Miha Blażić i Erik Janża pojadą na mistrzostwa Europy po raz pierwszy w karierze. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Okno wystawowe

Podczas mistrzostw Europy w Niemczech kibice będą mogli zobaczyć kilka znajomych twarzy z polskich boisk.


Start mistrzostw Europy w Niemczech jest już o krok. Dla wielu piłkarzy to doskonała okazja ku temu, by wypromować swoje nazwisko. W końcu mogą powalczyć o sportowy awans, jak w 2016 roku kilku graczy z reprezentacji Polski. Dla zawodników, którzy na co dzień występują w polskiej ekstraklasie to szansa, by zaprezentować swoje umiejętności. Nie jest wykluczone, że do kilku z nich, szczególnie tych młodszych, ustawi się kolejka.  

Awans w sferze marzeń

Sęk jednak w tym, że wśród graczy powołanych z polskiej ligi brakuje młodych i utalentowanych zawodników na dorobku, którzy mogą powalczyć o angaż w zdecydowanie lepszym klubie. Jedynym wydaje się Bogdan Racovitan. Defensor reprezentacji Rumunii, występujący w barwach Rakowa, 6 czerwca skończył 24 lata. To całkiem dobry wiek na zmianę otoczenia. Stoper, urodzony we francuskim Dijon, w poprzednim sezonie grał w barwach częstochowian całkiem sporo. Jednak jego reprezentacyjna kariera na razie zakończyła się na dwóch meczach, z czego pełne 90 minut rozegrał jedynie z Lichtensteinem. 

Cztery lata starszy od Racovitana jest Otar Kakabadze. Pochodzący z Tiflisu pomocnik  jest etatowym zawodnikiem kadry Gruzji. Rozegrał pełne dwa spotkania przeciwko Luksemburgowi i Grecji w barażach o wyjazd na mistrzostwa Europy. Na turnieju szanse Gruzji na wyjście z grupy nie są wysokie, podobnie zresztą jak w przypadku wspomnianej wcześniej Rumunii. To ogranicza możliwości transferowe po turnieju. W przypadku pozostałych zawodników z naszej ekstraklasy dodatkowym „balastem” jest z kolei wiek.

Doświadczenie w cenie

Wystarczy spojrzeć na zawodników reprezentacji Michała Probierza, którzy jadą na turniej do Niemiec, będąc graczami polskich zespołów. „Najmłodszym” z nich jest Taras Romanczuk, który w listopadzie skończy 33 lata. Patrząc na innych piłkarzy, ich doświadczenie także jest spore. Erik Janża i Miha Blażić, gracze kadry Słowenii, są już po "trzydziestce". Podobnie Nika Kwekweskiri. Trudno oczekiwać, by zagraniczne kluby pchały się po nich drzwiami i oknami. Prawdopodobnie turniej na niemieckich boiskach będzie dla wielu z nich ostatnim, a dla części także jedynym wielkim turniejem w karierze reprezentacyjnej.

Może to oczywiście zwiastować pewne pozytywy w postaci wyjątkowej determinacji. Spójrzmy jednak na to, kto z nich ma największe szanse na grę. Wśród Polaków jest to Bartosz Salamon. Obrońca Lecha w meczu z Ukrainą wybiegł w pierwszej jedenastce i należy traktować go jako kandydata do wyjściowego składu na Euro. Taras Romanczuk będzie uzupełnieniem kadry, jeśli tylko wyleczy kontuzje. Racovitan ma małe szanse na grę. Kwekweskiri, Kakabadze i Janża na ten moment wydają się pewniakami swoich reprezentacji. Blażić z kolei większość czasu spędzi zapewne na ławce rezerwowych. Nie ulega jednak wątpliwości, że reprezentantów na Euro 2024 z ekstraklasy jest niewielu, w dodatku z małymi szansami na sukces.

(ptom)


8

ZAWODNIKÓW
zostało powołanych do swoich reprezentacji na mistrzostwa Europy 2024 z polskiej ekstaklasy. Na niemieckich boiskach zameldują się: Bartosz Salamon, Kamil Grosicki, Taras Romanczuk (wszyscy Polska), Otar Kakabadze, Nika Kwekweskiri (obaj Gruzja), Miha Blażicz, Erik Janża (obaj Słowenia) oraz Bogdan Racovitan (Rumunia). Teoretycznie jako dziewiątego można liczyć Deiana Sorescu. Reprezentant Rumunii wypożyczony jest z Rakowa do tureckiego Gazintepu.