Sport

Ojciec kontra syn

Dziś w Sosnowcu dojdzie do rodzinnego pojedynku. Po przeciwnych stronach staną trener Zagłębia Marek Saganowski oraz jego syn Franciszek, obrońca rezerw ŁKS-u Łódź.

Franciszek Saganowski zamienił Legię II na ŁKS II i dziś zagra przeciwko drużynie swojego taty. Fot. Norbert Barczyk / Press Focus

Obecny szkoleniowiec Zagłębia to jedna z legend ŁKS-u. Marek Saganowski jest wychowankiem łódzkiego klubu, w 1998 roku sięgnął z nim po mistrzostwo Polski i uzbierał 124 mecze oraz 36 bramek w ekstraklasie. Od niedawna piłkarzem ŁKS-u jest jego syn. Przed rozpoczęciem sezonu 18-letni Franciszek przeniósł się bowiem do Łodzi z Warszawy. Zamieniając rezerwy Legii na rezerwy ŁKS-u, trafił na szczebel centralny. W Łodzi podpisał trzyletni kontrakt. Jeśli sprawdzi się w drugim zespole, będzie mógł myśleć o występach w pierwszej drużynie, na zapleczu ekstraklasy.

Saganowski senior był napastnikiem, a Saganowski junior prawym obrońcą. Zawodnik, który pierwsze kroki w futbolu stawiał w Grecji, gdy jego ojciec grał w APS Atromitos Athion, w bieżącym sezonie wystąpił we wszystkich meczach, przy czym jedynie w przegranym 0:4 starciu z Wieczystą Kraków zaliczył pełne 90 minut.

Jak będzie dziś w Sosnowcu? Czy już od pierwszego gwizdka będziemy świadkami rodzinnego pojedynku? Czy obu panom serce zabije mocniej? – Myślę, że syn ma potencjał, żeby być lepszym piłkarzem niż ja. Na pewno może wiele osiągnąć. Na sukces trzeba jednak mocno pracować i Franek musi o tym pamiętać. Zrobił krok naprzód, trafił na szczebel centralny... Dziś jednak nie będę miał czasu, żeby rozmyślać o tym, że w zespole rywali gra mój syn. Na pewno się przywitamy, a na rozmowę przyjdzie czas po końcowym gwizdku. Dla mnie najważniejsze jest dobro mojej drużyny – podkreśla z uśmiechem Marek Saganowski. Kończąc wątek rodziny Saganowskich, warto wspomnieć, że Bogusław, brat trenera Zagłębia, to legenda polskiej piłki plażowej. W reprezentacji rozegrał ponad 270 meczów, w których strzelił ponad 350 goli.

Przypomnijmy, że sosnowiczanie po trzech z rzędu zwycięstwach bezbramkowo zremisowali z rezerwami Zagłębia Lubin. Mogło być gorzej, bo rywale nie wykorzystali rzutu karnego. Dziś sosnowiczan będzie interesować tylko zwycięstwo. – Patrząc przez pryzmat pierwszych czterech meczów, mamy 10 punktów. Przed rozpoczęciem sezonu każdy taki dorobek brałby ciemno, więc jestem zadowolony z zespołu, który jest tworzony, zaczyna się rozumieć, buduje fajne akcje i stwarza sytuacje. Cały czas musimy jednak pracować nad poprawą skuteczności – dodaje na koniec szkoleniowiec Zagłębia.

Krzysztof Polaczkiewicz