On musi zostać!
Bartłomiej Barański rośnie w oczach, podobnie jak jego... wartość rynkowa. Czy Ruchowi uda się zatrzymać kluczowego młodzieżowca?
RUCH CHORZÓW
Nawet gdyby „Bibi” nie był młodzieżowcem, z czystym sumieniem mógłby występować w podstawowym składzie. 18-letni katowiczanin ma za sobą udane tygodnie, w których trakcie został najskuteczniejszym zawodnikiem „Niebieskich”. Ma już sześć goli, czyli tyle samo, ile Daniel Szczepan, choć na boisku spędził od niego prawie 500 minut mniej!
A mógł być hat trick!
W pierwszych kolejkach Barański nie grał, bo był kontuzjowany, a potem musiał zapracować na zaufanie trenerów. Choć strzelił gola w debiucie Dawida Szulczka z Górnikiem Łęczna, w pięciu spotkaniach z rzędu wchodził co najwyżej z ławki. Podstawowym elementem wyjściowej jedenastki został w Rzeszowie. Ze Stalą zdobył swoją drugą bramkę, potem strzelił też jedynego gola w meczu z ŁKS-em, a w trakcie ostatniego pogromu Odry Opole skompletował dublet. – Wcześniej w seniorach zdarzyło mi się to tylko w rezerwach, w poprzednim sezonie klasy okręgowej (siódmy poziom rozgrywkowy – przyp. red), z Orłem Mokre i Ostoją Żelisławice. Smakuje to bardzo dobrze, lepiej niż jedna bramka, radość jest podwójna – mówił po Odrze Bartłomiej Barański, którego zapytaliśmy, czemu nie pokusił się o hat tricka? – Cieszę się, że wykorzystałem te dwie sytuacje i na ten moment myślę, że to i tak bardzo fajna liczba – śmiał się urodzony w Katowicach młodzieżowiec.
Trochę jak Wójtowicz
W meczu Pucharu Polski z Unią Skierniewice „Bibi” wszedł z ławki w drugiej połowie i po kilku minutach ustalił wynik na 2:0, popisując się trzeźwością umysłu. Skierniewiccy obrońcy trochę się pogubili, 18-latek przejął piłkę i im uciekł, a w polu karnym kiwnął bramkarza i trafił do pustej bramki. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na wyszkolenie techniczne ofensywnego pomocnika. Pod względem operowania futbolówką jest wyróżniającą się postacią Ruchu, choć rzecz jasna ciągle jeszcze musi szlifować swoje umiejętności (piłka czasem zaplącze mu się pod nogami). Pod pewnymi względami „Bibi” przypomina... Tomasza Wójtowicza, który miał niemalże identycznie warunki fizyczne, także był świetnie wyszkolony technicznie, czym nadrabiał brak tężyzny fizycznej. Pomijając rzecz jasna fakt, że występował na boku obrony lub na wahadle.
Rozmowy trwają
Obu piłkarzy łączy jednak jeszcze więcej (nie tylko miejsce urodzenia). Wójtowicz był w swoim czasie jedynym młodzieżowcem, na jakiego mogli liczyć „Niebiescy”. Barański ma paru zastępców, lecz wyraźnie nad nimi góruje, mimo że jest od nich młodszy i ma przed sobą jeszcze kilka sezonów bycia młodzieżowcem. Pytanie jednak brzmi, czy... zostanie w Chorzowie? Jego kontrakt wygasa po sezonie i choć rozmowy trwają, wciąż nie wiadomo, dokąd doprowadzą. – Na razie podchodzę do tego na spokojnie. Rozmawiamy, ale nie ma co się spieszyć. Na pewno zrobimy tak, żeby było dobrze – powiedział „Sportowi” Barański. Patrząc na jego obecną formę, nie można wykluczyć, że zgłoszą się do niego kluby z wyższej półki niż Ruch. – Jest taka szansa, ale podchodzę do tego na spokojnie – powtórzył.
Chorzów mu służy
– Nie wyobrażam sobie, że odejdzie – powiedział stanowczo trener Dawid Szulczek zapytany przez nas o sprawę Barańskiego. – Dopiero kilka meczów temu wywalczył sobie miejsce. Gdzie ma iść, skoro pod moją wodzą przez ponad 500 minut w lidze zdobył pięć bramek? Mocno eksponujemy jego walory. To fajny dzieciak, dobrze służy mu granie w Ruchu. Oczywiście, pewnie będzie miał zapytania, ale ma swój rozum i może obserwować kariery wielu młodych zawodników. Myślę, że sam dojdzie do wniosku, że można zrobić dużo dobrego z Ruchem, a potem myśleć o innym klubie – o ile w ogóle będzie musiał to robić. Jestem pełen nadziei, że razem z nim możemy wskoczyć na wyższy poziom – podkreślił Szulczek.
Piotr Tubacki