„Olej”, trzymaj się!

Szczęście w nieszczęściu - tak można scharakteryzować kontuzję, jakiej doznał reprezentacyjny rozgrywający, Michał Olejniczak.


PIŁKA RĘCZNA

Po tym, jak w końcówce środowego spotkania w Kielcach rozpędzony Felix Claar wpadł na stojącego bokiem Michała Olejniczaka i całym ciężarem przetrącił mu lewe kolano, Hala Legionów ucichła. Zawodnik Magdeburga wiedział, że postąpił niewłaściwie i natychmiast poprosił sędziów o przerwanie pierwszego ćwierćfinału Ligi Mistrzów, a na parkiet wbiegli medycy. Po ich minach widać było, że z „Olejem” nie jest najlepiej. Potwierdzały to powtórki z kilku kamer, którymi „katował” widzów realizator Eurosportu. Do wyjącego z bólu zawodnika podchodzili jego koledzy, nachylali się nad nim, prosząc publiczność o brawa. Wśród klaszczących byli ubrani w żółte koszulki Kamil Stoch i Dawid Kubacki, goście specjalni tego prestiżowego meczu. Potem wszystko działo się błyskawicznie, bo Olejniczak został zniesiony do szatni i w niej dowiedział się, że Industria pokonała obrońcę trofeum 27:26. W utrzymaniu skromnej zaliczki 23-latek jednak nie pomoże (rewanż obędzie się 1 maja), ale i tak mógł odetchnąć. Większość obserwatorów obawiało się bowiem najgorszej z możliwych diagnozy, czyli zerwania więzadeł. Przeprowadzone w czwartek szczegółowe badania wykazały - uwaga - „podchrzęstne złamanie przedniej części kłykcia przyśrodkowego piszczeli oraz stłuczenie kłykcia przyśrodkowego kości udowej”. Brzmi groźnie, ale... - To najbardziej łaskawy scenariusz. Udało się bowiem uchronić więzadło przed zerwaniem - powiedział fizjoterapeuta Industrii, Tomasz Mgłosiek. Zerwanie więzadła wiązałoby się z rekonstrukcją, a następnie żmudną, przynajmniej 6-miesięczną rehabilitacją, a tak zawodnika czeka minimum 6-tygodniowa przerwa. Niemnie oznacza dla niego koniec sezonu. Ambitny i coraz bardziej wszechstronny szczypiornista nie wesprze więc klubowego zespołu w walce o Final Four Ligi Mistrzów oraz w staraniach o podwójną koronę w kraju (mistrzostwo i puchar), a także wypadnie z reprezentacji na mecze eliminacji mistrzostw świata 2025 ze Słowacją (9 i 12 maja). To fatalna wiadomość dla trenera Marcina Lijewskiego, który musi szukać następcy „Oleja”, a wśród powołanych rozgrywających nie ma wielkiego wyboru.

W cieniu kontuzji Olejniczaka rozegrane zostaną drugie mecze, których stawką będzie finał mistrzostw Polski. W lepszym położeniu są ekipy z Kielc i Płocka, lecz ich oponenci z Głogowa i Zabrza zapowiadają, że postarają się doprowadzić do trzecich spotkań. Może być o to trudno, ale to tylko sport...

(mha)