Ostatnia chwila na przebudzenie
Choć minęła ledwie połowa sezonu, to dla Lechii Gdańsk wybił właśnie ostatni dzwonek. Zaraz nie będzie czasu, by się ratować!
Czy nowy trener John Carver (w rozmowie z Mateuszem Stolarskim) wyciągnie Lechię z bagna? Fot. Wojciech Szubartowski/PressFocus
Fani Lechii z pewnością mają mieszane uczucia. Z pierwszego wiosennego meczu rozegranego na wyjeździe gdańszczanie przywieźli punkt, ale nie mogą być z niego w pełni zadowoleni. Po pierwsze - przez kolejne remisy zaraz skręcą w ścieżkę pod hasłem „I liga”. Po drugie - trzeba, do cholery, zacząć wygrywać, bo nie da się utrzymać, kończąc zwycięstwem ledwie TRZY z dziewiętnastu meczów. Po trzecie - trzeba punktować, nie oglądając się już na zewnątrz, bo przecież klub ciągle ma zakaz transferowy nałożony przez PZPN.
Margines się zmniejsza
W tej chwili do bezpiecznej strefy przedostatnia w tabeli Lechia ma cztery punkty straty. Nie jest wprawdzie tak tragicznie jak u marudzącego za jej plecami Śląska. Podobno utrzymanie powinno zagwarantować 38 punktów, więc jest margines na popełnienie kilku błędów... To jednak oznacza, że gdańszczanom nie wystarczy jedynie unikać porażek – grając na remis, zgromadzą na mecie ledwie 30 punktów. Stare czasy minęły bezpowrotnie – dziś lepiej raz wygrać i raz przegrać niż dwa razy zremisować…
Fajnie, że piłkarze próbują dostrzec jasną stronę, nie chcą dostrzegać ciemnej, ale przez to przecież ciemna nie zniknie. - Może nie jest to udane rozpoczęcie rundy, ale na pewno pozytywne - mówił Tomasz Neugebauer, były gracz Ruchu Chorzów, po meczu w Lublinie (1:1). Owszem, podoba mi się, że gdański zespół nie poddał się po straconym golu i potrafił się postawić, wywożąc z Lublina punkt. I nie jest ważna fura szczęścia, która stała w bramce gdańszczan, kiedy Mbaye N'Diaye z dwóch metrów trafiał w poprzeczkę… Ważniejsze, że nie udało się wygrać.
Wóz albo przewóz
Dlatego niezwykle ważne będzie najbliższe spotkanie, które ma szansę stać się wręcz meczem przełomowym. Przyjeżdża lider z Poznania, który meczem z Widzewem udowodnił, że jest w formie od początku wznowienia rozgrywek, więc nie ma co liczyć na taryfę ulgową. Sytuacja jest jednoznaczna – wóz albo przewóz. Jeśli wóz - to zwycięstwo, za którym jako bonus idzie gwałtowny wzrost wiary w utrzymanie, bo „jeśli lider nie daje nam rady, to kto da”? Jeśli przewóz - to mocno wyciskający energię. Peleton z tyłu przecież nie ogląda się za siebie…
John Carver, który wszedł właśnie w buty szkoleniowca, pokazał odważne podejście. Zdecydował się na ustawienie 4-4-2, które wyssał z mlekiem matki na Wyspach. - Gram takim systemem, który pasuje do zawodników będących w kadrze zespołu. Trenerzy mają różne pomysły i czasami nie zmieniają systemu. Ja mogę to robić, bo jestem elastyczny i mam wiele lat doświadczeń. Gram po to, aby wygrać – mówił po meczu Carver.
- Pojawił się nowy trener, pokazał nam nowe rzeczy, inną strukturę i my się do tego stosujemy. Wyglądało to dobrze, a momentami nawet bardzo dobrze, szczególnie w pierwszej połowie. Będziemy chcieli to powtarzać – mówił po meczu Neugebauer, a kibice będą trzymać go za słowo.
Przed ekstremalnym wyzwaniem - w końcu drużyna przedostatnia w tabeli podejmuje przodownika - w klubie z Gdańska liczą na wysoką frekwencję i wsparcie z trybun. Stąd wysiłki, żeby trybuny wypełnić. Na kłopoty – promocja! Jeśli na spotkanie z Lechem przyjdzie co najmniej 13 tysięcy kibiców, to klub… obniży ceny biletów o 25 procent na spotkanie z Puszczą Niepołomice, przynajmniej tak zapowiada. Brzmi nieźle!
Chińczycy się przyglądają
W obecnych czasach nie da się skupić tylko na jednym zadaniu, trzeba ogarniać kilka spraw na kilku polach jednocześnie. Dlatego fajnie, że Lechia negocjuje właśnie z egzotycznym z naszego punktu widzenia sponsorem. Klub próbuje bowiem pozyskać partnera z Chin. To TCL Electronics - firma, która powstała w 1981 roku, jest producentem z branży RTV i AGD. Działalność prowadzi w ponad 160 krajach, być może jeszcze mocniej chce wejść na rynek polski. Na pewno łatwiej byłoby jednak prowadzić negocjacje, gdyby Lechia miała z dziesięć punktów więcej. Wracamy więc do punktu wyjścia - trzeba wygrywać!
(pacz)