Oddech ulgi Milicicia
Kiepski rok polska kadra skończyła wygraną w Tallinie. Wszystko wskazuje na to, że dwaj zawodnicy uratowali posadę trenerowi.
To był ostatni występ polskiej kadry w tym roku. Fatalny sezon polscy koszykarze zakończyli wygraną. To pierwsze zwycięstwo Biało-czerwonych w spotkaniu o punkty od ponad 15 miesięcy! Nasza drużyna przerwała koszmarną serię porażek. Polacy wreszcie byli lepsi w czwartej kwarcie. Tym razem to gospodarzom drżały ręce, a nasi pewnie wykonywali rzuty osobiste. - Polacy mieli dzisiaj zawodników z większą pewnością siebie oraz cierpliwością - komplementował nasz zespół Heiko Rannula, szkoleniowiec Estończyków.
Trudno jednak mówić o drużynie, bo ten mecz indywidualnie wygrało nam dwóch zawodników - znakomicie dysponowany rzutowo Michał Michalak (29 punktów, 10/13 z gry, 4/7 za trzy punkty) oraz niestrudzony Mateusz Ponitka (27 punktów, 8/11 z gry, 8 zbiórek, 4 przechwyty).
Większość zawodników zawiodła. Jakub Schenk zakończył mecz zerowym dorobkiem punktowym (0/3 z gry), a Michał Sokołowski i Tomasz Gielo nie bardzo nam pomogli. "Sokół" wskaźnik efektywności w tym spotkaniu miał na poziomie 2 (Michalak 28, a Ponitka 33). Ten sam wskaźnik u Schenka wyniósł minus 2! Nie jest jasne czemu szansy choćby krótkiego występu nie dostał dobrze dysponowany Łukasz Kolenda.
Także powołania Milicicia budzą kontrowersje. Czemu w kadrze nie gra rewelacyjnie spisujący się we francuskim Saint Quentin Dominik Olejniczak? Aleksander Balcerowski w niedzielę był mocno osamotniony pod koszami. Choć Estończycy grali bez swojego podstawowego środkowego (Maik-Kalev Kotsar jest kontuzjowany), to właśnie oni wygrali walkę pod tablicami (37:31 w zbiórkach). Nasi rywale mieli więcej zbiórek w ofensywie, dwa razy więcej także bloków. Polaków trzeba pochwalić za pewnie egzekwowane osobiste - Ponitka 10/12, Michalak 5/5, Petrasek 4/4.
Mimo wygranej Polska jest na ostatnim miejscu w grupie H. Eliminacje EuroBasketu w grupie H podopieczni Igora Milicicia zakończą w lutym meczami z Litwą (21.02) i Macedonią Północną (24.02). To formalność, bo nasza drużyna jako gospodarz jednej z grup w finałach ma miejsce zapewnione z urzędu. Milicić ma rację, gdy mówi, że nasz zespół jest w dość dziwacznej sytuacji. Gramy mecze o punkty, a wiadomo, że i tak awansujemy. - Nie jest łatwo zawodnikom grać mecze, w których wiemy, że i tak mamy ten awans, a rywale walczą o życie, by się tam dostać - tłumaczy Chorwat
Na Eurobasket dojedzie zapewne Jeremy Sochan oraz grający w NCAA Igor Milicić junior, syn selekcjonera. PZKosz stara się także o nadanie polskiego paszportu m.in. Brandinowi Podziemskiemu, rozgrywającemu Golden State Warriors. - Zmieniliśmy nasz system gry w obronie pod kątem tego, co mamy grać już na Eurobaskecie, gdy dołączą do nas gracze z USA. To do nich jest dostosowane. I jestem zadowolony z tego jak zespół zareagował na te zmiany - mówił w Tallinie Milicić.
Mimo porażek i kilku błędów, Chorwat powinien dostać szansę poprowadzenia kadry podczas przyszłorocznego Eurobasketu. Ma dobry kontakt z zespołem, zna realia polskiego basketu, a przed dwoma laty poprowadził Biało-czerwonych do czwartej lokaty na Starym Kontynencie.
(bb)