Osiemnaście tysięcy powodów
Pozwoliliśmy sobie wyeksponować dzisiaj na okładkę fakt wydania 18-tysięcznego numeru „Sportu”. Przez długie lata wydawanego w postaci papierowej, a od kilku miesięcy w postaci aplikacji.
Słowo naczelnego
Pozwoliliśmy sobie wyeksponować dzisiaj na okładkę fakt wydania 18-tysięcznego numeru „Sportu”. Przez długie lata wydawanego w postaci papierowej, a od kilku miesięcy w postaci aplikacji.
18 tysięcy przekłada się na wręcz niewyobrażalny – zwłaszcza jeśli chodzi o media w Polsce – szmat czasu. „Sport” po raz pierwszy ukazał się 30 lipca 1945 roku (zatem za niespełna rok będziemy obchodzić 80-lecie), a potem ewoluował: pojawiły się dwa wydania w tygodniu, potem trzy, pięć, wreszcie sześć. Powstanie tytułu zawdzięczamy redaktorowi Tadeuszowi Bagierowi, który kierował nim aż do 1968 roku. Potem „Sport” trwał i rozwijał się dzięki wysiłkowi kolejnych pokoleń dziennikarzy i pracowników. Łatwych czasów nigdy dla nas nie było. A to papieru brakowało, a to farby drukarskiej, a to cenzura szalała, a to złotówka była tak słabiutka, że o delegacje było trudno, a więc i o ciekawsze treści; a to wreszcie zmiany gospodarcze i związane z tym właścicielskie wywoływały wstrząsy i zagrożenia dla istnienia naszego pisma, włącznie z próbami jego zamknięcia. Nigdy się jednak nie poddaliśmy.
Właśnie na mojego e-maila nasza wieloletnia wspaniała pracownica Monika Wieczorek przesłała zdjęcia z wielkiej imprezy zorganizowanej z okazji wydania 10-tysięcznego numeru „Sportu”. Było to 27 lat temu! Powiedzieć szmat czasu, to nic nie powiedzieć. Niemniej ilustruje to, jak długą drogę musieliśmy przejść, by dotrzeć do 18-tysięcznego numeru.
Szczęśliwie – dotarliśmy, czego nie mogą powiedzieć w dziesiątkach, a może nawet setkach innych tytułów, które nie zdołały dotrwać. Zamknięto je lub same się zamknęły...
A „Sport” trwa, choć w ubiegłym roku poprzez swoją aplikację dołączył do grona tych mediów, które stosują przekaz elektroniczny zamiast tradycyjnego, papierowego. Ale wierni Czytelnicy – nasi wspaniali pracodawcy! – pozostali z nami. Bez nich, a także bez wizjonerskiego podejścia wydawcy – Edicom sp. z o.o. – nie byłoby 18-tysięcznego numeru. A najwyraźniej tyle było przez te wszystkie lata powodów, by „Sport ” kupować. Od Was zależy, czy będzie wiele następnych – nieskończenie wiele... Dziękując zatem za już, prosimy o jeszcze.
Andrzej Grygierczyk