Sport

Okruchy z pańskiego stołu

Z DRUGIEJ STRONY - Michał Zichlarz

Po raz drugi z rzędu w fazie grupowej nowych europejskich rozgrywek, w nowym formacie we wszystkich trzech pucharach, mamy dwóch przedstawicieli. Powód do zadowolenia? Bynajmniej… W poszerzonej 36-zespołowej Lidze Mistrzów jest całkiem sporo ekip z naszej części kontynentu. Jest mistrz Czech Sparta Praga, Słowacji Slovan Bratysława. Jest mistrz Chorwacji Dinamo Zagrzeb i Szachtar Donieck, który w Champions League nie grał nawet w eliminacjach. Nam została Liga Konferencji, czyli rozgrywki skrojone... na nas.

Podsumowując eliminacje na pewno boli to, w jak dramatyczny sposób zaprezentował się w nich mistrz Polski, który w rywalizacji w dwóch ostatnich rundach z norweskim Bodo/Glimt i Ajaksem Amsterdam z czterech meczów przegrał 4, a bilans bramkowy to 2-12. To kompromitacja. Może będzie okazja do rehabilitacji w rozgrywkach w fazie grupowej LKE, która zaczyna się późno, bo dopiero w październiku, ale na razie powodów do optymizmu nie ma.

Tak się zastanawiam w przypadku „Jagi”. Latem stracili trzy ważne ogniwa, bramkarza Zlatana Alomerovicia, który był jednym z liderów na boisku i poza nim, a do tego dwóch piłkarzy, którzy dzięki swojej dobrej grze w Białymstoku trafili nawet do reprezentacji. Alomerović do AEK Larnaka odszedł za darmo, bo skończył mu się kontrakt. W jego miejsce broni Sławomir Abramowicz i wszyscy widzą, jak to wygląda. Transferowe zarobki na Bartłomieju Wdowiku i Dominiku Marczuku? 3 miliony euro za obu, po 1,5 mln za przejście tego pierwszego do Bragi i Marczuka do MLS do Real Salt Lake. W sumie to niewiele więcej niż premia za wygrany mecz w Lidze Mistrzów, która wynosi 2,1 mln euro, a za remis 700 tys. europejskiej waluty. Samo wejście do Champions Leagu to zarobek rzędu 18.62 mln euro, czyli po obecnym kursie prawie 80 milionów złotych. To więcej niż stan rocznego budżetu najbogatszych klubów w Polsce. Warto się wzmocnić w tym decydującym okresie niż osłabiać. To niby wszyscy wiemy, a wychodzi jak zawsze.

Źle zarządzane kluby nie są w stanie ugrać nic poza LKE. A przecież jeżeli chodzi o telewizyjny kontrakt i pieniądze, które z niego otrzymują, to jest to TOP 10 w Europie. Po wynikach niestety tego nie widać. Owszem, mocno przesunęliśmy się w europejskim rankingu. Jeszcze niedawno było to miejsce pod koniec trzeciej dziesiątki, teraz to pozycja numer 18., ale szału nie ma. Spójrzmy na sąsiadów z południa Czechów. Sparta w fazie grupowej LM. Slavii zabrakło niewiele, bo przegrała rywalizację o Champions League z Lille (0:2, 2:1). Zagra w Lidze Europy, jak zresztą Viktoria Pilzno. O Mladej Boleslav w LKE nie ma co przypominać, to u nich tak na przystawkę. W rankingu federacji Czesi są w tej chwili na pozycji numer 10., za Belgami, a przed Turkami.

My o takim miejscu możemy tylko pomarzyć. Na razie pozostaje życzyć powodzenia Legii i Jagiellonii w fazie grupowej Ligi Konferencji. Tych punktów w rankingu za obecne rozgrywki nie mamy póki co za wiele (3,375), a gonią nas Chorwaci i Słowacy, którzy przecież mają swoich przedstawicieli w Champions League. Trzeba się starać, a przede wszystkim lepiej zarządzać klubami, bo tego w ekstraklasie najbardziej brakuje...