Kevin De Bruyne (z lewej) był ostatnio prawdziwą zmorą Kopenhagi. Fot. Andrew Surma/SIPA USA/PressFocus


Odbębnić Duńczyków i na Anfield

Manchester City mecz z Kopenhagą rozegra najmniejszym nakładem sił, bo już w sobotę czeka go wielki hit Premier League z Liverpoolem.

 

Dzień przed Walentynkami „Obywatele” rozprawili się z Kopenhagą na jej terenie 3:1. Gospodarze walczyli ambitnie i dzielnie, po błędzie City w rozegraniu nawet wyrównali, ale w fenomenalnej dyspozycji był tamtego dnia Kevin De Bruyne. Belg otworzył wynik spotkania, a później zaliczył asysty przy trafieniach Bernardo Silvy oraz Phila Fodena, walnie przyczyniając się do zwycięstwa swojego zespołu.

 

Największe osiągnięcie

Z tego powodu rewanż na Etihad Stadium jawi się jako czysta formalność dla aktualnego obrońcy tytułu Ligi Mistrzów. Gdy w zeszłym sezonie (w fazie grupowej) Kopenhaga przyjechała na tę arenę, zebrała lanie 0:5 i nawet dwojący oraz trojący się między słupkami Kamil Grabara nie był w stanie zatrzymać rozpędzonych Anglików. - Jeśli Kopenhaga zdoła odrobić stratę 1:3, to będzie największe osiągnięcie w historii duńskiej piłki klubowej. Ten zespół podczas meczów w europejskich pucharach zawsze zawzięcie walczy, ale kibice i zawodnicy nie zapomnieli o porażce 0:5 podczas ostatniej wizyty na tym stadionie. Ich nadzieje na awans są niewielkie, ale zrobią wszystko, co w ich mocy, aby uzyskać korzystny wynik - powiedział Sture Sando, duński reporter, będący korespondentem UEFA. - Nie mogę winić moich piłkarzy za nic - dodał z kolei w kontekście pierwszego meczu trener Kopenhagi Jacob Neestrup. - Graliśmy przeciwko topowej drużynie, która dokładnie wie, co robić w każdej sytuacji. Weszliśmy w ten rytm i staraliśmy się dotrzymywać im kroku, co bardzo utrudniało nam zadanie. Oczywiście w rewanżu będzie bardzo trudno, ale damy z siebie wszystko - podkreślił 35-letni szkoleniowiec.

 

Guradiola tonuje nastroje

- Oczywiście, że lepiej jest być tutaj jako zwycięzca Ligi Mistrzów, ale tamten sezon już się skończył. Naszym jedynym celem jest aktualnie to, aby awansować do ćwierćfinału. Jesteśmy bardzo daleko od rozmawiania o końcowym zwycięstwie. W poprzednim sezonie nie rozmawialiśmy o takich rzeczach, dopóki nie wygraliśmy ostatniego trofeum, dlatego trudno to robić na początku marca - tonował nastroje trener Manchesteru City Pep Guardiola. Same pytania o potrójną koronę, jaką założyli na głowę „Obywatele” kilka miesięcy temu, pokazują, że nikt nie ma wątpliwości co do rozstrzygnięcia dwumeczu z Kopenhagą. Wiele osób patrzy już na to, co wydarzy się w sobotę. City uda się na Anfield, aby zmierzyć się z Liverpoolem, liderem Premier League, który wyprzedza go o punkt.

 

Haaland apeluje o odwagę

- Teraz koncentruję się na Kopenhadze, ale mecz z Liverpoolem to oczywiście wielki hit, jeden z największych w Europie. Musimy być na niego gotowi, wyjść odważnie. Musimy pokazać się tam z naszej najlepszej strony, bo Liverpool radzi sobie w tym sezonie naprawdę dobrze - powiedział najlepszy strzelec „Obywateli” Erling Haaland. Niewykluczone, że w dzisiejszym spotkaniu z Duńczykami Guardiola zdecyduje się nieco rotować składem i da pograć zmiennikom. To i tak będą piłkarze, o których Kopenhaga może tylko pomarzyć, ale największe gwiazdy zapewne będą szykować się już na Liverpool. Tym bardziej, że „The Reds” narzekają ostatnio na problemy kadrowe, więc optymalne zestawienie City może okazać się w sobotnim hicie ich największą bronią.

Piotr Tubacki