Sport

Odra będzie szła w górę

Rozmowa z Leszkiem Bartnickim, dyrektorem sportowym Odry Opole

Jakub Bartosz (z prawej) to jeden z nowych zawodników Odry ściągniętych tego lata. Fot. Marcin Bulanda/Press Focus

Jakie wrażenia po pierwszym, przegranym przez Odrę meczu w tym sezonie?

- Chcieliśmy się dobrze zaprezentować przed naszą publicznością, tym bardziej że mieliśmy komplet widzów. To był wielki mecz, przeciwko wielkiej marce, 14-krotnemu mistrzowi Polski. Trzeba wziąć pod uwagę, że latem w Odrze zaszło dużo zmian. Odeszło 14 zawodników, mamy kilku poważnie kontuzjowanych i to wpłynęło na to, jak wygląda zespół. Mam wrażenie, że zabrakło nam może tygodnia, żebyśmy zgrali naszych nowych napastników, bo zaczęliśmy to spotkanie bez klasycznej „dziewiątki”. Można powiedzieć, że pierwsze koty za płoty, ale uważam, że był to wyrównany mecz. Ruch był konkretny. W pierwszej połowie zagrażał nam po bardzo dobrze bitych rzutach rożnych. Jeden z nich zakończył się golem Somy Novothny'ego. Mieliśmy świetną sytuację na wyrównanie, ale zmarnował ją nasz młodzieżowiec, debiutujący na tym poziomie Szymon Mida. Uważam, że do przerwy mogło być 1:1. W drugiej połowie próbowaliśmy wyrównać, lecz się nie udało. Ruch przeprowadził akcję, która zakończyła się rzutem karnym, padł gol na 0:2 i to zakończyło mecz.

Jakieś konkretne plusy po tym spotkaniu?

- Wydaje mi się, że ten zespół Odry będzie szedł w górę i czas powinien działać na naszą korzyść. Już wkrótce kolejne spotkanie i mam wrażenie, że będziemy inną drużyną. Cieszy mnie to, jak wypadli nasi debiutanci. Wspomniany Mida to chłopak, który przyszedł z trzecioligowej Unii Tarnów, rocznik 2005. Na razie to był dla niego najważniejszy mecz w życiu. Dobrze, że doszedł do takiej okazji i mam nadzieję, że kolejną już wykorzysta. Z fajnej strony zaprezentował się jeszcze młodszy debiutant, chłopak z naszej akademii, Oskar Zawada (rocznik 2006 - przyp. red.), który kilkoma dryblingami pokazał się z dobrej strony. Raz tak „skręcił” Filipa Starzyńskiego, że może to sobie nagrać i powtarzać w kolejnych meczach. Zawsze przykro jest przegrywać, szczególnie gdy jest tylu kibiców i fajna atmosfera. Trzeba jednak dalej pracować, zgrywać zespół, który przeszedł duże zmiany i z czasem będzie coraz lepiej.

Czy Odra na papierze jest mocniejszą drużyną niż w rundzie wiosennej?

- Ciężko to ocenić. Zaszły duże zmiany, przede wszystkim w formacji ofensywnej. Na pewno części zawodników nie będzie łatwo zastąpić, nie oszukujmy się. Borja Galan trafił do ekstraklasy, do GKS-u Katowice, podobnie jak Jakub Antczak, którego Lech po raz kolejny zdecydował się wypożyczyć. Jean Franco Sarmiento wrócił do Radomiaka, czyli też do ekstraklasy. Widać, że ci zawodnicy poszli do góry i potrzeba będzie chwili, aby zgrać nowy zespół. Na ten moment nie chciałbym jednak nic mówić. Drużyna z poprzedniego sezonu zasłużyła na brawa, bo zajęła 6. miejsce i grała w barażach. Jest więc do czego dążyć, ale trzeba też mieć w głowie to, że gdy trzy lata temu Odra rywalizowała w barażach, to w kolejnym sezonie walczyła o utrzymanie. Musimy uniknąć takiej sinusoidy. Teraz Odra jest inna, stara się bardziej prowadzić grę.

Co też jest zasługą nowego trenera Radosława Sobolewskiego, który słynął z takiego podejścia w Wiśle Kraków...

- Oczywiście. Trener Adam Nocoń wykonał dobrą pracę. Słynie z bardzo dobrej defensywy, nieważne jaki zespół prowadzi. Trener Sobolewski podkreśla, że chce, aby piłka była w posiadaniu jego zawodników. W meczu z Ruchem były fragmenty, w których było widać, że ten zespół potrafi prowadzić futbolówkę.

W okolicach 60-70 minuty Odra zamknęła Ruch w hokejowym zamku, rywal musiał się bronić 20-25 metrów od własnej bramki.

- Tak, ale kiedy zamknie się kogoś w hokejowym zamku, to ktoś jeszcze musi popracować na bramkarzu - jeśli używamy już hokejowej terminologii (śmiech). Brakowało nam klasycznej „dziewiątki”, zgranej z drużyną. Edvin Muratović nie był jeszcze w kadrze meczowej, ale myślę, że na następne spotkanie będzie gotowy. Dawid Wolny pierwszy raz trenował z zespołem dopiero dzień przed spotkaniem. Mamy jeszcze kilka kontuzji w przednich formacjach, ale za kilka dni możemy zobaczyć dużo groźniejszą Odrę.

Kontraktując Wolnego, mieliście na uwadze fakt, że może zostać bohaterem trybun? W końcu wraca wychowanek, człowiek urodzony w Opolu.

- Wiadomo, że to jest fajne, kiedy trybuny mogą utożsamiać się z jakimś zawodnikiem. Dobrze, aby każdy klub miał takich piłkarzy. To jest ulubieniec publiczności, co było słychać i przed meczem, i kiedy wchodził na boisko. Zresztą jeśli ktoś przeglądał media społecznościowe, to widział, że pozostałe transfery razem wzięte nie wywołały tylu pozytywnych komentarzy, co ściągnięcie Dawida. Ale on nie przyszedł tu, żeby być maskotką. Ma swoje ambicje sportowe. Razem z Odrą świętował awans do 1. ligi, ale w jej barwach w tej 1. lidze nie zagrał. Przybył tu, żeby zrealizować jakiś cel. Strzelił dużo goli w 3. i 2. lidze, a to nie był przypadek. Wierzę głęboko, że pomoże nam swoimi bramkami. To, że jest człowiekiem stąd, to jest dodatkowy pozytyw. Jeszcze raz powtórzę - w każdym klubie powinny być takie osoby, bo spełniają podwójną funkcję, sportową i społeczną.

Jak rozwijała się sytuacja z bramkarzem Arturem Haluchem? Było dużo znaków zapytania, a ostatecznie wyszedł w podstawowym składzie na mecz z Ruchem.

- Przedłużył kontrakt na 3 lata, a to, że nie było go w sparingach, nie wynikało z żadnej zawieruchy. W meczu z GKS-em Katowice przeciwnik spadł mu na stopę i przez jakiś czas Artur nie mógł trenować. Jest jednak zawodnikiem bardzo charakternym. Uśmiechał się do mnie kilka dni po tamtej sytuacji i mówił: „Jeśli trzeba będzie, nałykam się tabletek i na pewno zagram”.

Ale mówiło się też sporo o zainteresowaniu innych klubów.

- To zawodnik, który obok Macieja Gostomskiego był najlepszym bramkarzem poprzedniego sezonu w 1. lidze. Nie dziwię się, że pojawiło się zainteresowanie. Myślę jednak, że on się dobrze czuje się w Opolu. Odra dała mu możliwość pokazania się i zaistnienia w 1. lidze. Zdecydował się przedłużyć kontrakt i wydaje mi się, że nadal będzie bardzo pewnym punktem naszego zespołu. Ma też jednak z kim rywalizować na treningach. Pozytywnym aspektem letniego okresu przygotowawczego było to, jak w sparingach wyglądał młody bramkarz Adam Wójcik z rocznika 2005. Kontynuuje tradycje rodzinne, bo jego tata też grał w Odrze, choć w polu. Naszym bramkarzem numer 1 i ogromną siłą jest Artur, ale w razie czego ma kto stanąć między słupkami. Chociażby ostatni sparing przed sezonem z Rakowem, kiedy bronił Wójcik, pokazał, że potrafi sobie bardzo dobrze poradzić.

Dużo ruchów już wykonaliście, ale okienko będzie otwarte przez wiele tygodni. Szukacie jeszcze kogoś na rynku, nie planujecie dalszych wzmocnień, czy może - jak mówi wielu dyrektorów - czekacie na ewentualne okazje?

- Okienko transferowe jest otwarte wyjątkowo długo, bo zamknie się dopiero 9 września, a potem jeszcze można kontraktować wolnych zawodników. Oczywiście wszystko jest możliwe, ale nasza kadra się klaruje. Istotne jest to, żeby ci piłkarze, którzy doszli najpóźniej, odpowiednio zgrali się z zespołem i żeby ci, których aktualnie nie mamy z powodu kontuzji, jak najszybciej wrócili. Natomiast nie możemy niczego wykluczyć. Jeżeli pojawi się ciekawy zawodnik, który mógłby nam pomóc i będzie się mieścił w naszych możliwościach finansowych, to postaramy się go zakontraktować.

Rozmawiał Piotr Tubacki