Sport

Ofiarność została nagrodzona

Rozmowa z Ricardem Zajacem 4800 znaków PRZECZYTANE PP

Richard Zajac w piątek będzie trzymał kciuki zarówno za reprezentację Słowacji, jak i Polski. Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus


Ofiarność została nagrodzona

Richard Zajac z rodziną będzie w strefie kibica „Pod grzybkiem” kibicował Słowacji i Polsce.


Rodzina Zajaców bardzo mocno wrosła w krajobraz Podbeskidzia. Richard Zajac, który w Dukli Bańska Bystrzyca spędził 20 lat, zdobywając Puchar Słowacji i wicemistrzostwo kraju, przez Dubnicę trafił w 2010 roku do Bielska-Białej. Tu wywalczył historyczny awans do ekstraklasy, w której rozegrał 86 spotkań, a obecnie jest trenerem bramkarzy Podbeskidzia. W tym klubie zakotwiczyli także urodzeni w Bańskiej Bystrzycy dwaj jego synowie, grający w rezerwach bielskiego klubu. Adam, który przyszedł na świata w 2005 roku, gra jako skrzydłowy i występował w minionym sezonie w reprezentacji Słowacji U-19. Tą sama drogą idzie Sebastian z rocznika 2007 i jako bramkarz także gra w drużynie narodowej naszych południowych sąsiadów, w której występował w majowym turnieju finałowym mistrzostw Europy U-17. - Lata mojej gry w Dukli wiązały się z sukcesami – wspomina Richard Zajac, który jest bramkarzem GLKS-u Wilkowice, pełni tam też funkcję wiceprezesa. - Jako beniaminek sięgnęliśmy po wicemistrzostwo i przebiliśmy się przez fazę kwalifikacyjną europejskich pucharów, wygrywając z Qarabag Agdam z Azerbejdżanu i ze szwajcarskim FC Will. Odpadliśmy w I rundzie, lepsza od nas okazała się Benfica Lizbona. Na wyjeździe graliśmy na stadionie świeżo zmodernizowanym na portugalskiemistrzostwa Europy, na którym 20 lat temu rozegrano finał Portugalia – Grecja, więc była to niezapomniana przygoda. Mam nadzieję, że moim synom, tej dwójce, która już gra w piłkę oraz Lucasowi, który urodził się w Bielsku-Białej, też uda się zagrać takie mecze, a nawet dojść jeszcze dalej.

Pomógł nam VAR

Można powiedzieć, że starsi synowie są na bardzo dobrej drodze, o czym świadczą ich występy w reprezentacjach juniorskich Słowacji, której pierwsza drużyna, po zwycięstwie w I rundzie mistrzostw Europy w Niemczech z Belgami jest na ustach wszystkich kibiców. - Co prawda w ostatnich meczach przed wyjazdem na EURO drużyna, którą prowadzi Włoch Francesco Calzona, spisywała się dobrze, bo wygrała 4:0 z San Marino i Walią. Szczególnie ten drugi mecz był zapowiedzią rosnącej formy, ale jednak nikt się nie spodziewał zwycięstwa z Belgią na inaugurację mistrzostw. Trzecia drużyna w rankingu FIFA została jednak pokonana przez kolektyw. Dla mnie taką ilustracją waleczności naszej drużyny była sytuacja, w której piłka znalazła się już za plecami Martina Dubravki, ale z linii wybił ją jeszcze Denis Vavro, na którego wpadł, kolanem trafiając w głowę , też starający się zapobiec utracie gola David Hancko. Ta ofiarność została nagrodzona! Owszem, pomógł nam też VAR, bo dwa razy po zdobyciu bramki przez Belgów milimetry okazały się naszymi sprzymierzeńcami i gole nie zostały uznane. Po to jednak wprowadzono te pomoce techniczne, żeby było sprawiedliwie. Czasem ta sprawiedliwość obraca się przeciwko nam, ale tym razem szczęście było po naszej stronie.

Nowy rozdział w historii

Słowacja, której największym sukcesem w historii jest awans do 1/8 finału mistrzostw świata w 2010 roku w RPA, zapisuje nowy rozdział w kronikach futbolu. - Skoro wygraliśmy z trzecim zespołem w rankingu światowym, to wyrośliśmy na faworytów mistrzostw Europy – ze śmiechem dodaje Richard Zajac. - Oczywiście żartuję. A mówiąc poważnie, ten ostatni mecz fazy grupowej na mistrzostwach świata 14 lat temu w RPA, gdzie wygraliśmy 3:2 z Włochami i weszliśmy do fazy pucharowej, w której przegraliśmy 1:2 z Holandią, już nie jest naszym największym sukcesem. Teraz chwalimy się pokonaniem Belgów i czekamy na kolejne dobre występy. To samo z zawodnikami. Ikoną słowackiej piłki jest Marek Hamszik – rekordzista pod względem liczby występów i strzelonych goli, który teraz jest w kierownictwie naszej reprezentacji. Kibice cieszą się jednak, że grający w Napoli Stanislav Lobotka, o którego zabiegają najlepsze kluby Europy z Barceloną włącznie, może go „przyćmić”. To taki nasz motor napędowy i mimo niewielkiego wzrostu, bo ma tylko 168 centymetrów, jest wielkim piłkarzem. Zresztą po meczu z Belgią chwaleni są wszyscy, więc nic dziwnego, że kibice na Słowacji czekają na następne spotkanie, a ja żałuję, że nadchodzi już tak szybko. Nie ma czasu, żeby się nacieszyć tą niespodzianką. W dodatku dla mnie piątek będzie podwójnie naładowany emocjami. W Wilkowicach na stadionie mamy „Pod grzybkiem” strefę kibica, więc najpierw zasiądę w niej z rodziną, żeby oglądać mecz Słowacja – Ukraina, a po nim rozpocznie się spotkanie Polska – Austria, więc mamy gwarantowane kilka godzin nerwówki. Czekamy na te mecze z nadzieją, że dwa razy będziemy się mogli cieszyć ze zwycięstwa naszych.

Jerzy Dusik