Ostatni moment
Na dziesięć dni przed zamknięciem okna transferowego Piast może, a wręcz powinien wzmocnić kadrę, która jest mocno niewyważona.
PIAST GLIWICE
Tego lata gliwicki klub zakontraktował Macieja Rosołka, Igora Drapińskiego i Levisa Pitana. Transferów z klubu było pięć, ale ten ostatni, czyli sprzedaż Ariela Mosóra do Rakowa Częstochowa, nie tylko ma poprawić sytuację finansową Piasta, ale również dać możliwość uzupełnień kadry. Te wydają się naprawdę potrzebne.
Nierówna kadra
Gdy popatrzy się na kadrę Piasta na rundę jesienną i na tak zwaną głębie składu, to momentalnie coś się nie zgadza. Są pozycje, gdzie trener Aleksandar Vuković ma wybór i w razie kontuzji czy kartek, zastępcy nasuwają się sami. Są jednak pozycje, gdzie praktycznie nie ma konkurencji, a każda absencja wymaga kombinowania. Są też pozycje, które byłyby w porządku, gdyby nie stan zdrowia i forma grających tam piłkarzy. Gdzie Piast powinien szukać wzmocnień w ostatnim tygodniu okna transferowego?
Posiłki z Cypru?
Zacznijmy od tego, co wiadomo. A wiadomo, że władze klubu zabezpieczyły się na wypadek odejścia Ariela Mosóra. Stąd pozyskanie perspektywicznego Pitana i młodego Drapińskiego. Środek obrony nie jest więc problemem gliwiczan. Wiadomo też, że od wielu tygodni gliwiczanie działali w kwestii wzmocnienia siły ognia. Po tym, jak nie przedłużono kontraktu z Kamilem Wilczkiem, pozyskano Macieja Rosołka. Obecnie jest to jedyny napastnik, gdyż Fabian Piasecki i Jorge Felix są kontuzjowani. Przedstawiciele Piasta zagięli parol na Cypryjczyka Andreasa Katsantonisa. Snajper był już dogadany, a gliwiczanie mieli „tylko” wpłacić kwotę odstępnego w wysokości poniżej 200 tysięcy euro. Zamieszanie ze sprzedażą Mosóra do Rakowa, które znacznie wydłużyło się w czasie, zatrzymało transfer napastnika. Nie wiadomo więc, czy w ostatnim tygodniu Piastowi wreszcie uda się zamknąć ten temat.
Bieda na bokach
Atak po przerwie reprezentacyjnej powinien jednak wyglądać lepiej, bo do zdrowia mają wrócić wspomniani Piasecki i Felix. Źle i to od dłuższego czasu wyglądają boki obrony. Z prawej jest jeden pewniak, to oczywiście Arkadiusz Pyrka. Jego zmiennikiem jest Tomasz Mokwa, który grywa rzadko i tak naprawdę z musu. Na lewym boku obrony jest jeszcze gorzej, bo po sprzedaży Alexandrosa Katransia do MLS i braku przedłużenia umowy z Jakubem Holubkiem, próbowani byli różni piłkarze. Grał tam Tomasz Huk, który jednak potrzebny jest na środku defensywy. Swoją szansę na boku dostaje Igor Drapiński, który jednak potrzebuje doświadczenia i nie zawsze jest w stanie rozegrać pełne 90 minut. W sparingach na obu bokach szansę dostawał 19-letni Oskar Leśniak, ale to również niedoświadczony gracz. Widać więc, że przydałby się ktoś na lewą stronę. Pod dyskusję można również poddać defensywnych pomocników. Pewniaków jest dwóch – Patryk Dziczek i Grzegorz Tomasiewicz. Obaj są nie do ruszenia, ale kartki i kontuzje nie wybierają. Teoretycznie w obwodzie jest Filip Karbowy i Huk, ale pierwszy grał bardzo mało, a drugi jest potrzebny w defensywie.
Rewolucja czy ewolucja?
Osobną kwestią jest to, jak kadra Piasta wygląda teraz, a jak może po zakończeniu sezonu. Nowy dyrektor sportowy Łukasz Piworowicz musi bowiem myśleć długofalowo. Latem 2025 roku kończą się kontrakty wielu piłkarzom podstawowego składu, w tym m.in. Pyrce, Tomasiewiczowi, Dziczkowi, Hukowi, Kostadinowowi czy Kądziorowi. Władze klubu będą musiały więc usiąść do negocjacyjnego stołu, a w razie niepowodzeń szukać gotowych następców. Łatwo nie będzie.
(KRIS)