W sierpniu 2012 roku biało-czerwoni przegrali w Tallinie z Estonią 0:1.


Ostrzeżenie z Tallina

Nikogo nie można lekceważyć - to wyświechtane powiedzenie warto przypomnieć przed czwartkowym meczem w Warszawie.


Jeśli popatrzeć na statystyki meczów biało-czerwonych z Estonią, a także z naszymi możliwymi rywalami we wtorek, czyli Walią lub Finlandią, to nie powinniśmy mieć obaw. Dlaczego? Nasz bilans z Estonią to 9 gier, z czego 7 zwycięskich. Walia? 10 gier i też 7 wygranych przy jednej porażce. Z kolei Finlandia to jedna z tych drużyn, z którymi mierzyliśmy się najczęściej, bo aż 33 razy. Tylko z Węgrami (34) i Rumunią (36) graliśmy częściej. Z „Suomi” odnieśliśmy 22 wygrane, 8 spotkań zakończyło się remisem, a ledwie 3 razy przegraliśmy. Statystyki gier z naszymi rywalami są zdecydowanie na naszą korzyść, ale wiadomo - one nie grają. Swoją wyższość trzeba udowodnić na murawie, a z tej płyną słowa ostrzeżenia.


Falstart

Latem 2012 roku doszło do zmiany selekcjonera. Franciszka Smudę po nieudanym turnieju Euro na naszych stadionach zastąpił świetnie radzący sobie wtedy z Ruchem Chorzów Waldemar Fornalik. Debiutował w meczu z Estonią w Tallinie, który rozegrany został w połowie sierpnia i na długo został w pamięci kibiców... Przypomina się też oczywiście w kontekście czwartkowej gry w Warszawie. 


„Falstart” - tak relację z tego spotkania zatytułował „Sport”. Nie był to najszczęśliwszy start nowego selekcjonera i jego sztabu, a także grupy piłkarzy, wśród których, dziś z perspektywy czasu, nie brakowało przecież prawdziwych asów. Z tamtego spotkania po ponad 11 latach dzisiaj może zagrać aż czwórka zawodników. Z naszej strony są to Wojciech Szczęsny, Robert Lewandowski i Kamil Grosicki, a po stronie rywala dobrze znany z polskich boisk Konstantin Vassiljev.


Bezmyślny faul Gola

„Porażką 0:1 w Tallinie z Estonią zakończył się pierwszy pod wodzą Waldemara Fornalika mecz reprezentacji Polski. Do połowicznego szczęścia, czyli remisu, zabrakło kilkudziesięciu sekund. Bezmyślny faul Janusza Gola w doliczonym czasie gry zamienił na bramkę strzałem w „okienko” z rzutu wolnego Konstantin Vassiljev”.


Dla Gola był to 8. i ostatni występ w narodowych barwach. Trenerowi Fornalikowi po tamtym nieszczęsnym debiucie zarzucano, że nie bardzo zmienił kadrę od czasu nieudanego dla nas Euro 2012, a w zdecydowanej większości postawił na tych, na których stawiał wcześniej „Franz” Smuda. Najstarszy w ekipie Marcin Wasilewski miał już 32 lata. W defensywie byli jeszcze Łukasz Piszczek, Damian Perquis i na lewej stronie defensywy Jakub Wawrzyniak. Z przodu obok „Lewego” biegał dobrze znany nowemu selekcjonerowi Artur Sobiech. Dla wychowanka Grunwaldu Ruda Śląska, a potem napastnika Ruchu, był to 6. z 13 meczów w narodowych barwach. W końcówce na murawie pojawił się inny zawodnik „Niebieskich” Arkadiusz Piech i miał okazje, żeby zaskoczyć grającego w Wiśle Kraków Sergeia Pareikę, ale nic z tego nie wyszło. W składzie rywala był też jeszcze inny z graczy naszej ligi, Sergei Mosznikov (Pogoń Szczecin). Dodajmy, że teraz w kadrze Estonii na mecz z biało-czerwonymi jest dwójka piłkarzy z polskich boisk, tyle że z zaplecza ekstraklasy - Artur Pikkk z Odry Opole i Marten Kuusk z GKS Katowice.


Wysokie wygrane

Wracając do nieszczęsnego meczu z sierpnia 2012, najwyższą notą w naszym zespole - bo „6” - otrzymał nie kto inny jak Eugen Polanski. „Chyba najjaśniejszy punkt drużyny, choć też daleki od poziomu europejskiego. Już w Niemczech gra coraz mądrzej i stara się wyprowadzać akcje. Widząc bezradność partnerów, brał na siebie odpowiedzialność i nie było źle. O tym, że walczy, gra twardo i o każdą piłkę, nie trzeba nikogo przekonywać”.          


Lewandowski za tamten mecz dostał ledwie „3”. „Przygaszony, wolny, bez błysku” - to charakterystyka jego meczu w Tallinie sprzed kilkunastu lat. Niewiele więcej, bo „4”, otrzymali wtedy inni zawodnicy Borussii Dortmund, Łukasz Piszczek oraz Jakub Błaszczykowski.


Oby teraz noty naszych graczy, a przede wszystkim gra oraz wynik, były tak skuteczne, jak choćby 3 grudnia 2007 roku, kiedy wygraliśmy z Estonią w hiszpańskiej Jarez de la Frontera 4:0 czy prawie… sto lat temu, kiedy we wrześniu 1923 rozbiliśmy Estończyków na ich terenie 4:1.

Michał Zichlarz


MECZ TOWARZYSKI TALLIN, 15 SIERPNIA 2012

Estonia - Polska 1:0 (0:0)

1:0 - Vassiljev, 88 min (wolny)

ESTONIA: Pareiko - Sisov, Barengrub, Morozov, Kruglov (55. Teniste) - Puri, Dmitrjev (80. Mosnikov), Vunk (55. Vassiljev), Lindpere (55. Kink) - Ojamaa (46. Voskoboinikov), Oper (46. Saag). Trener Tarmo RUUTLI.

POLSKA: Szczęsny - Piszczek, Wasilewski, Perquis, Wawrzyniak - Błaszczykowski (81. Piech), Borysiuk (66. Gol), Polanski, Rybus (56. Grosicki) - Sobiech (46. Mierzejewski), Lewandowski. Trener Waldemar FORNALIK.

Sędziował Ken Henry Johnsen (Norwegia). Widzów 5000. Żółte kartki: Puuri, Dmitrjev, Voskoboinikov - Perquis, Rybus.