10 i nie pokonali Johna Murraya, który wyrasta na zawodnika nr 1 tego play offu. Na 2:37 min przed końcem Fucik zjechał z lodu i 12 sekund później Stephen Anderson posłał krążek do pustej bramki.
– Każdy mecz ma swoją historię – przekonywał kapitan tyskiej drużyny, Filip Komorski. – W ostatnich graliśmy niezwykle solidnie, twardo, ale zabrakło szczęścia. Nie ma nic piękniejszego niż siódmy mecz, który zadecyduje o mistrzostwie. Nasza gra nie musi być efektowna, lecz efektywna, a tego nam ostatnio brakuje. Nam zupełnie nie są potrzebne koronkowe akcje i podania w nieskończoność. Potrzebujemy goli i zwycięstwa. By to zrealizować, w ostatnim meczu należy przede wszystkim „wyczyścić” głowy i liczymy na wsparcie naszych kibiców. Mamy przed sobą konkretną robotę i zrobimy wszystko, by ją wykonać. Trudno sobie wymarzyć taki finał z meczem numer siedem na własnej tafli. Mamy swój cel i chcemy go osiągnąć.
Dzisiaj będzie gra nerwów – kto je pierwszy opanuje i zdobędzie gola, ten będzie bliżej mistrzostwa.
Włodzimierz Sowiński
FINAŁ
◼ GKS Katowice – GKS Tychy 3:0 (0:0, 0:0, 3:0)
Stan rywalizacji 3-3
1:0 – Wronka – Pasiut (43:25), 2:0 – Pasiut – Wronka (45:39), 3:0 – Anderson (57:49, do pustej).
Sędziowali: Michał Baca i Przemysław Gabryszak – Michał Gerne i Sławomir Szachniewicz. Widzów 1435.
KATOWICE: Murray (2); Runesson – Englund (2), Verveda – Norberg, Varttinen – Koponen, Maciaś; Wronka – Pasiut – Dupuy, Kallionkieli – Sokay – Mroczkowski, Salituro – Anderson – Magee, Bepierszcz (6) – Smal – Michalski. Trener Jacek PŁACHTA.
TYCHY: Fucik; Bryk – Allen, Kakkonen – Viinikainen, Kaskinen – Ciura, Pociecha; Heljanko – Komorski – Łyszczarczyk (2), Jeziorski – Monto – Lehtonen (4), Viitanen – Alanen – Paś, Łarionows – Turkin – Gościński Trener Pekka TIRKKONEN.
Kary: Katowice – 10 min, Tychy – 6 min.
◾ Siódmy mecz 7 kwietnia w Tychach, początek o 18.30.
4. CZYSTE konto w tym play offie zaliczył Murray.
27 STRZAŁÓW obronił golkiper GieKSy. Fucik tylko 18.