Sport

Ostatnie pobudzenie

Trener Wisły podkreśla, że jego piłkarze mogą być zmęczeni nie tylko fizycznie. Męczy się także... układ nerwowy.

Mariusz Kutwa (z lewej) odpoczął i powinien znaleźć się w pierwszym składzie na mecz z Miedzią. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

WISŁA KRAKÓW

Dzisiejszy mecz z Miedzią będzie już 29. występem „Białej Gwiazdy” od 11 lipca, gdy rozpoczęli sezon rywalizacją w eliminacjach Ligi Europy z kosowskim Llapi Podujevo.

Wyjaśni w czwartek

Do tej pory zagrali 18 razy w 1. lidze, 8 w europejskich pucharach i 2 w Pucharze Polski. Poza kontuzjowanymi od dłuższego czasu Josephem Colleyem, Enisem Fazlalgiciem i Bartoszem Talarem niedostępni będą pauzujący Igor Łasicki i wciąż diagnozowany James Igbekeme. W piątek wiślacy zaprezentowali się bardzo słabo, zdaniem wielu był to ich najgorszy występ w ostatnich pięciu miesiącach. Choć po wygranej z ŁKS-em Łódź Alan Uryga podkreślał, że mimo wielu meczów na koncie drużyna prezentuje się dobrze fizycznie, to po dwumeczu z Polonią Warszawa wróciły pytania o ten aspekt. Trener zapowiedział, że wróci do niego po rywalizacji z Miedzią Legnica, nie chciał go rozwijać przed pierwszym gwizdkiem. Powiedział za to, czego brakowało w grze jego podopiecznych. - Przede wszystkim cierpliwości. Za bardzo chcieliśmy budować akcje i je finalizować w środkowej strefie, gdzie było bardzo gęsto. Zbyt długo trzymaliśmy piłkę, za mało było wykorzystywania faz przejściowych po odbiorze - wylicza Mariusz Jop.

Zmęczony układ nerwowy

Po porażkach zawsze jak bumerang wraca pytanie o zaangażowanie. Wisła może i ma zespół na czołówkę 1. ligi, ale nie na tyle odstaje na plus od rywali, by ograć ich bez poświęcenia, tzw. gryzienia trawy. - W zachowaniu grupy przed spotkaniem - w szatni, na rozgrzewce, nie było widać żadnych symptomów, żeby powiedzieć, że coś było nie tak. W niektórych sytuacjach czasem przegrywaliśmy walkę fizyczną - mówi Jop. Na pewno nie zabraknie jej także z Miedzią, która ma bardzo wysoki zespół. Są rośli stoperzy, środkowy pomocnik, napastnik. Do składu Wisły wróci pewnie Mariusz Kutwa, który w drugim spotkaniu przeciwko „Czarnym Koszulom” przebywał na ławce. – Zagrał w kilku spotkaniach z rzędu, jako jedyny ze stoperów - z ŁKS-em i w pucharze. Jest młody i szybko się regeneruje, ale zmęczenie jest nie tylko fizyczne. Męczy się także układ nerwowy, bo mecz wymaga dużego pobudzenia emocji. Mariusz musiał więc odpocząć - tłumaczy Jop.

Liczy się jakość

W Wiśle powoli myślą już o tym, co będzie się działo w przerwie zimowej. Pewne jest, że nie będzie rewolucji kadrowej. Prezes Jarosław Królewski przyznał na portalu X, że nowi piłkarze przyjdą, jeżeli inni odejdą. Klub nie chce pompować kadry, która jest dość szeroka. Numerem jeden na liście do pożegnania nie po raz pierwszy będzie Enis Fazlagić. Macedończyk i jego agent nie kwapią się jednak do szukania innych możliwości. Umowa pomocnika obowiązuje jeszcze przez półtora roku. Ścisk jest wśród skrzydłowych, dlatego Mateusz Młyński i Piotr Starzyński trafili do rezerw. Umowa pierwszego kończy się po tym sezonie, a drugiego po następnym. - Mamy kilku podobnych graczy na niektórych pozycjach i tych dwóch miało mniej możliwości grania w pierwszym zespole. Po ostatnim meczu razem z dyrektorem sportowym będziemy rozmawiać, co zrobić, by ci piłkarze się rozwijali -mówi trener.

Jeżeli chodzi o graczy, którzy mogliby dołączyć zimą do drużyny, to szkoleniowiec ma jeden warunek. - Zależy nam tylko na takich, którzy podniosą poziom piłkarski zespołu, którzy będą wiodącymi postaciami. Potrzebujemy zawodnika, który w trudnym momencie będzie w stanie wziąć na siebie ciężar gry - tłumaczy Jop. Wyjątkiem może być pozyskanie perspektywicznego, młodego piłkarza, który potrzebowałby czasu na pokazanie potencjału.

Michał Knura