Mimo słabych wyników, trener Skrobacz cieszy się zaufaniem trybun. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Ogromna przebudowa

Jarosław Skrobacz na razie nie chce deklarować, czy wypełni swój kontrakt.


PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA

Słowa na temat przyszłości padły na konferencji po meczu z Chrobrym. Wcześniej trener po raz kolejny mówił o fatalnej postawie swojej drużyny. - Nie dzisiaj, ale wcześniej spadliśmy z ligi i miałem nadzieję wymóc na zespole, by to spotkanie wyglądało przyzwoicie. Byśmy się z honorem potrafili z tą ligą pożegnać. Myślę, że sytuacja z 87 minuty, gdy nie strzelamy, to obraz naszej gry w tym sezonie (podanie na szóstym metrze otrzymał Sitek, przed sobą miał tylko bramkarza - przyp. red.) - mówił Jarosław Skrobacz. - Na pewno wymagam większej intensywności i dyscypliny w grze. Tego nam bardzo brakowało i ten mecz pokazuje, że zasłużenie z tej ligi lecimy. Ze swojej strony bardzo się tego wstydzę i będę analizował swoją pracę w tym ostatnim okresie. Będę na pewno doszukiwał się tych rzeczy, które można było zrobić inaczej i lepiej. Nie tylko ja, ale wszyscy dołożyliśmy cegiełkę do tego, że Podbeskidzie jest w tym miejscu, w którym jest, że klub spada i czeka go teraz ogromna przebudowa. Myślę, że jest to nieuniknione - zaznaczył trener.


Spore zaufanie

Bez wątpienia porażką Jarosława Skrobacza jest to, że nie zdołał podnieść zespołu pogrążonego w kompletnym marazmie. W 12 spotkaniach pod jego wodzą bielski klub wygrał tylko raz (z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza) i do swojego dorobku dołożył tylko 3 remisy. Ze średnią 0,5 punktu Skrobacz jest najgorzej punktującym trenerem w historii „górali”, a drugi najgorszy wynik należy do jego poprzednika Dariusza Marca, który zdobywał ledwie 0,67 punktu. Jeśli w ostatniej kolejce Podbeskidzie nie wygra, a Skrobacz rozstanie się z klubem, to wynik ten przejdzie do historii. Mimo tak złych wyników szkoleniowiec cieszy się bardzo dużym zaufaniem wśród kibiców, którzy skandują z trybun jego nazwisko i nic nie wskazuje na to, by latem miało dojść do wcześniejszego rozwiązania kontraktu, który obowiązywać ma w sezonie 2024/25. W ostatnich dniach klub oficjalnym komunikatem dementował informacje, które sugerowały rozstanie ze Skrobaczem.


Ochota na grę

Sam szkoleniowiec niczego deklarować jednak nie chce. - Nie wiem, czym jest to (zaufanie kibiców - przyp. red.) spowodowane, bo wynik jest, jaki jest, a to on wszystko determinuje. To miłe, ale nie chcę składać deklaracji. Na pewno to, co zdarzyło się w Bielsku-Białej, nie jest wywołane ostatnim miesiącem, dwoma lub trzema. Pewne sprawy się nawarstwiały i trzeba tu nabrać innego spojrzenia na piłkę, budowę zespołu, bo nic się Podbeskidziu nie należy. Wszystko trzeba wywalczyć i zbudować. Wszędzie gdzie pracowałem, wszyscy w klubie, wszyscy pracownicy, stwarzali doskonałą atmosferę. To musi być team, każdy ma przychodzić do pracy z ochotą, piłka musi cieszyć. Gdy tego nie ma, trudno o sukces - mówił Skrobacz. W trakcie pomeczowej konferencji padło także pytanie, czy zaległości finansowe wobec piłkarzy wpływają na ich dyspozycję. - To pytanie nie do mnie. Z tego co wiem, bo idąc na konferencję, rozmawiałem z Maksymilianem Banaszewskim i usłyszałem, że nie ma nie wiadomo jakich zaległości. Do mnie takie sygnały nie docierały. Nie rozmawialiśmy o tym w szatni, a na pewno bym nie skłamał. Gdyby taki sygnał był, to bym to potwierdził - zapewniał Jarosław Skrobacz. 

(gru)