Sport

Odwrócone role

Szczęście po raz kolejny było po stronie gospodarzy i piąty mecz finału w Tychach jest nieunikniony.

Patryk Wronka już w 19 sek. zdobył gola, który miał wpływ na rezultat po... 60 minutach. Fot. PAP/Michał Meissner

TAURON HOKEJ LIGA

Pierwszy finałowy dwumecz w Tychach zakończył się sukcesem gospodarzy, choć katowiczanie wcale nie byli gorsi, jednak mało skuteczni. W Satelicie role się odwróciły - tym razem gospodarze solidnie pracowali i dopisało im szczęście. Owszem, goście mieli kilka wyśmienitych sytuacji, ale krążek nie chciał wpaść do siatki. Inna sprawa, że John Murray interweniował z dużym wyczuciem.

- Jestem przekonany, że GieKSa odwróci losy tej rywalizacji, choć spodziewam się siedmiu meczów – przekonywał przed meczem Krzysztof Maciaś, który już wrócił z Kanady mocno wspierał starszego o rok brata, Kacpra.

I trzeba przyznać, że trafił w „10”, bo GieKSa przy oszałamiającym dopingu zdołała zmniejszyć straty. Nikt chyba jednak nie przypuszczał, że sprawa się rozstrzygnie już w 1. tercji. Ba, gospodarze już w pierwszej zmianie zdobyli gola. Jean Dupuy, w GieKSie niewątpliwie pierwszoplanowa postać tego play offu, objechał bramkę i posłał krążek na druga stronę. Dopadł go Patryk Wronka i od 19 sek. gospodarze prowadzili. To było wręcz wymarzone otwarcie tej potyczki.

- Mówiliśmy sobie przed meczem, żeby wytrzymać nawałnicę rywali i potem szukać szans w ataku. Niestety, szybko straciliśmy gola i zostaliśmy nieco „zgaszeni”. Niemniej było wystarczająco dużo czasu, by straty odrobić, ale tym razem szczęście nas opuściło – mówił szef sekcji hokejowej Tychów, Jarosław Rzeszutko.

Po tak szybkiej stracie tyszanie dość długo szukali rytmu gry i nie mogli się pozbierać. W 11 min w boksie kar znalazł się Brandon Magee i goście tę przewagę „przespali”, bowiem oddali zaledwie jeden strzał. Matias Lehtonen próbował zaskoczyć Johna Murraya, ale ten był czujny. Inicjatywa należała do katowiczan i gdy Joona Monto znalazł się na ławce kar, zdecydowanie przyśpieszyli grę. Pontus Englund podał do Grzegorza Pasiuta, a ten z wysokości bulika idealnie przymierzył. Krążek wpadł w górny róg i tyski bramkarz był bezradny. Do końca tercji nic się nie zmieniło, choć gospodarze nadal nadawali ton grze.

- Pierwsze tercje w naszym wykonaniu we wszystkich meczach były najlepsze, ale tym razem zdobyliśmy dwa gole – mówił kapitan GieKSy, Grzegorz Pasiut. - A potem graliśmy konsekwentnie i można było się pokusić o kolejne trafienia. Najważniejsze, że odrobiliśmy straty, a na ich wyrównanie przyjdzie czas w poniedziałek. Osobiście wolałbym grać dzień po dniu, jak nakazuje terminarz, ale siła wyższa.

Druga odsłona w wykonaniu tyszan było lepsza, lecz bramek nie było. Obie drużyny grały po razie w liczebnej przewadze, ale nie potrafiły zaskoczyć golkiperów. W 25 min o sporym pechu mógł mówić Bartłomiej Jeziorski, który znalazł się blisko bramki, przymierzył i... złamał kij. W 26 min Tomaš Fučik popisał się fantastyczną interwencją, zatrzymując kijem krążek, który zmierzał do pustej bramki po strzale Christiana Mroczkowskiego. W 31 min Lehtonen najpierw trafił w słupek, zaś po chwili w poprzeczkę. W 38 min Rasmus Heljanko z bliskiej odległości uderzył, ale Murray złapał krążek niczym muchę.

W ostatniej tercji też było kilka okazji z jednej i drugiej strony, lecz znów nic nie chciało wpaść. Joona Monto dwa razy z rzędu wylądował w boksie kar i tyszanie grali w osłabieniu. Marcus Kallionkieli w 57 min nie wykorzystał sam na sam z Fučikiem. Pod koniec 58 min z tafli zjechał tyski bramkarz i w strefie gospodarzy mocno się kotłowało, ale Heljanko, Roni Alen i Alan Łyszczarczyk nie zdołali zdobyć gola,

Po meczu kibice GieKSy wraz z hokeistami długo celebrowali to zwycięstwo. Ekipa trenerskiego duetu Jacek Płachta – Ireneusz Jarosz była nie tylko skuteczniejsza, ale chyba bardziej zdeterminowana.

- Trudno nam odmówić ambicji i woli walki, ale tym razem zabrakło szczęścia – stwierdził markotnie kapitan gości, Filip Komorski. - „Jezior” jedzie dwa na jednego i w kluczowym momencie łamie kij, a krążek widziałem już w siatce... Mogę wymieniać jeszcze kilka sytuacji, w których krążek mógł, a nie wpadł do bramki. Nikt nikomu nie obiecywał, że finałowa seria zakończy się po czterech meczach. Gramy dalej, ale wolałbym grać dzień po dniu. Były inne decyzje i na nie mamy na to wpływu.

To było szybkie i emocjonujące spotkanie, bo obie drużyny grały do przodu. Jesteśmy ciekawi jak zaprezentują się oba zespoły po dniu przerwy w czwartym spotkaniu. Jedno jest pewne - piąte spotkanie odbędzie się w Tychach.

FINAŁ

◼  GKS Katowice – GKS Tychy 2:0 (2:0, 0:0, 0:0)

Stan rywalizacji 1-2

1:0 - Wronka – Dupuy (0:19), 2:0 - Pasiut - Pontus – Wronka (15:45, w przewadze)

Sędziowali: Paweł Breske i Krzysztof Kozłowski – Artur Hyliński i Eryk Sztwiertnia. Widzów 1435.

KATOWICE: Murray; Runesson – Englund, Verveda – Norberg (2), Varttinen – Koponen, Maciaś; Dupuy – Pasiut – Wronka, Michalski – Sokay – Mroczkowski, Bepierszcz – Anderson (2) – Kallionkieli, Salituro (2) – Smal – Magee (2). Trener Jacek PŁACHTA.

TYCHY: Fučik; Bryk – Allen, Kakkonen – Viinikainen, Kaskinen (2) – Ciura, Pociecha; Heljanko – Komorski (4) – Łyszczarczyk, Jeziorski – Monto (6) – Lehtonen, Viitanen – Alanen – Paś, Łarionows – Turkin – Gościński, Ubowski. Trener Pekka TIRKKONEN.

Kary: Katowice – 8 min, Tychy – 12 min.

Włodzimierz Sowiński

3. CZYSTE konto tym w play offie zaliczył John Murray.

33  STRZAŁY oddali gospodarze, a goście tylko o 2 mniej.

138 SEKUND grali goście 6 na 5, ale bez efektu.


TAURON HOKEJ LIGA

Poniedziałek, 31 marca
◼  KATOWICE, 15.00: GKS – GKS Tychy 1:2, 1:2, 2:0 *
* wyniki w play offie
Transmisja w TVP Sport