Tylko raz od 1966 roku nie odbył się plebiscyt na Piłkarza Roku „Sportu”. Było to w pamiętnym 1980 roku.  


Od szczekania do afery

Plebiscyt „Sportu” na Piłkarza Roku organizowany jest przez naszą redakcję od 1966 roku. Tylko raz w 1980 nie doszedł do skutku. Dlaczego?

 

Stosunki na linii piłkarze reprezentacji - dziennikarze pod koniec lat 70. i na początku 80. nie były delikatnie mówiąc najlepsze. Zaczęło się od meczu eliminacji do mistrzostw Europy Holandia – Polska w Amsterdamie w październiku 1979. Na pokładzie samolotu lecącego na wyjazdowy mecz część zawodników zaczęła w kierunku żurnalistów… szczekać!


Napięta atmosfera

Chodziło o obraźliwy zdaniem piłkarzy tekst na ich temat w jednej z gazet, gdzie zostali źle potraktowani. Sprawa zrobiła się poważna, trafiła nawet do prokuratury. Dyscyplinarnie na jakiś czas zawieszono Zbigniewa Bońka. Skończyło się też tym, że przez jakiś czas i jedni i drudzy nie podróżowali razem.

Jeszcze gorzej było rok później. Pod koniec listopada 1980 roku drużyna narodowa sposobiła się do wylotu do Włoch, gdzie miano rozegrać mecz sparingowy z Perugią, a następnie odlecieć na Maltę, gdzie czekał nas pierwszy mecz w eliminacjach mistrzostw świata Espana 82. Piłkarze zgrupowani byli w hotelu Vera w Warszawie. W dniu odlotu bramkarz Józef Młynarczyk przybył na lotnisko Okęcie, jak informowali reporterzy TVP, w stanie nietrzeźwym. Trener Kulesza na miejscu zdecydował, że golkiper Widzewa zostanie na miejscu i nie poleci z ekipą. Zaprotestowali koledzy „Młynarza” z boiska, Boniek, Władysław Żmuda i Stanisław Terlecki. Ostatecznie bramkarz wsiadł do samolotu i poleciał do Włoch, ale był tam – zresztą z kolegami - nie za długo… W czwartek 4 grudnia 1980 roku „Sport” na pierwszej stronie informował: „W następstwie rokoszu na Okęciu Młynarczyk, Boniek, Żmuda i Terlecki wracają do kraju!”.

Dalej czytaliśmy: „W rzymskim hotelu Villa Pamphilli minione godziny były niezwykle napięte i nerwowe. We wtorek wieczorem dotarli do hotelu prezes PZPN – Marian Ryba i sekretarz generalny związku – Zbigniew Kaliński, którzy oficjalnie poinformowali reprezentantów o stanowisku PZPN. W wyniku trudnych rozmów piłkarze zmienili swoje pierwotne stanowisko i podporządkowali się decyzjom piłkarskiej centrali” .

„Banda czworga” – jak ją nazwano w mediach, które nie zostawiły na graczach suchej nitki, także ze względu na zaszłości, wróciła do kraju, razem zresztą z kierownikiem ekipy Zbigniewem Należytym. We Włoszech selekcjoner Kulesza miał do dyspozycji ledwie 13 graczy, z których dwóch, Wojciech Rudy i Leszek Lipka byli przeziębieni. Dodajmy jeszcze, że w tamtym czasie nasi reprezentanci zostali przyjęci na audiencji przez Papieża Jana Pawła II.


Kary dla piłkarzy

Jak się wszystko skończyło? Na Malcie biało-czerwoni wygrali swój pierwszy mecz w eliminacjach do hiszpańskiego mundialu 2:0, ale po powrocie do kraju pracę stracił Ryszard Kulesza. 20 grudnia 1980 roku PZPN nałożył kary: Zbigniew Boniek, Stanisław Terlecki – rok bezwzględnej dyskwalifikacji, Władysław Żmuda, Józef Młynarczyk – osiem miesięcy bezwzględnej dyskwalifikacji (dla Młynarczyka dwa lata na kadrę), a także Włodzimierz Smolarek – dwa miesiące, w zawieszeniu na pół roku. Potem, dzięki staraniom nowego selekcjonera Antoniego Piechniczka wszystko skrócono i tylko Terlecki nie zagrał już później w narodowych barwach. Niechciany w Polsce wyjechał do Stanów Zjednoczonych.


Stracona szansa „Młynarza”

To nie jedyna implikacja wydarzeń na Okęciu. W grudniu 1980 „Sport” odwołał także organizowany od 1966 roku Plebiscyt na Piłkarza Roku. Jak to uzasadniono? „Uznaliśmy, że wybieranie piłkarza roku straciło sens. Trudno bowiem brać pod uwagę wyłącznie sposób poruszania się po boisku, sprawność i umiejętności czysto sportowe futbolistów. Nie chcemy także deprecjonować wartości poprzednich plebiscytów i obrażać ludzi, którym kibice zaufali kilka lat temu. W starych, dobrych dla piłki czasach. Tak więc PLEBISCYTU NA PIŁKARZA ROKU NIE BĘDZIE”. W zamian nasza redakcja zaproponowała dyskusję co dalej z reprezentacją?

To był jedyny rok, kiedy plebiscytu nie było. A kto mógł wtedy wygrać? Kto wie, czy nie byłby to Roman Ogaza, który w 1980 z Szombierkami zdobył mistrzostwo kraju. Był liderem zespołu, który w tabeli o trzy punkty wyprzedził Widzewa, z takimi zawodnikami w składzie, jak… Młynarczyk, Boniek, Żmuda. Konkurentem napastnika Szombierek mógł być Piotr Mowlik. Bramkarz Lecha wygrał „Złote buty” naszej redakcji za sezon 1979/80. To on też stał między słupkami w meczu z Maltą, który rozegrany został 7 grudnia 1980 roku. Tamten czas – myślimy o jesieni, należał z kolei bez dwóch zdań do piłkarzy późniejszego mistrza Polski, Widzewa. W rozgrywkach pucharu UEFA łodzianie najpierw sensacyjnie wyeliminowali Manchester United, a potem karnymi Juventus. Bohaterem potyczki w Turynie był… Młynarczyk! W serii karnych jeden z najlepszych, jeżeli nie najlepszy bramkarz w historii polskiego futbolu, bronił piłkę po strzałach takich asów jak Franco Causio i późniejszy mistrz świata Antonio Cabrini. Widzew wygrał wtedy na Stadion Comunale karne 4:1 i awansował do III rundy pucharu UEFA. Co do „Młynarza”, to Piłkarzem Roku „Sportu” został w 1983 roku. Kto nim będzie teraz zdecydują nasi Czytelnicy. Głosowanie trwa do soboty do północy. Na razie prowadzi Wojciech Szczęsny (32 proc. głosów) przed Piotrem Zielińskim (26 proc.).                       

Michał Zichlarz