Być może to właśnie Jesus Imaz strzelił najważniejszego gola w sezonie dla Jagiellonii.Fot. Mateusz Sobczak/PressFocus


WYDARZENIE KOLEJKI

Olbrzymi krok do przodu

W poprzednim sezonie Jagiellonia i Śląsk walczyły o utrzymanie, teraz zajmą dwa najwyższe stopnie na podium.


Dzielenie skóry na żywym niedźwiedziu zawsze jest ryzykownym zajęciem, dlatego nie wskażę jeszcze mistrza Polski w sezonie 2023/24. Nie da się jednak ukryć, że bliżej mistrzowskiej korony jest Jagiellonia Białystok. Po pierwsze ma lepszy bilans bezpośrednich (1:2 i 3:1) potyczek ze Śląskiem Wrocław, a poza tym kończy rozgrywki meczem na własnym boisku, natomiast drużyna Jacka Magiery zmierzy się na wyjeździe z Rakowem Częstochowa.

Dla podopiecznych trenera Adriana Siemieńca sobotnie spotkanie z Wartą Poznań bynajmniej nie będzie przysłowiową bułką z masłem, ponieważ zespół Dawida Szulczka nie jest jeszcze pewny utrzymania w elicie (wyprzedza Koronę Kielce tylko o dwa punkty). Kto wie, czy „Jadze” historycznego sukcesu nie zapewnił w Gliwicach Jesus Imaz, strzelając wyrównującego gola w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry. - Mam nadzieję, że za tydzień będziemy mogli rozmawiać o tym, jak ważna była to bramka i co nam w ostatecznym rozrachunku dała - powiedział niespełna 34-letni Hiszpan po końcowym gwizdku sędziego Jarosława Przybyła z Kluczborka. - Liczę też na to, że będę mógł zdobyć bramkę dającą Jagiellonii pierwsze w historii mistrzostwo. To był bardzo ważny mecz, gol i punkt, bo pozostaliśmy na fotelu lidera. Teraz wszystko leży w naszych rękach, gramy w domu, przed naszą publicznością. Wobec takiego rezultatu nie jest istotne, co zrobią inne zespoły, po prostu, żeby osiągnąć ostateczny triumf, musimy wygrać z Wartą. Chcemy tego i zrobimy wszystko, żeby tak się stało. Liczba kibiców na trybunach stadionów rywali pokazuje nam, jak dobry sezon rozgrywamy. Jesteśmy bardzo dumni z naszych fanów, którzy w liczbie dwóch tysięcy przejechali tyle kilometrów. Żółto-czerwoni byli z nami, ponieśli nas do tak ważnego remisu. Wspierali nas do samego końca, jak robią to zawsze. Razem cierpimy, razem się cieszymy. Uważam, że Jagiellonia zasługuje na to mistrzostwo. Jestem tu już długo, wiele razem przeszliśmy. Ostatnie lata nie były dobre ani dla klubu, ani dla mnie. Walczyliśmy o pozostanie w lidze, a w tym sezonie zrobiliśmy olbrzymi krok do przodu. Przyszedłem tutaj, żeby zdobywać trofea. Dotąd ich nie mam, ale ten sezon należy do nas. Walczę z całych sił i dam wszystko za ten tytuł. Zasługujemy na mistrzostwo, zarówno „Jaga”, jak i ja.

Broni nie złożył jedyny konkurent lidera, czyli Śląsk Wrocław. - Jestem tu trzy i pół roku i jeszcze takiej chwili w Śląsku nie przeżyłem - powiedział 22-letni obrońca zespołu z Oporowskiej, Łukasz Bejger. - Ogromne brawa dla chłopaków, zdobywamy razem co najmniej srebrno. Mamy w głowach tylko mistrzostwo. Dla nas, dla obrońców, czyste konta są jak bramki. Dla mnie, Aleksa, Simeona i przede wszystkim Rafała, to najważniejsza rzecz w meczu. Cieszymy się, że zagraliśmy kolejny mecz na zero z tyłu i mam nadzieję, że Rafał otrzyma złotą rękawicę za ten sezon. Przede wszystkim dziękujemy kibicom, którzy byli w meczu z Radomiakiem na trybunach. Przez cały sezon każdy kibic dał z siebie sto procent, więc to miejsce w tabeli jest również dla nich. Pełny stadion przy meczu z Legią, Rakowem, a teraz z Radomiakiem...

W poprzednim sezonie Jagiellonia zajęła 14. miejsce, a Śląsk był tuż za jej plecami. Teraz oba zespoły między siebie rozdzielą najcenniejsze łupy.

Bogdan Nather