Oskarżenia bardzo nas zabolały

Rozmowa z Dawidem Brehmerem, trenerem i wiceprezesem Podlesianki Katowice

Dawid Brehmer klubowi z Podlesia poświęca się od dwóch dekad. Fot. Dorota Dusik

Jak po 11 kolejkach ocenia pan miejsce i dorobek punktowy Podlesianki w 3. lidze?

- Na 14 punktów - za 4 zwycięstwa i 2 remisy - patrzę z dwóch perspektyw. Jako beniaminek ze skromnymi możliwościami, z małej dzielnicy Katowic, który w czerwcu dokonał historycznego wyczynu, nasz dorobek jest fajny. Daje nam on miejsce w środku tabeli oraz perspektywę walki o coś więcej, bo przed nami mecze, w których mamy szansę zapunktować. Do sobotniego ze Stalą Brzeg, która w tabeli jest kilka miejsc za nami i jeszcze nie wygrała, przystąpimy w roli faworyta, choć może słowo „faworyt” nie jest właściwe, bo w tej lidze - o czym świadczą wyniki - faworytów nie ma. No może poza rezerwami Śląska Wrocław, które poziomem przewyższają resztę. Druga perspektywa to wydarzenia na boisku i nasza gra. Nie ukrywam, że czujemy lekki niedosyt ponieważ w każdym spotkaniu, w którym nie zdobyliśmy kompletu punktów, mieliliśmy ku temu sporo możliwości. Prezentowaliśmy się bowiem bardzo dobrze i w kilku niewygranych meczach zasługiwaliśmy na większą zdobycz. Mam na myśli potyczkę z Wartą Gorzów, bo prowadząc 1:0, straciliśmy dwa gole w ostatnich minutach, a mieliśmy gigantyczną przewagę. Albo o spotkaniach ze Śląskiem II i Stilonem Gorzów, w których rywale bramkę dającą zwycięstwo zdobywali w ostatnich sekundach doliczonego czasu, a wcześniej to my mogliśmy je zdobyć. Tak samo jak w meczu z Odrą Bytom Odrzański, której nie strzeliliśmy gola z rzutu karnego w 86 minucie, a nasz prawidłowy gol z doliczonego czasu został nieuznany i skończyło się bezbramkowo. Sumarycznie jednak trzymamy się planu wyznaczonego przed sezonem.

Czy zaplanowany w sobotnie południe mecz ze Stalą będzie okazją do udowodnienia, że nad waszym boiskiem nie zawisło fatum?

- Z 6 spotkań rozegranych u siebie wygraliśmy jedno, 17 sierpnia z Górnikiem Polkowice. Do tego dorzuciliśmy remis, więc faktycznie nie możemy powiedzieć, że nasze „cztery ściany” nam specjalnie pomagają. Mecze domowe nie wyglądają jednak gorzej niż wyjazdowe, ale faktycznie szczęścia nam trochę brakowało. Dlatego kibice mają taki odbiór, że potrafimy wygrywać na wyjazdach, a nie u siebie. Myślę jednak, że tylko kwestia przestawienia trybów w głowach zawodników. Liczę, że troszkę większa skuteczność i nieco mądrzejsza gra w ostatnich minutach casus niemocy domowej pozwoli nam przekuć w dobry wynik. Stal ma pewne problemy, ale potrafi być groźna. Ma trenera z doświadczeniem ligowym (Zbigniew Smółka - przyp. red.), dobre możliwości personalne i finansowe. Ten klub jest mądrze budowany, o czym świadczy powrót do 3. ligi. O punkty na pewno będzie bardzo trudno, ale chcemy je zdobyć.

Z postawy których zawodników jest pan najbardziej zadowolony?

- Jesteśmy już powyżej 1/4 sezonu, więc mogę śmiało powiedzieć, że jestem zbudowany postawą całej drużyny. Szczególnie dotyczy to zawodników mniej doświadczonych w 3. lidze. Artur Tomanek w bramce, Przemek Żemła w obronie, Bartek Nowotnik, kapitan Marcin Rosiński oraz Maciek Stachoń w pomocy stanowili o sile tego zespołu jeszcze w klasie okręgowej i teraz również radzą sobie doskonale. Oni pokazują, że jeżeli ktoś chce solidnie trenować i ma możliwości, to jest w stanie przeskoczyć nawet kilka poziomów. Jeżeli zaś chodzi o zawodników, którzy 3. ligę mieli już w swoim CV, albo grali wyżej, to też jesteśmy z nich bardzo zadowoleni, bo dają zespołowi jakość i doświadczenie. Na klasie takich piłkarzy, jak Łukasz Grzeszczyk czy Łukasz Winiarczyk możemy polegać. Mam wrażenie, że oni w 3. lidze lepiej się odnajdują niż w 4. Bardziej uporządkowana gra służy im bardziej i to jest widoczne. Bardzo fajnych mamy też młodzieżowców, którzy do nas trafili i dostali szansę w seniorskiej piłce, jak Miłosz Krzak z GKS-u Tychy czy Maksymilian Śliwiński z Zagłębia Sosnowiec. Potrafią wziąć na siebie odpowiedzialność i bez kompleksów weszli w „seniorskie buty”.

Na koniec pytanie najbardziej frapujące kibiców - czy problemy na linii klub-sponsor nie spowodują rozpadu drużyny?

- Robimy wszystko, żeby do tego nie doszło. Jako zarząd, jako ludzie tworzący ten klub, od wielu, wielu lat mierzyliśmy się z poważnymi problemami i z tym też musimy się zmierzyć. Tak naprawdę od awansu do 3. ligi wiedzieliśmy, że temat umowy z dotychczasowym sponsorem głównym jest bardzo kruchy i niesie ze sobą spore ryzyko. Z racji tego, że jesteśmy małym klubem i nie jesteśmy „oczkiem w głowie” miasta Katowice, podjęliśmy jednak to wyzwanie. Niestety, nie wyszło to na naszą korzyść, ale zrobiliśmy wszystko w sposób transparentny i nie mamy sobie nic do zarzucenia, więc oskarżenia o „możliwość popełnienia przestępstwa” bardzo nas zabolały. Będziemy się musieli zmierzyć z tą sytuacją. Jako osoba będąca w klubie od 20 lat na pewno się nie poddam i deklaruję, że będę walczył nie tylko o punkty na boisku, ale też o dobre imię klubu i moje, bo zostało niesłusznie nadszarpnięte. Nie chcę teraz mówić o szczegółach, bo sprawą zajmują się prawnicy i nie chcemy jej obecnie zbytnio nagłaśniać, ale 5 października wypowiedzieliśmy umowę sponsoringową w trybie natychmiastowym. O szczegółach wolałbym rozmawiać po rundzie jesiennej, bo teraz musimy się skoncentrować na grze. Kibiców mogę jednak zapewnić, że sezon dogramy do końca. Choć nasz główny sponsor, na którego obietnicy-umowie budowaliśmy nasz budżet, nas opuścił, to mamy osoby i firmy od lat z nami współpracujące, a także szukamy alternatywnych sponsorów. Na działalność bieżącą, czyli pokrywanie kosztów wyjazdów, hoteli środki posiadamy. Nie mamy nawet złotówki zaległości wobec żadnego organu, zawodnika czy trenera, ale - dopóki nie znajdzie się sponsor chętny nas wesprzeć na naszej piłkarskiej drodze - przyszłość nie jawi się w różowych barwach.

Rozmawiał Jerzy Dusik