Sport

Odwagi!

Z DRUGIEJ STRONY - Paweł Czado

Michał Probierz na treningu reprezentacji Polski przed meczem ze Szkocją. Fot. Pawel Bejnarowicz / PressFocus

Kocham w futbolu ten moment, gdy coś się kończy, a coś się zaczyna. Wielkie imprezy to zakończenie cyklu. Nadszedł czas na nowe rozdanie. Przed nami pierwszy mecz reprezentacji Polski po mistrzostwach Europy. Starcie na Hampden Park zapowiada się ekscytująco.

Z reguły pierwsze miesiące po mundialach czy mistrzostwach Europy to czas zmian, przetasowań personalnych, korekt w stylu gry. Nasza drużyna – chyba nie trzeba o tym przypominać – jest właśnie w takim momencie. Selekcjoner Michał Probierz przed meczem ze Szkocją wysłał wiele nieoczywistych powołań, co osobiście bardzo mnie ucieszyło.

Reprezentacyjną otoczkę psuję jednak zmieniający się świat futbolu...

Już wyjaśniam, o co mi chodzi. Otóż w przeszłości mecze dzieliły się na ważne i mniej ważne, czyli eliminacyjne i turniejowe z jednej strony, a towarzyskie z drugiej. Było to, w moim mniemaniu, dobre. Był czas wysilonych starań, czas dawania z siebie wszystkiego, ale był i czas na eksperymenty, na poszukiwania nowych rozwiązań.

Niestety, powstała Liga Narodów. Te rozgrywki organizowane są przez UEFA od sezonu 2018/19. Piszę „niestety”, bo mają na obraz futbolu zły wpływ. Zły, bo selekcjoner tak naprawdę nie ma czasu na wspomniane eksperymenty. Wiadomo, że wynik w meczu o stawkę to podstawa. Siłą rzeczy trenerzy trzymają się sprawdzonych rozwiązań. W tym roku z siedmiu meczów międzypaństwowych, jakie rozegrała nasza reprezentacja, jedynie dwa nie miały punktowego znaczenia. W poprzednim roku z dziesięciu spotkań też ledwie dwa były meczami towarzyskimi!

Tymczasem do połowy listopada rozegramy aż sześć kolejnych meczów o stawkę. Mecz ze Szkocją odbywa się w ramach wspomnianej Ligi Narodów. A stawka – czy chcemy tego, czy nie – zawsze będzie determinować decyzje selekcjonera, będzie miała na nie wpływ. W meczach Ligi Narodów siłą rzeczy trudniej więc o występ debiutanta niż w zwykłym meczu towarzyskim.

Dlatego napiszę wprost: mam nadzieję, że dla Michała Probierza Liga Narodów jest jedynie przystawką. Mam nadzieję, że nawet jeśli spadniemy, nikt nie będzie przesadnie marudził. Celem nadrzędnym – zawsze będę to powtarzał – jest awans na mundial i kontynentalny czempionat. Liga Narodów zawsze powinna być traktowana jako poligon doświadczalny, powinna pełnić rolę służebną.

Przed nami mecz ze Szkocją, która wydaje się w podobnej sytuacji, bo jej mistrzostwa Europy też nie wyszły. To rywal idealny na początek nowego rozdania, starcia z nim wspaniale oddzielają chłopców od mężczyzn.

Selekcjonera i jego zawodników proszę więc o odwagę. O odwagę bez oglądania się na konsekwencje. Zwycięstwo po walce do utraty tchu może wspaniale zbudować tę drużynę. W zespole rywali nie ma nikogo, kto gra zjawiskowo pięknie i zarazem skutecznie. Niemniej każdy, kto ogra Szkocję, z pewnością ma powód do dumy. Z nią trudno odnieść zwycięstwo bez włożenia w to pełni sił, przemyślności i umiejętności. Każdy, kto wychynie za Wał Hadriana i rozgromi Piktów, zasługuje na szacunek.

Mam nadzieję (choć to właściwie raczej pewność, nadzieją jedynie posypana jak faworki pudrem), że starcie ze Szkocją będzie cholernie zajmujące. Każdy będzie chciał się pokazać.

Panie trenerze, proszę zapomnieć, że starcie na Hampden Park ma tę nieszczęsną stawkę. Proszę robić swoje.

Odwagi!